W Katarze wygrał wiele, wcale nieprzypadkowo. Może być najdroższy w historii

PAP/EPA / Tolga Bozoglu / Na zdjęciu: Josko Gvardiol
PAP/EPA / Tolga Bozoglu / Na zdjęciu: Josko Gvardiol

Skauci tracili rezon na widok rewelacyjnego chorwackiego obrońcy, gdy ten był jeszcze dzieckiem. Choć ma ledwie 20 lat, zdaniem wielu jest najlepszym stoperem mundialu w Katarze. Jego ulubiony środek transportu to tramwaj. Poznajcie Joskę Gvardiola.

Josko Gvardiol to niewątpliwie jeden z ojców arabskiego sukcesu Chorwacji. Głównie za jego sprawą Vatreni wywalczyli awans do półfinału najważniejszej imprezy czterolecia. Choć stoper RB Lipsk nie spisał się najlepiej przeciwko Argentynie i na własnej skórze boleśnie przekonał się o geniuszu Lionela Messiego, to i tak jest już wielkim zwycięzcą turnieju w Katarze. Niezależnie od tego, co wydarzy się w meczu o trzecie miejsce, w którym on i jego koledzy zmierzą się z reprezentacją Maroka.

Szybko zrobiło się o nim głośno

O ile niedawno wzięliśmy na tapet bramkarza Chorwatów, Dominika Livakovicia, który miejsce w wielkiej piłce musiał sobie wywalczyć i z początku nie było zbyt wielu chętnych na jego usługi, tak Gvardiol jest jego absolutnym przeciwieństwem. Już jako dziesięciolatek trafił do Dinama Zagrzeb, w którym spędził jedenaście kolejnych lat. Wyróżniał się budową fizyczną, siłą i przede wszystkim charakterem.

W seniorskiej drużynie spisywał się na tyle dobrze, że szybko skupił uwagę najlepszych zespołów z całej Europy. Był jednak do tego przyzwyczajony, bo skauci, reprezentujący wielkie marki, kusili go dużo wcześniej. Jednak Josko ani myślał iść za pieniędzmi. Od początku stawiał na racjonalny rozwój. Teraz zbiera tego żniwa.

ZOBACZ WIDEO: Nie ma chwili spokoju. Miss mundialu pokazała codzienność w Katarze

- Za każdym razem, gdy dominujący fizycznie, 185-centymetrowy i silny nastolatek wchodził na boisko, kilku obserwujących go agentów mdlało. Ale kiedy przechodnie spieszyli się, by przynieść im trochę cukru i wody, ten chłopiec grał jeszcze lepiej. Szał przybierał formę histerii - barwnie opisywał, zapewne lekko koloryzując, Tomislav Juranović dla "Sportskich Novosti".

Wiedział, czego chce

Josko już jako piętnastoletni chłopak otrzymał poważną ofertę z Interu Mediolan. Włoski klub zdecydował się spróbować zaangażować Chorwata z tego samego powodu, co konkurenci. Poza niebanalnymi umiejętnościami piłkarskimi, młodzika cechowała bowiem jeszcze uniwersalność. Świadczy o tym fakt, że nie była mu straszna prawie żadna pozycja na boisku. Grywał jako lewy obrońca, prawy obrońca, a nawet jako pomocnik, czy skrzydłowy. Dalibor Poldrugač, trener młodzieżowej szkoły Dinama, kilka lat temu wypowiedział się o nim w taki sposób:

- Jeśli Josko Gvardiol nie będzie podstawowym zawodnikiem reprezentacji w wieku 20 lat, ktoś musi skończyć w więzieniu! - mówił do chorwackich dziennikarzy z kanału "Podcast Inkubator".

Ryby albo piłka

Co ważne w świecie wielkiej piłki, Gvardiol to piłkarz, którego cechuje pokora. Przyznał, że gdyby nie powiodło mu się w futbolu, zostałby... rybakiem. To fach jego ojca, Tihomira, który pochodzi z Novigradu, położonego nieopodal Zadaru. Gvardiol senior sprzedaje ryby w zagrzebskim Dolac. Tam w dzieciństwie pomagał mu młody Josko.

Chorwat to wzór do naśladowania także z innego powodu, bo nie tylko sodówka nigdy nie uderzyła mu do głowy. Grając jeszcze w Dinamie, cały czas regularnie uczęszczał na lekcje w technikum kolejowym, które w efekcie ukończył. Na treningi i mecze dojeżdżał... tramwajem.

Luksusowe samochody. Ale po co? "Tak mnie wychowano"

Do dziś wszyscy wspominają sytuację, gdy strzelił jedynego gola na wagę zwycięstwa z Interem Zapresic i wracał do domu właśnie tym środkiem lokomocji. Ba, sam piłkarz kompletnie się tym nie przejmował, a wprost przeciwnie, pochwalił się całym zdarzeniem nawet w swoich mediach społecznościowych.

- Tak zostałem wychowany i nie wstydzę się tego. Mam dwie siostry i mogę powiedzieć, że cieszę się, że właśnie tego nas w domu nauczono - mówił Gvardiol dla "Inkubator Podcast".

Filar kadry Chorwacji nigdy nie zapomniał o swoich rodzicach. To zawsze była relacja obopólna. Kiedyś oni wydali wszystkie oszczędności na usługi agenta Sisicia, prosząc go tylko, aby dbał o szczęście ich syna. Wiele lat później nareszcie mógł się im za to odwdzięczyć.

Tytan pracy z określonymi priorytetami

Gdy tylko sfinalizowano jego transfer do Niemiec, od razu kupił dom rodzicom, by mogli poprawić komfort swojego życia. Zawsze przyznawał, że wiele im zawdzięcza. Przemawiają za tym zdjęcia. Na jednym z nich, zrobionym na mundialu, młody zawodnik tonie w objęciach matki.

Gvardiol został nawet szóstym najmłodszym strzelcem w historii Dinama. Ciężka praca zaprowadziła go na sam szczyt. Nigdy nie uczęszczał do klubów nocnych, poświęcał się treningom i edukacji.

- Czas wolny? Nie mam go zbyt wiele, ale większość spędzam w internecie, korzystając z portali społecznościowych, zwłaszcza z Instagramu - tłumaczył w tym samym podcaście.

Kierunek... No właśnie, jaki?

Choć Josko długo zwlekał z wypłynięciem na szerokie wody, na świecie nie mają wątpliwości, że i Lipsk za chwilę zacznie być dla niego za ciasny. Wszak młody obrońca czarował już na niemieckich boiskach, zanim rozpoczął się mundial. Po wielkiej imprezie jego notowania tylko wzrosły. Już teraz mówi się, że jego usługami jest zainteresowany między innymi Real Madryt.

- Każdy mówi o tym chłopaku. Każdy klub w Europie go zna. Gvardiol ma ponadprzeciętny talent. Potrafi posłać doskonałe, dokładne długie podanie. Jest świetny technicznie, a dodatkowo bardzo silny - powiedział w rozmowie z "The Sun" Ivica Olić, dawny chorwacki napastnik grający w Bundeslidze.

Bardziej zgryźliwi mogliby stwierdzić, że renoma Gvardiola nieco spadła po tym, jak jego klasa została brutalnie zweryfikowana przez Leo Messiego. Ale czy na pewno? Mówimy o dwudziestolatku, który do półfinału robił furorę. W nim rzeczywiście przydarzyły mu się błędy, ale zdaje się, że ma do nich pełne brawo. Gdyby nie on, Vatreni nie zaszliby tak daleko. Co ciekawe, kapitan Albicelestes jest jego idolem z dzieciństwa.

- Jako dzieciak podziwiałem Lionela Messiego, ale teraz coraz częściej patrzę na zawodników grających na mojej pozycji. Szczerze mówiąc, nigdy nie widziałem w akcji graczy starszej generacji, pokroju Alessandro Nesty, Paolo Maldiniego, czy Johna Terry. Patrząc na piłkarzy z moich czasów, lubię Sergio Ramosa i Virgila Van Dijka. Obaj grają bardzo nowocześnie, nie jak dawni obrońcy - mówił Gvardiol.

"Real? Podoba mi się to"

Sam dwudziestolatek odniósł się już wcześniej do kwestii gry w Realu Madryt. Przyznał, że to największy klub na świecie i podoba mu się wizja dołączenia doń w przyszłości.

- Jestem przekonany, że mogę rozwinąć się jeszcze bardziej, ale przyjdzie moment, w którym będę musiał zdecydować czy odejść, czy zostać tu przez kolejne 10 lat. Real Madryt to klub z gigantyczną renomą i kto wie, może pewnego dnia będę mógł zagrać w jego barwach. Podoba mi się ta myśl. Modric nie musi mi nic mówić. Nie potrzebuję tego. Bardzo dobrze wiem, co to oznacza być łączonym z Realem. Ja i Chelsea? Nie wiem. Każdy widział, co się wydarzyło w ostatnich miesiącach. Ale będąc szczerym, ja tego nie odczuwam. Wszystkie te historie i powiązania są zbędne. Jednyne, co mogę powiedzieć, to to że jestem zadowolony z gry w Lipsku i obecnie nigdzie się nie wybieram. Wiadomo, że Chelsea to wielki klub i być może pewnego dnia właśnie tam trafię - odpowiadał na łamach "Metra" na spekulacje, łączące go z różnymi klubami.

Naturalnie Gvardiol także miewał kłopoty. Swego czasu nawet przesiadywał na ławce rezerwowych i nie mógł przebić się do składu w drużynach młodzieżowych. Wtedy myślał nawet o zakończeniu kariery.

Kolejne zadanie do wykonania

A teraz? Ma kolejną misję do wykonania, wydaje się, że prostszą, bo przed nim nie stanie już legendarny Leo Messi, tylko reprezentacja Maroka. Ale i jej nie można niczego ujmować. Lwy Atlasu nie bez kozery zaszły tak daleko.

Natomiast jeśli zespół z Maghrebu marzy o historycznym trzecim miejscu na mundialu, stanie przed nie lada wyzwaniem. Jak przebić się przez obronę dyrygowaną przez dwudziestolatka, na którego receptę w Katarze znalazł tylko jeden człowiek, w dodatku przez wielu uznawany za piłkarza wszechczasów? Łatwo, bądź co bądź, nie będzie. Już w fazie grupowej nie było, bo przecież obie drużyny stoczyły w niej pojedynek zakończony bezbramkowym remisem. Czy i tym razem skromność i pokora, połączone z nieustępliwością doprawioną szczyptą finezji da się Marokańczykom we znaki? Przekonamy się już za parę godzin...

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
To już pewne. Legendarny trener kończy karierę
Wychwycili to. Kontrowersyjne zachowanie brazylijskiego gwiazdora po zmianie

Komentarze (0)