- Uważam, że zagraliśmy w Poznaniu lepiej niż w środę u siebie. Wykreowaliśmy kilka sytuacji, które powinny się zakończyć golami. Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że jeśli nie zdobędziemy bramki, punktów stąd nie wywieziemy, bo Lech ma duży potencjał ofensywny i wykreuje sobie jakieś okazje. Jestem zadowolony z naszej gry w ataku. Zrobiliśmy spory postęp w porównaniu do tego, co pokazaliśmy w poprzednim spotkaniu - ocenił Grzegorz Mokry.
Mniej opiekun Miedzi był usatysfakcjonowany postawą w tyłach. - Wybroniliśmy wszystkie sytuacje, jakie Lech wypracował z gry. Niektóre szczęśliwie, ale liczy się przede wszystkim efekt. Rywale zdobyli gola ze stałego fragmentu i to mnie akurat boli, bo w kilku poprzednich meczach takie bramki dla naszych przeciwników nie wpadały - zaznaczył.
Wnioski po występie w Poznaniu są jednak umiarkowanie optymistyczne. - Z taką odwagą i takim zaangażowaniem musimy wyjść na każdy następny mecz. Stać nas na to, żeby podobne warunki przeciwstawić innym, wyżej notowanym zespołom. Musimy to wreszcie przełożyć na punkty - oznajmił Mokry.
John van den Brom doczekał się premierowego wiosennego zwycięstwa "Kolejorza", lecz znów przeżywał spore nerwy. - W środę w Legnicy mówiłem, że brakowało nam właściwie tylko skuteczności. Teraz było dokładnie tak samo, zwłaszcza w drugiej połowie - przyznał otwarcie.
- Zasłużyliśmy na wygraną, bo mieliśmy więcej okazji niż Miedź. Musimy jednak poprawić wykończenie, żeby takie mecze zamykać szybciej. Czekanie do końca z wynikiem 1:0 to zawsze ryzyko. Cieszy mnie jednak walka do ostatnich minut - dodał Holender.
ZOBACZ WIDEO: Tego dawno nie było. Fernando Santos kompletnie zaskoczył