Za rządów Romana Abramowicza Chelsea FC wskoczyła na wyższy poziom, stając się jedną z najsilniejszych drużyn w Europie. Począwszy od roku 2003, klub zdobył łącznie 19 tytułów i zdominował rynek transferowy. "Kasjer Władimira Putina", bo taki przydomek zyskał rosyjski miliarder, musiał sprzedać swoje udziały po nałożeniu sankcji w związku z wojną za naszą wschodnią granicą.
Wystarczy przypomnieć, że nawet po tym, jak federacja rosyjska barbarzyńsko zaatakowała Ukrainę, fani intonowali przyśpiewki na cześć Abramowicza. To doskonale pokazuje, jak dużą sympatią cieszył się były właściciel "The Blues" wśród londyńskich kibiców. Jego udziały za około 4,75 miliarda euro przejęło konsorcjum kierowane przez Todda Boehly'ego. Według informacji "The Telegraph", część tej kwoty trafiła do specjalnej fundacji, której pomysłodawcą był zresztą nowy sternik Chelsea, i niebawem mają zostać przekazane ofiarom wojny. Rząd Wielkiej Brytanii dał zielone światło do przeprowadzenia tej transakcji pod warunkiem, że Abramowicz nic na niej nie zarobi.
Współzałożyciel Eldridge Industries jest znany z zamiłowania do sportu, od lat inwestuje w zespół baseballowy Los Angeles Dodgers. Teraz postanowił spróbować swoich sił w europejskim futbolu i ma doprawdy mocarstwowe plany. Przedsmak mogliśmy poczuć w letnim okienku transferowym.
ZOBACZ WIDEO: Milioner zachwycił się Łodzią. "Ktoś musi powiedzieć, że Polska nie jest dzikim krajem"
Awanturnicza polityka tranferowa
Przed startem sezonu Boehly wydał 282 milionów euro, żeby sprowadzić do drużyny Wesleya Fofanę, Marca Cucurellę, Raheema Sterlinga, Kalidou Koulibaly'ego, Carneya Chukwumuekę, Pierre'a-Emericka Aubameyanga, Denisa Zakarię i Gabriela Sloninę. Ostatni z nich spędził jesień na wypożyczeniu powrotnym w Chicago Fire. Mało brakowało, a do Chelsea trafiłby także Cristiano Ronaldo. Portugalczyka w swojej drużynie nie chciał widzieć jednak Thomas Tuchel. To był początek konfliktu pomiędzy menadżerem i zarządem.
Tuchela w Londynie już nie ma. Boehly zaufał cudotwórcy z Brighton and Hove Albion. Graham Potter podjął się karkołomnego zadania, ponieważ Chelsea znowu zaszalała na rynku transferowym. Anglik musi poukładać drużynę z zawodników w dużej mierze poznających dopiero realia Premier League. Zespół plasuje się dopiero na 10. miejscu w tabeli i nie ma przypadku w tym, że przyszłość trenera stanęła pod znakiem zapytania.
W zimowym okresie transferowym Chelsea zachowywała się jak jeździec bez głowy. 70 milionów na transfer Mychajło Mudryka? Ukrainiec pokazał się z dobrej strony w Lidze Mistrzów, zaś Szachtar Donieck windował cenę. Do pewnego momentu wszystko wskazywało na to, że utalentowany Ukrainiec zasili szeregi Arsenal. Na ostatniej prostej Boehly ubiegł lokalnego rywala.
Niemałą niespodzianką było wypożyczenie Joao Felixa zwłaszcza, że Chelsea nie zapewniła sobie możliwości transferu definitywnego po zakończeniu ligowych zmagań. Napastnik zaliczył poważną wpadkę w swoim premierowym spotkaniu na Wyspach Brytyjskich, gdy za brutalny faul na zawodniku Fulham został ukarany czerwoną kartką i trzymeczowym zawieszeniem.
Sześciokrotni mistrzowie Anglii sięgnęli również po mniej oczywiste nazwiska w postaci Benoita Badiashile'a z AS Monaco, Noniego Madueke z PSV Eindhoven, Malo Gusto z Olympique Lyon, Andreya Santosa z Vasco da Gama oraz Davida Datro Fofany z Molde FK.
Londyńczycy odpalili prawdziwą bombę tuż przed zamknięciem okienka. Chelsea pobiła klubowy rekord, przeznaczając 121 milionów na transfer objawienia katarskiego mundialu, czyli Enzo Fernandeza występującego dotychczas w Benfice Lizbona. Wydaje się, że ten ruch jest najlepszym podsumowaniem pierwszych miesięcy za kadencji następcy Abramowicza.
Wymanewrowali UEFA
Chelsea wydała więc prawie 330 milionów na zimowe wzmocnienia i pod tym względem nie miała sobie równych w Europie. Jeśli chodzi o priorytety transferowe, działacze nie zdołali jedynie pozyskać Christophera Nkunku. Gwiazda RB Lipsk prawdopodobnie latem zamelduje się w Anglii.
Spośród 10 klubów, które najwięcej wydały na transfery w sezonie 2022/23, dziewięć pochodzi z Premier League (wyjątkiem jest FC Barcelona). Absolutnym liderem jest Chelsea z wydatkami sięgającymi 611 milionów. Z kolei drugi w tej klasyfikacji Manchester United wyłożył na stół "zaledwie" 243 miliony.
Władze UEFA mają związane ręce, bowiem Boehly i spółka znaleźli prosty sposób, żeby ominąć zasadę finansowego fair play. Z założenia europejskie kluby w ciągu roku nie mogą wydawać przecież więcej niż zarobiły - maksymalna strata to 29 milionów przez trzy lata.
Otóż amerykańscy właściciele rozciągnęli koszty transferów na kilka lat. Można posłużyć się przykładem Fernandeza, związanego z drużyną do połowy 2031 roku. Tak naprawdę reprezentant Argentyny będzie kosztował 15 milionów rocznie. Utrzymanie Fernandeza wraz z pozostałymi nowymi nabytkami to koszt rzędu 56 milionów. Kibice Chelsea mogą spać spokojnie.
Boehly zrobił wszystko, co w jego mocy, choć pieniądze nie grają. W tym sezonie przekonuje się o tym ekipa ze Stamford Bridge. W Premier League Chelsea walczy tylko o miejsce premiowane występami w europejskich pucharach. Podopieczni Pottera nadal mają szanse na triumf w Lidze Mistrzów, gdzie w ramach 1/8 finału powalczą z Borussią Dortmund.
- To ekscytujące. Jest to jednocześnie poważny sprawdzian dla mnie i całego sztabu szkoleniowego. Mamy wielu dobrych piłkarzy. Musimy stworzyć środowiska, w którym będzie panowała zdrowa rywalizacja. Możemy wystawić jedenastu zawodników. Najważniejsze, żeby wszyscy byli gotowi do gry - podkreślił menadżer na konferencji prasowej.
Zimowe transfery Chelsea
Piłkarz | Poprzedni klub | Kwota odstępnego (w euro) |
---|---|---|
Enzo Fernandez | Benfica Lizbona | 121 mln |
Mychajło Mudryk | Szachtar Donieck | 70 mln |
Benoit Badiashile | AS Monaco | 38 mln |
Noni Madueke | PSV Eindhoven | 35 mln |
Malo Gusto | Olympique Lyon | 30 mln |
Andrey Santos | Vasco da Gama | 12,5 mln |
David Datro Fofana | Molde FK | 12 mln |
Joao Felix | Atletico Madryt | 11 mln (wypożyczenie) |
Rafał Szymański, WP SportoweFakty
Czytaj także:
Bundesliga w żałobie. Klub przekazał tragiczne informacje
Transfer Bari nie doszedł do skutku. Powodem... protest kibiców