Półtora roku temu FC Kopenhaga zapłaciła Liverpoolowi 3,5 miliona euro za transfer Kamila Grabary. Duński klub z pewnością nie żałuje pieniędzy wydanych na bramkarza reprezentacji Polski. Wartość rynkowa golkipera systematycznie rośnie.
Jesienią kadrowicz pokazał się z dobrej strony w fazie grupowej Ligi Mistrzów, gdzie obronił między innymi rzut karny w starciu z Manchesterem City. Dzięki udanym występom zwrócił na siebie uwagę Bayernu Monachium, który w trybie awaryjnym poszukiwał następcy kontuzjowanego Manuela Neuera - ostatecznie wybór padł na Yanna Sommera.
Sam Grabara na chłodno podchodzi do spekulacji dotyczących ewentualnego transferu. Pochodzący z Rudy Śląskiej zawodnik skomentował sensacyjne plotki w wywiadzie dla portalu bold.dk.
ZOBACZ WIDEO: Milioner zachwycił się Łodzią. "Ktoś musi powiedzieć, że Polska nie jest dzikim krajem"
- Możesz zdobyć numer mojego agenta i zapytać go. Myślę, że chętnie na to odpowie. Siedzę tutaj w koszulce Kopenhagi i chcę zdobyć dwa tytuły z klubem w tym sezonie - w ten sposób Grabara odpowiedział duńskiemu dziennikarzowi.
24-latek ma umowę obowiązującą do połowy 2026 roku i skupia się na grze w barwach FC Kopenhaga. Zainteresowanie ze strony Bayernu było dla niego jednak dużym wyróżnieniem.
- Jeśli klub będzie zadowolony z tego, co może za mnie uzyskać, a ja będę zadowolony z szansy, która się przede mną otwiera, to niewykluczone, że kiedyś dojdzie do transferu. Najważniejsze, żeby zarówno Kopenhaga, jak i ja byli zadowoleni z ewentualnej oferty. Nie chcę być tym, który naciska na zmianę. W futbolu zawsze krążą plotki. Jeśli wokół ciebie jest cicho, to zazwyczaj oznacza, że nie robisz nic spektakularnego - dodał w swoim stylu.
Czytaj także:
Sensacja w Premier League. Lider bezradny na tle słabeusza
Media: kolejni Francuzi mogą skończyć z reprezentacją. Chodzi o wielkie nazwiska