Od paraliżu do bohatera mundialu. Di Maria przełamał klątwę finałów
- Jeśli przegram jeszcze jeden finał, to już nie wrócę do kadry - stwierdził niegdyś Angel Di Maria. W związku z kolejnymi niepowodzeniami potrzebował pomocy psychologów. Ostatnie lata to jednak pasmo sukcesów świeżo upieczonego mistrza świata.
Francuzi próbowali odwrócić przebieg decydującego meczu i udało im się doprowadzić do serii rzutów karnych. Argentyńczycy mogli świętować po nieprawdopodobnym widowisku na Lusail Stadium, gdzie bohaterem drugoplanowym był właśnie Di Maria. Wychowanek Rosario Central założył złoty medal na szyi, choć przed kilkoma laty nosił się przecież z zamiarem zakończenia reprezentacyjnej kariery.
"Nie mogłem po prostu odejść"
Już na mundialu rozgrywanym w Brazylii Argentyna była o krok od upragnionego złota. Drużyna narodowa wygrała 1:0 w starciu ćwierćfinałowym z Belgią, aczkolwiek Di Maria okupił ten mecz kontuzją. Diagnoza sztabu medycznego była koszmarna - przez kontuzję uda zawodnik nie mógł zagrać w półfinale i finale, w którym zespół Alejandro Sabelli musiał pogodzić się z porażką (0:1 z Niemcami po dogrywce).
Kolejny cios otrzymał rok później. Świetnie spisywał się na boiskach w Chile, w finale Copa America gospodarze byli jednak skuteczniejsi od podopiecznych Gerardo Martino w serii "jedenastek". Skrzydłowy musiał opuścić plac gry po 29 minutach przez kontuzję. Z kolei sześć lat temu kadra dotarła do finału Copa America Centenario i znowu musiała uznać wyższość Chilijczyków po rzutach karnych. Piłkarz uporał się z urazem, wrócił do składu na kluczowe spotkanie, jednak nic nie wskórał.
ZOBACZ WIDEO: Przełomowy moment finału mistrzostw świata. "To był szok"Dwa przegrane finały z rzędu sprawiły, że Lionel Messi był wręcz zdruzgotany. Na gorąco po ostatnim gwizdku kapitan poinformował o zakończeniu reprezentacyjnej kariery, a w ślad za nimi mieli iść także inni kadrowicze. Rozłąka gwiazdy z drużyną nie trwała długo. Po latach Di Maria przyznał, że poważnie zastanawiał się nad zakończeniem swojej przygody z futbolem międzynarodowym.
- Wtedy myślałem, że Leo już nie wróci, że przemyślał tę decyzję. Sądzę, że jednak powiedział to w ferworze emocji. To był naprawdę trudny moment. Myślałem o opuszczeniu reprezentacji. Moja żona i ojciec przekonali mnie, żebym został. Nie mogłem po prostu odejść - wspominał w rozmowie z "TyC Sports".
- Memy z piłkarzami reprezentacji bardzo raniły. Jeśli ktoś myślał o odejściu, to dlatego, że widzieliśmy, jak cierpią nasze rodziny. Psycholog bardzo mi pomógł, mogłem z nim porozmawiać i zrzucić ciężar. Dzięki niemu nauczyłem się, że łatwo jest śmiać zza komputera lub telefonu, zajmując się tylko tym. Z moją głową wszystko już jest w porządku - zapewniał.
Stał się specjalistą od finałów
Karta odwróciła się po serii niepowodzeń. Na ubiegłorocznym Copa America Argentyna odniosła pierwszy sukces w erze Messiego. To byłoby niemożliwe bez klubowego kolegi Arkadiusza Milika i Wojciecha Szczęsnego. W finałowej konfrontacji z Brazylią Di Maria efektownie przelobował Edersona, zapewniając zwycięstwo ekipie prowadzonej przez Lionela Scaloniego.
Dzięki triumfowi w Ameryce Południowej, Argentyna przystąpiła do rywalizacji z Włochami w ramach nowopowstałej Finalissimy. Zawodnicy Scaloniego kolejny raz pokazali klasę, rozbijając mistrzów Europy 3:0. Na listę strzelców wpisali się wówczas Lautaro Martinez, Paulo Dybala oraz Di Maria. Ostatni z wymienionych popisał się podcinką nad interweniującym bramkarzem.
Tuż przed finałem wysłał swojej żonie wiadomość o treści: "Będę mistrzem, kochanie. To jest zapisane. I strzelę gola. To jest zapisane, tak jak Maracana i Wembley". Dla Di Marii było to wymarzone zakończenie mundialu.
Czytaj także:
Premia dla Szymona Marciniaka? "Nie jestem premierem"
Tyle pieniędzy ma PZPN. Wyłożą wielką kasę na trenera?
Wszystkie mecze obejrzysz na TVP 1 w Pilocie WP (link sponsorowany)