W spotkaniu Hellas Werona - ACF Fiorentina padł niezwykły gol. W 89. minucie Cristiano Biraghi przelobował bramkarza gospodarzy Lorenzo Montipo strzałem z blisko... 60 metrów.
Tego trafienia "na żywo" nie pokazała telewizja. Wszystko przez realizatora, który po prostu się zagapił. Najpierw zdecydował, że widzowie obejrzą cierpiącego zawodnika, a potem pokazał poprzednią akcję, zwieńczoną strzałem w słupek.
Gdy powtórka dobiegła końca, oczom widzów ukazała się radość piłkarzy Fiorentiny. - Co tu się dzieje? Co tu się wydarzyło? Gol? Nie no, gol chyba? Realizator nam pokazywał co innego. Czy ja oszalałem? - zastanawiał się komentator Eleven Sports.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: dla takich akcji przychodzi się na stadion
- No 3:0. Co się wydarzyło, drodzy państwo, co się właśnie stało? Czy my spoglądaliśmy gdzie indziej? Nie no, patrzyliśmy w monitor - usłyszeliśmy później z ust komentatorów. - Przedziwna sytuacja... Gol z połowy boiska. No, to trzeba krzyknąć. Szkoda, że państwo i my tego nie widzieliśmy! - padło potem.
Realizator dostał też burę od komentatorów. - Co ty wyprawiasz?! - grzmiał jeden z nich.
Chwilę później widzowie obejrzeli powtórkę niecodziennej bramki. Było to ostatnie trafienie w tym spotkaniu. Fiorentina po końcowym gwizdku cieszyła się z wygranej 3:0.
Czytaj także:
> Lewandowski na okładce gazety. Ten tytuł mówi wszystko
> Skandaliczny transparent we Wrocławiu. Jest reakcja Śląska