Jak ostatni frajerzy - komentarze po meczu Górnik Łęczna - Stal Stalowa Wola

Dwubramkowe prowadzenie Górnika po raz kolejny w obecnym sezonie nie okazało się wystarczające. Łęczyńska jedenastka słabo zaprezentowała się w drugiej połowie i Stal zdołała odrobić straty.

Paweł Patyra
Paweł Patyra

Janusz Białek (trener Stali): Można spuentować to w ten sposób, że pierwsza połowa była na korzyść Górnika Łęczna. Gospodarze grali bardzo mądrze, rozsądnie. Potrafili zagrać kilka rzeczywiście bardzo ładnych prostopadłych piłek. Po dwóch takich zagraniach straciliśmy obie bramki i wydawało się, że ten mecz będzie miał dla nas opłakane skutki. W przerwie nastąpiła metamorfoza i role się odwróciły. Nasza gra była dobra nasza gra, wyprowadzaliśmy skuteczne kontry, stwarzaliśmy sporo zamieszania w polu karnym przeciwnika i strzeliliśmy dwie bramki. Można by powiedzieć, że taki mecz remisowy ze wskazaniem na oba zespoły, ale nierówno grające, popełniające sporo błędów w defensywie i stąd ten wynik. To dobrze dla kibiców, bo coś się działo, padło trochę bramek. Natomiast myślę, że zarówno ja, jak i trener gospodarzy będziemy mieli sporo pretensji do swoich zawodników, bo tak bramek nie należy tracić w meczu ligowym. W końcu to jest I liga. Najważniejsza sprawa. Chciałem oddać cześć i zwrócić honor drużynie Stali, która potrafiła się podźwignąć, co nie jest rzeczą łatwą, by ze stanu 0:2 doprowadzić do remisu i ciągle walczyć o zwycięstwo, stwarzać sporo sytuacji w drugiej połowie. To spotkanie miało wiele minusów i też wiele plusów. Dało mi ono nowe spojrzenie na zespół. Wydaje mi się, że będziemy groźnym zespołem dla każdego kolejnego przeciwnika.

Piotr Szymiczek (obrońca Stali): Nie ukrywamy, że zagraliśmy źle taktycznie w pierwszej połowie. Górnik Łęczna wykorzystał dwie akcje i było 2:0. Nikt nie spodziewałby się, że jesteśmy w stanie wyrównać, ale nasza determinacja i ostre słowa trenera w szatni poskutkowały, z czego bardzo się cieszymy, bo dla nas każdy punkt. Remis uważam za wynik sprawiedliwy. Przegrywając 0:2 do przerwy nie mieliśmy nic do stracenia. Chcieliśmy jak najszybciej strzelić bramkę i to nam się udało. Później zaatakowaliśmy ile było mocy w nogach i udało się zremisować.

Krzysztof Trela (pomocnik Stali): W pierwszej połowie Górnik grał świetną, dokładną piłkę. Na grząskim terenie to naprawdę trudne. A my graliśmy długimi podaniami, po dośrodkowaniach piłka dostawała poślizgu i naszym napastnikom ciężko było ją przejąć. Po pierwszej połowie przegrywaliśmy 0:2 i zaraz po zejściu do szatni byliśmy pełni zwątpienia, ale trener nas zmotywował, trochę pokrzyczał i to poskutkowało. Cieszymy się z punktu zdobytego na tak trudnym terenie. Przegrywając 0:2 wyciągnęliśmy na remis. Myślę, że gdyby sędzia jeszcze trochę przedłużył mecz to stworzylibyśmy sobie jeszcze jakieś sytuacje i moglibyśmy nawet pogrążyć Górnika na jego terenie. Z Zabrzem było podobnie, że w pierwszej połowie gramy fatalnie, a w drugiej Stal to zupełnie inny zespół. Trudno powiedzieć, czym to jest spowodowane.

Tadeusz Łapa (trener Górnika): Nawet w przerwie bałem się o wynik, mimo że prowadziliśmy 2:0. Przeanalizowałem grę Stali Stalowa Wola w ostatnich meczach i do przerwy zespół gra fatalnie, a po przerwie coś w niego wstępuje. W Świnoujściu Stal miała zdecydowaną przewagę i powinna strzelić z dwie bramki, a tam im się to nie udało. Mimo wielu ostrzeżeń i ustawiania zespołu w przerwie nie wiem dlaczego tak się stało. Może odmieniła obraz meczu ta sytuacja Nakoulmy, który miał praktycznie idealną sytuację, tak jak rzut karny, z 11. metrów i oddał tak sygnalizowany strzał, że może i ja bym to obronił. Od tej pory zespół przeciwnika zaczął lepiej grać, a my jakbyśmy przestali wierzyć w to, że dalej możemy stwarzać sytuacje i grać ofensywnie. Zaczęliśmy bronić wyniku i to było naszą zgubą. Popełniliśmy jeszcze dwa fatalne błędy. Druga bramka wpadła po byle jakim dośrodkowaniu i to spowodowało, że mecz skończył się tym przeklętym dla nas wynikiem 2:2. Szkoda straconych punktów, bo myślę, że powinniśmy zapewnić sobie zwycięstwo już do przerwy. W drugiej połowie to wszyscy grali w odwrotną stronę. Nakoulma nie próbował zrobić nawet jednej ofensywnej akcji, tylko co przyjął piłkę pod linią boczną, oddawał ją do tyłu. W pomocy kto przyjął piłkę, oddawał do tyłu. Wykopywaliśmy piłkę na jednego napastnika i na Niedzielę, który nawet jak dostał piłkę, nie potrafił się przy niej utrzymać. Nie wiem dlaczego. On jako zmiennik Grzesia Szymanka niewiele wniósł, a miałem nadzieję, że przynajmniej przytrzyma piłkę, rozegra. Niestety ta zmiana nic nie dała. Chciałem na koniec wspomnieć o dwóch sytuacjach, które sędzia wymyślił przy tym rzucie wolnym, gdzie nie puścił przywileju i przerwał nam sytuację sam na sam w ostatniej minucie, to zostanie tylko jego tajemnicą dlaczego tak zrobił. Jeszcze dodatkowo przy uderzeniu, nie był to przypadkowy strzał w ręce w murze, tylko ewidentnie wyciągnięte ręce do piłki, to też pozostanie jego tajemnicą. Szkoda tych punktów i szkoda drugiej połowy, kiedy zagraliśmy jak ostatni frajerzy. Może potrafimy wyciągnąć wnioski i może się to więcej nie powtórzy.

Paweł Głowacki (pomocnik Górnika): Pierwsza połowa była doskonała w naszym wykonaniu. Mieliśmy dużo sytuacji i przeciwnik praktycznie nie istniał. Coś musiało stać się w szatni, że na drugą połowę znów wyszliśmy tacy niemrawi. Mimo to mieliśmy sytuacje, którą miał Prezes na 3:0, którą musimy strzelić, żeby przypieczętować to zwycięstwo, a jednak pewne trzy punkty umykają nam. Kolejny wynik 2:2 i ciężko coś powiedzieć po takim meczu.

Bartłomiej Niedziela (napastnik Górnika): Myśleliśmy, że skoro jest 2:0 to już będziemy mieli poukładaną grę. Stal zagrała bardzo konsekwentnie w drugiej połowie. My niepotrzebnie cofnęliśmy się. Straciliśmy pierwszą bramkę i w konsekwencji drugą, i jest 2:2. Cóż, Piłka dalej jest w grze. Czekamy na kolejne mecze i kolejne punkty.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×