Jeszcze w zeszłym sezonie Josip Juranović mierzył się w Radomiu z Radomiakiem w barwach Legii. Obrońca spędził w Warszawie rok i po zdobyciu mistrzostwa Polski odszedł do Celticu Glasgow (w sierpniu 2021 r.). Piłkarz rozegrał 41 meczów dla Legii i polska liga była dla niego świetną trampoliną. Juranović wrócił do reprezentacji, pojechał z kadrą na Euro 2020, a na mundialu w Katarze wywalczył brązowy medal. Podczas mistrzostw świata wystąpił w sześciu z siedmiu meczów. W tym o brąz Chorwaci wygrali z Marokiem 2:1.
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Od Legii do medalu mistrzostw świata. Tak to można podsumować?
Josip Juranović: reprezentant Chorwacji: Dobre! Ale jest w tym trochę racji. "Podróż" z Legii do kadry była perfekcyjna. Gdy dołączyłem do Legii, mój staż w chorwackiej drużynie nie był imponujący. W Legii zbudowałem dobrą formę, zrobiliśmy duży sukces, mogłem pokazać się w europejskich pucharach i trener postawił na mnie również w kadrze. To wszystko doprowadziło mnie do dużego transferu. Czas w Legii i późniejsze występy w Celticu spowodowały, że zacząłem być ważnym graczem reprezentacji.
Był to dla ciebie ważny moment w karierze?
Na pewno ważny, a myślę, że może nawet kluczowy. Pobyt w Legii pchnął mnie dalej, dużo się w tym czasie zmieniło w moim życiu. Teraz stoję tu z tym pięknym medalem.
Pierwsze emocje po ceremonii?
Tak się jeszcze nie czułem. Wielka duma. Pokazaliśmy światu, że zasługujemy na miejsce w ścisłej czołówce.
Byliście mocno podłamani porażką z Argentyną (0:3) w półfinale. W strefie wywiadów widziałem, że liczyliście na finał.
Mówię szczerze: marzyliśmy o złotym medalu i to był nasz cel. Rozmawialiśmy na ten temat podczas zgrupowania i każdy z zawodników był zgodny - mamy wystarczająco dużo jakości, by wygrać ten turniej. Stało się inaczej, ale nie możemy narzekać. Medal jest najważniejszy. Chce też pogratulować piłkarzom Maroka. Byli "underdogiem" w Katarze tak samo, jak my cztery lata temu w Rosji. Pokazali naprawdę dobrą piłkę na tym turnieju.
Twoje najlepsze wspomnienie z mundialu?
Mecz przeciwko Brazylii w ćwierćfinale, czyli niesamowite emocje i wygrana po karnych. Ale największe wrażenie zrobił na mnie Leo Messi. Mogę powiedzieć, że spełniły się moje marzenia, bo zawsze chciałem się z nim zmierzyć. Wiemy, jak on gra. Wystarczy jedno zagranie i nagle przegrywasz. Tak było z nami, ale gdy masz w drużynie Messiego, wszystko staje się łatwiejsze. To jemu będę kibicował w finale, choć meczu raczej nie włączę. Chcę odpocząć i spędzić czas z rodziną.
A wasz najlepszy mecz na tym turnieju?
Przeciwko Brazylii. Jako drużyna zagraliśmy idealnie. Pamiętam nastawienie chłopaków. Chcieliśmy pokazać ludziom na całym świecie, że tak mały kraj, jak Chorwacja, może pokonać każdego.
Co dalej z Luką Modriciem? To jego ostatni duży turniej?
Nam tego nie mówił, nie żegnał się, więc dla mnie tematu nie ma. Liczę, że jeszcze długo z nami pogra. To niesamowity zawodnik. Przy tym jest oczywiście świetnym człowiekiem, ale z piłką wyprawia niesamowite rzeczy. Ma 37 lat i pewnie jest najlepszym pomocnikiem na tym turnieju. Mam nadzieję, że nie skończy gry w kadrze. Z nim wszystko jest prostsze.
Dużo mówi się o twojej przyszłości i wielkim transferze. Odchodzisz z Celticu Glasgow?
To nie pytanie na ten moment. Teraz cieszę się tylko naszym sukcesem, jedziemy zaraz świętować. W niedzielę będę rozmawiał z trenerem klubowym i ustalimy, kiedy wracam do zajęć w Glasgow. Wiem, że chłopaki grali dziś mecz ligowy, zerknąłem na wynik.
Chciałbyś powiedzieć kilka słów kibicom Legii?
Jasne. Zawsze byli dla mnie niesamowici. Gdy grałem w klubie, ale też później. Przed mundialem przyjechałem do Warszawy z Celtikiem na meczu Ligi Mistrzów z Szachtarem Donieck. Fani Legii świetnie mnie przyjęli. W trakcie turnieju też dostawałem wiadomości z Polski. Dziękuję im za wsparcie i ten niesamowity doping na trybunach.
Rozmawiał w Katarze Mateusz Skwierawski
Finał pocieszenia dla Chorwacji. Ta grupa przejdzie do historii