KSZO osłabiony w Katowicach

Ekipa ostrowieckiego beniaminka zawsze powtarza, że nie straszny im żaden rywal, dlatego też nawet przed trudnym meczem w Katowicach zawodnicy nie tracą wiary we własne możliwości i jadą walczyć o jak najlepsze zaprezentowanie się na Śląsku.

W tym artykule dowiesz się o:

Sandecja była rozpracowana

Trener Robert Kasperczyk, jak to bywa przed każdym meczem doskonale znał atuty i słabe strony rywala. Jednak w spotkaniu 14. kolejki zmagań o mistrzostwo Unibet I ligi ultradefensywna taktyka nie do końca zdała egzamin. - Oglądałem zespół Sandecji w dwóch meczach. Trójka środkowych naszych pomocników miała za zadanie przejąć środek i robiła to bardzo dobrze do 40 minuty. Szachowała tą trójkę ofensywnie usposobionych Zawadzkiego, Berlińskiego i Gawędzkiego. Odcięliśmy szczególnie ich prawe skrzydło, gdzie szczególnie Makuch i Bębenek stanowili bardzo dobrą parę w poprzednich meczach. Praktycznie Sandecja poza naszymi błędami, nie stworzyła żadnej sytuacji - powiedział trener KSZO.

Pojawiła się fala krytyki na szkoleniowca pomarańczowo-czarnych, jednak może wypadałoby sobie przypomnieć ile punktów ma zespół już na swoim koncie i z jakimi firmami piłkarskimi wygrywał już w trwającym sezonie. Oczywiście, krytyka także jest potrzebna, jednak niech będzie ona konstruktywna, tym bardziej, że do tej pory trener KSZO raczej nie mylił się jeśli chodzi o ustawienie taktyczne swoich podopiecznych.

Ślizgali się jak na wrotkach

Wydawać by się mogło, że błąd dobrania obuwia nie ma prawa się zdarzyć tak doświadczonym piłkarzom jacy grają w szeregach zespołu KSZO Ostrowiec Św., a jednak nawet na poziomie zaplecza Ekstraklasy błędy tego typu mogą mieć miejsce. - Przerażające było to, w jaki sposób chłopcy dobrali obuwie. Jeśli ktoś był na meczu, to widział, że wszystkie sytuacje sprokurowaliśmy jakimś niezrozumiałym dla mnie wywracaniem się. To była pierwsza rzecz, jaka rzuciła nam się w oczy. Kibice zgromadzeni na stadionie w Nowym Sączu zaczęli się nawet podśmiewać, że wyszliśmy na wrotkach, bo wyglądało to koszmarnie. Sandecja się nie wywracała, a my owszem. Te wywrotki skutkowały później 100% sytuacjami. Po jednej z nich, kiedy piłkę stracił Adrian Sobczyński, zapaliło nam się żółte światło, gdyż piłka po strzale rywala uderzyła w słupek. Nie wyciągnęliśmy z tego konsekwencji. Sandecja do 40 minuty nie była dla nas zagrożeniem - skomentował Robert Kasperczyk.

Popełnili błąd organizacyjny

Tempo meczu pomiędzy zespołami Sandecji Nowy Sącz i KSZO Ostrowiec Św. nie należało do najszybszych. Jeśli chodzi o ekipę gości to z pewnością miał na to wpływ fakt, że zawodnicy z Ostrowca Świętokrzyskiego wyjechali na mecz dopiero w dniu spotkania. Gdyby mecz był rozgrywany wieczorem, to pewnie nie miałoby to tak dużego znaczenia, natomiast w przypadku wczesnej pory autokar musiał wyjechać przed godziną 9.00, zaś dojeżdżający piłkarze wstać nawet przed 6.00. - Kibice oglądali senne tempo meczu. Tłumaczę zawodników w jakimś stopniu faktem, że niektórzy musieli wstać przed godziną szóstą, żeby jechać w dniu meczu i zagrać o godzinie 15. Jakby ktoś zobaczył nasz autobus w drodze do Nowego Sącza, to 90% ludzi spała. To nie był dobry pomysł. Gdyby wcześniej istniała taka możliwość, to wybierając z tych dwóch wyjazdów, wolelibyśmy dzień wcześniej wyjechać do Noego Sącza, a nie do Katowic. Z GKSem gramy bowiem o godzinie 19, więc jest większa możliwość wyspania się, zjedzenia na spokojnie obiadu. Tutaj był błąd organizacyjny, który nie może się powtórzyć w przyszłości. Bolesne jest to, że przegrywamy z zespołem, który nie grał jakiejś wielkiej piłki aż 0:3. To nie przystoi moim zawodnikom na tym poziomie - stwierdził szkoleniowiec KSZO.

- Biorę odpowiedzialność za to, jak się zaprezentowała drużyna, ale to nie może się powtórzyć w przyszłości. Jeśli chcemy grać w górnej części tabeli i spokojnie uniknąć degradacji, to jazda w dniu meczu, który rozgrywany jest o godzinie 15, to jest partyzantka - przyznał Kasperczyk.

Bez Wróbla i Kardasa w Katowicach

Ostrowczanie w najbliższym meczu ligowym wystąpią w bardzo osłabionym składzie. Nie zagra kontuzjowany po meczu z Flotą Adam Cieśliński, pauzujący za czerwoną (kontrowersyjną) kartkę w spotkaniu z Sandecją Michał Wróbel oraz za czwarty żółty kartonik filar obrony KSZO - Radosław Kardas. trener Kasperczyk jednak wierzy w swoich piłkarzy w spotkaniu z GKS Katowice. - Mam nadzieję, że od środy w mediach będzie pisało się już o dobrym występie KSZO w Katowicach. Wypada nam w tym meczu Michał Wróbel - szkoda, bo pomimo tego, że przegraliśmy 0:3, to ten chłopak wybronił nas przed wyższą porażką. Nawet w tych sytuacjach, w których padały bramki, to były gole po dobitkach. Michał wybronił oba strzały, jednak na to co się działo już po tych interwencjach nie miał wpływu. Zabrakło bowiem asekuracji. Przy sytuacji, w której dostał czerwoną kartkę, uważam, że była ona mocno kontrowersyjna. Piłka odbiła mu się od klatki, później gdzieś przypadkowo od ręki. Nie było to celowe zagranie. To nie tłumaczy oczywiście wyniku i postawy zawodników, ale uważam, że sędzia nie powinien zachowywać się w ten sposób. Ale stało się, jak się stało. Później w bramce stanął Łukasz Szymoniak, który poślizgnął się przy interwencji i padła trzecia bramka. Drugim zawodnikiem, który nam wypadł, jest Radosław Kardas.

Nie zagra również kontuzjowany Adam Cieśliński, którego przerwa portwa do końca rundy.

Szczególnie brak stopera KSZO może być widoczny, gdyż to zawsze grający na dobrym poziomie zawodnik, który potrafi - wspólnie z Tomaszem Ciesielskim - dyrygować ostrowieckim zespołem. - Widać było, że chciał on coś w tym meczu zrobić. Nie grał może jakiejś wielkiej piłki, ale starał się podpowiadać, chciał pomóc zespołowi. To był w sumie jedyny zawodnik z pola, do którego mogę nie mieć pretensji. Pozostali zagrali futbol "autokarowy" - dodał trener KSZO.

Dobrze się zaprezentować

Trener KSZO od zawsze wierzy w swoich piłkarzy, nawet kiedy przegrywają mecz. Na każdym kroku podkreśla, że zarówno on, jak i sami zawodnicy znają swoja wartość i w każdym meczy będą walczyć o jak najlepszy rezultat. W najbliższym meczu z GKS Katowice wszystko zweryfikuje boisko. Z pewnością będzie to niesamowicie trudny mecz dla pomarańczowo-czarnych, jednak dopóki piłka w grze każdy może w Unibet I lidze wygrać z każdym. - Zespół Katowic jest groźny zwłaszcza u siebie. Podobnie jak Sandecja, nie przegrali jeszcze u siebie. Ja chciałbym w tym meczu zobaczyć drużynę KSZO z Łodzi lub z Bielska. To jest moje życzenie i ja ze swojej strony na pewno zrobię wszystko, by mimo tych braków zaprezentować się dobrze i przywieźć jakąś zdobycz punktową. Nastroje musza się polepszyć, bo w perspektywie już mamy kolejny, sobotni mecz z MKS Kluczbork, gdzie ten zespół zaczął grać, więc trzeba go szanować - zakończył Robert Kasperczyk.

Komentarze (0)