Torino przybyło na Allianz Stadium z postanowieniem przerwania wieloletniej serii bez zwycięstwa w derbach. Już w 2. minucie Granata zdobyła prowadzenie 1:0. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłka została zgrana przez Alessandro Buongiorno do Yanna Karamoha, a ten pokonał Wojciecha Szczęsnego uderzeniem z bliska. Na stadionie Juventusu zrobiło się cicho, ponieważ gospodarze zaliczyli falstart.
156. derby Turynu rozpoczęły się od piłkarskiego trzęsienia ziemi i Juventus musiał ruszać do ataku. W 16. minucie Bianconeri doprowadzili do remisu 1:1. Juan Cuadrado pokonał Vanję Milinkovicia-Savicia mocnym kopnięciem. Kolumbijczyk znalazł się na zamknięciu akcji Filipa Kosticia i zakończył strzałem wrzutkę, która przeleciała sekundę wcześniej obok Dusana Vlahovicia.
Konfrontacja po pierwszej wymianie ciosów rozpoczęła się praktycznie od początku. Poza wspomnianym już Wojciechem Szczęsnym na boisku był Karol Linetty. Brakowało z kolei kontuzjowanego Arkadiusza Milika.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: dla takich akcji przychodzi się na stadion
Temperatura widowiska spadła, a największa wrzawa w drugim kwadransie została spowodowana wyjściem na rozgrzewkę Paula Pogby. Kibice Juventusu czekali na powrót do sportu Francuza. Trener Massimiliano Allegrego poderwał Pogbę z ławki rezerwowych z powodu urazu Nicolo Fagiolego. W pierwszej połowie nie doszło jednak do roszad personalnych. Pogba pojawił się w grze po przerwie.
Zanim to nastąpiło, Torino odzyskało prowadzenie. W 43. minucie Antonio Sanabria wpakował piłkę między bliższym słupkiem a Wojciechem Szczęsnym do siatki. Nie zastanawiał się on nad sposobem zakończenia ataku po dośrodkowaniu Ivana Ilicia z lewego skrzydła. W rozegraniu akcji uczestniczył kilka sekund wcześniej Karol Linetty. Zrobiło się 2:1 dla Byków na Allianz Stadium, ale nie na długo.
Torino nacieszyło się prowadzeniem jeszcze krócej niż po pierwszym golu. Danilo główkował na 2:2 w czasie doliczonym do pierwszej połowy. Piłka odbiła się od słupka i minęła nieznacznie linię bramkową. Próbował tam cokolwiek zdziałać Vanja Milinković-Savić, jednak Daniele Chiffi dostał na zegarek sygnał o golu. Asystował z rzutu rożnego Angel Di Maria.
Po przerwie kolejna wymiana ciosów, ale tym razem były to uderzenia niecelne Aleksieja Miranczuka oraz Dusana Vlahovicia. Z kolei w 67. minucie na gola zapolował Karol Linetty. Potężne uderzenie Polaka z lewej nogi zatrzymało się na poprzeczce w bramce Wojciecha Szczęsnego. Niewiele zabrakło do gola pomocnika Toro!
Juventus po raz pierwszy wyszedł na prowadzenie w 71. minucie. Ponownie broniący nie poradzili sobie po rozegraniu z rzutu rożnego. Podanie spod chorągiewki trafiło do Federico Chiesy, a miękka wrzutka reprezentanta Włoch została podsumowana strzałem głową przez Bremera. Defensor Bianconerich wyrządził krzywdę poprzedniemu klubowi i faworyt zdobył przewagę 3:2.
Szósta bramka praktycznie zamknęła zabawę, ponieważ była to bramka na 4:2 w 81. minucie. Kolejne trafienie po stałym fragmencie gry zaliczył Adrien Rabiot. Francuz uciekł zawodnikom Granaty i wepchnął piłkę z bliska do siatki po dograniu Filipa Kosticia z rzutu wolnego. Po drodze przedłużył je jeszcze Bremer.
Juventus FC - Torino FC 4:2 (2:2)
0:1 - Yann Karamoh 2'
1:1 - Juan Cuadrado 16'
1:2 - Antonio Sanabria 43'
2:2 - Danilo 45'
3:2 - Bremer 71'
4:2 - Adrien Rabiot 81'
Składy:
Juventus: Wojciech Szczęsny - Danilo, Bremer (90' Leonardo Bonucci), Alex Sandro - Juan Cuadrado (68' Paul Pogba), Nicolo Fagioli, Enzo Barrenechea (68' Mattia De Sciglio), Adrien Rabiot, Filip Kostić - Angel Di Maria (69' Federico Chiesa) - Dusan Vlahović (86' Moise Kean)
Torino: Vanja Milinkovic-Savic - Koffi Djidji (84' Andreaw Gravillon), Perr Schuurs, Alessandro Buongiorno - Wilfried Stephane Singo, Karol Linetty (74' Samuele Ricci), Ivan Ilić, Ricardo Rodriguez (74' Mergim Vojvoda) - Aleksiej Miranczuk, Yann Karamoh (59' Nemanja Radonjić, 74' Demba Seck) - Antonio Sanabria
Żółte kartki: Rodriguez, Ricci (Torino)
Sędzia: Daniele Chiffi
Czytaj także: Fiorentina ratuje sezon. Zejście Karola Linettego było pechowe
Czytaj także: Rewelacja Pucharu Włoch nie hamuje. Pokonała kolejnego mocarza