Beniaminek pokazał lwi pazur - relacja ze spotkania MKS Kluczbork - Widzew Łódź

Przed starciem MKS Kluczbork z Widzewem Łódź w piłkarskim środowisku dało się słyszeć wyłącznie głosy z pytaniem, jak dużo bramek strzeli pretendent z Łodzi drużynie beniaminka zaplecza ekstraklasy. Nikt jednak wówczas nie przypuszczał, że drużyna trenera Pawła Janasa może ze Kluczborka bez punktów i z bagażem dwóch bramek, a tak się właśnie stało. Spisany przez wielu na straty debiutant na boiskach I ligi znakomicie poradził sobie w starciu z wiceliderem tabeli i ograł faworyzowanych łodzian 2:0.

Początek spotkania był do przewidzenia. Widzew od pierwszych minut rzucił się do ataku, a Kluczbork skupiał się na grze defensywnej, szukając okazji do wyprowadzenia kontrataku. W 14. minucie spotkania łodzianie po raz pierwszy zatrudnili Krzysztofa Stodołę. Po kąśliwym strzale Marcina Robaka golkiper gospodarzy sparował piłkę na rzut rożny. Korner nie przyniósł jednak zagrożenia pod bramką kluczborczan. Gospodarze groźnie zaatakowali cztery minuty później. Po prostopadłym podaniu Tomasza Kazimierowicza przed szansą stanął Waldemar Sobota, ale akcję napastnika gospodarzy przerwał skuteczną interwencją Krzysztof Ostrowski.

W 26. minucie spotkania Widzew znów starał się stworzyć zagrożenie pod bramką Stodoły. Z piłką przedarł się prawym skrzydłem Łukasz Broź i zagrał w pole karne kluczborczan. Zamykający akcję na długim słupku Robak nie zdołał jednak akcji zakończyć czystym strzałem i piłka zamiast wpaść do siatki opuściła boisko. W 32. minucie spotkania znów w roli głównej był Broź, który usiłował zaskoczyć Stodołę strzałem z dystansu, ale golkiper kluczborczan nie dał się zaskoczyć. W pierwszej połowie to łodzianie wiedli wyraźny prym na boisku i stworzyli sobie kilka dogodnych sytuacji strzeleckich. Żadnej z nich nie zdołali jednak zamienić na bramkę i do przerwy w Kluczborku bramki nie padły.

Drugą część spotkania świetnie rozpoczęli zawodnicy gospodarzy, którzy w 55. minucie spotkania objęli prowadzenie. Po zagraniu Soboty przed szansą stanął Marcin Adamczyk, który strzałem na długi słupek pokonał Macieja Mielcarza. Bramka dla Kluczborka podziałała na Widzew jak nokdaun. Łodzianie długo nie potrafili się odnaleźć w sytuacji i zagrozić bramce gospodarzy. Z letargu wyrwali się dopiero w 71. minucie spotkania. Wówczas na strzał z ostrego kąta na bramkę kluczborczan zdecydował się Arkadiusz Piech. Futbolówka po strzale napastnika łodzian zatrzymała się na słupku, a dobijać próbował Ugochukwu Ukah, ale posłał piłkę obok słupka.

Kluczborczanie zwęszyli swoją szansę w słabszej dyspozycji dnia Widzewa i za wszelką cenę usiłowali rozbijać ataki łódzkiej drużyny i próbować szybkich kontrataków. Czynili to bardzo skutecznie, gdyż łodzianie mimo szaleńczych ataków nie umieli znaleźć sposobu na pokonanie Stodoły. Receptę na pokonanie Mielcarza po raz drugi znalazł za to w doliczonym czasie gry. Wówczas po szybkim kontrataku oko w oko z golkiperem Widzewa stanął Michał Glanowski i bez problemu skierował piłkę do siatki bramki wicelidera ekstraklasy. Wówczas było już wiadome, że sensacja stanie się faktem i faworyzowany Widzew wyjedzie z terenu beniaminka bez zdobyczy punktowej.

MKS Kluczbork - Widzew Łódź 2:0 (0:0)

1:0 - Adamczyk 55'

2:0 - Glanowski 90+5'

Składy:

MKS Kluczbork: Stodoła - Odrzywolski, Jagieniak, Orłowicz, Adamczyk (65' Tuszyński), Stawowy, Niziołek (90+5' Cieślak), Glanowski, Nitkiewicz (90' Szczepaniak), Sobota, Kazimierowicz.

Widzew Łódź: Mielcarz - Broź, Madera, Ukah, Dudu, Budka, Juszkiewicz (63' Kuklis), Grzeszczyk, Ostrowski (81'Oziębaała), Robak, Grzelczak (56' Piech).

Żółte kartki: Adamczyk, Nitkiewicz, Stodoła (MKS) - Dudu, Oziębała (Widzew).

Sędzia: Rafał Greń (Rzeszów).

Widzów: 3500 (400 gości).

Źródło artykułu: