Brazylijczyk trafił na Camp Nou 1 lipca 2020 roku z Palmeiras za 7 milionów euro + 3 miliony zmiennych. Nie był to jednak transferowy strzał w dziesiątkę. Matheus Fernandes w całym sezonie 2020/2021 pojawił się na boisku tylko na 17 minut konfrontacji z Dynamem Kijów.
FC Barcelona robiła wszystko, aby pozbyć się piłkarza, choć ten odrzucał propozycje i za wszelką cenę chciał pozostać w Katalonii. W końcu w klubie zdecydowano o rozwiązaniu kontraktu, który miał obowiązywać do 2025 roku. Blaugrana postanowiła wykonać taki ruch, aby oszczędzić na wynagrodzeniu zawodnika.
- Byłem w domu, szykowałem się do wyjścia z żoną, kiedy napisano do mnie z pytaniem, czy w ostatnim czasie zmieniłem maila. Odpisałem, że nie i na skrzynkę dostałem wiadomość, że nie jestem już piłkarzem Barcelony - opowiedział Matheus w rozmowie z brazylijskim "Globoesporte".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szaleństwo po transferze Ronaldo. Zobacz, co się działo na meczu
W mailu napisano, że jego forma była słaba, porównano go z innymi pomocnikami oraz wypisano dziewięć parametrów treningowych, z czego w sześciu z nich jego wyniki były poniżej średniej. Piłkarz nie zgadzał się z takim postępowaniem klubu, dlatego zdecydował się walczyć o swoje dobre imię i pieniądze w sądzie.
Efekt? Barcelona będzie musiała zapłacić 8,5 mln euro swojemu byłemu piłkarzowi za bezpodstawne rozwiązanie umowy.
Zobacz także:
"Propozycja niemożliwa do odrzucenia". Ujawnili, co PSG oferuje Messiemu
Nie mogło być inaczej. Szymon Marciniak z prestiżową nagrodą