Od smutku po euforię. Barcelona przed tygodniem przegrała w La Liga na wyjeździe z Almerią i jej przewaga nad Realem Madryt stopniała. W czwartek w półfinale Pucharu Króla zespół Xaviego pokonał mistrzów Hiszpanii na Santiago Bernabeu.
Niedzielny rywal Valencia ma swoje problemy. Zespół przed potyczką plasował się w strefie spadkowej i miał duże problemy z punktowaniem.
W składzie Barcelony, której z ławki nie mógł prowadzić zawieszony Xavi, zabrakło kontuzjowanego Roberta Lewandowskiego. Wciąż urazy leczy także Ousmane Dembele. Nie zagrali również Pedri i Gavi.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: dla takich akcji przychodzi się na stadion
Goście od początku byli uważni w tyłach. Z kolei z przodu obronie lidera La Liga urywać starał się Samuel Lino. Bez większego powodzenia. Barcelona dość szybko, bo już w 16. minucie, objęła prowadzenie. To była pierwsza groźniejsza próba gospodarzy. Sergio Busquets zagrał za plecy obrońcy do wychodzącego na czystą pozycję Raphinhy. Z bramki wyszedł Giorgi Mamardashvili i został przelobowany.
Stracony gol sprawił, że goście zaczęli się gubić. Barcelona powinna zadać drugi cios. Jednak dobre okazje zmarnował, wciąż szukający formy, Ansu Fati. Piłki w bramce nie był także w stanie umieścić Raphinha. W 32. minucie groźnie z dystansu przymierzył Ferran Torres, Mamardaszwili odbił piłkę.
Przyjezdni obudzili się w końcówce 1. połowy. Na więcej gościom pozwoliła Barcelona i mogła słono za to zapłacić. W 39. minucie błąd popełnił Marc-Andre ter Stegen, który tak wybijał piłkę, że podał ją Alexowi Lino. Ten jednak zmarnował szansę, uderzając ponad poprzeczką. Chwilę przed przerwą pod bramką Barcelony powstało zamieszanie, goście nie byli w stanie wyrównać.
Po zmianie stron początkowo nieśmiało atakowała Valencia. W końcu przebudzili się gospodarze. W 53. minucie uderzał Jules Kounde, Hugo Guillamon Sanmartin zagrał ręką, arbiter podyktował rzut karny. Do piłki chciał podejść Fati, ale piłki nie oddał mu Ferran Torres, który po chwili z jedenastu metrów trafił w słupek. Minęło kilkadziesiąt minut i drugi słupek tej samej bramki obił Fati.
Trzy minuty później problem miała Barcelona. Po błędzie Kounde sam naprzeciwko bramkarza wyszedł Duro i sfaulował go Roland Araujo. Obrońca wyleciał z boiska.
Valencia grając w przewadze długo nie była w stanie zdominować Barcelony. W końcówce goście musieli zacząć ryzykować. Przyjezdni nie mieli czego bronić, grali w przewadze, ale z przodu nie mieli zbyt wielu argumentów.
W 86. minucie goście domagali się podyktowania rzutu karnego Franck Kessie podciął w polu karnym Jesusa Vazqueza, ale "jedenastki" nie było. VAR także nie interweniował.
Lider La Liga dowiózł skromne prowadzenie do końca i ze spokojem może oczekiwać na wieczorny mecz Realu Madryt z Realem Betis. Teraz denerwować muszą się Królewscy.
FC Barcelona - Valencia CF 1:0 (1:0)
1:0 - Raphinha 16'
W 56. minucie Ferran Torres nie wykorzystał rzutu karnego (uderzył w słupek).
Skłay:
FC Barcelona: Marc-Andre ter Stegen - Jules Kounde, Roland Araujo, Andreas Christensen, Sergi Roberto (81' Eric Garcia) - Frenkie de Jong (46' Franck Kessie), Sergio Busquets, Alex Balde - Raphinha (87' Angel Alarcon), Ansu Fati (61' Marcos Alonso), Ferran Torres.
Valencia CF: Giorgi Mamardashvili - Dimitri Foulquier, Eray Coemert (55' Mouctar Diakhaby), Cenk Ozkacar, Jesus Vazquez - Thierry Correia (61' Samuel Castillejo), Ilaix Moriba (61' Fran Perez), Hugo Guillamon Sanmartin, Andre Almeida (78' Yunus Musah), Samuel Lino (78' Justin Kluivert) - Hugo Duro.
Czerwona kartka: Araujo (Barcelona), /faul taktyczny, 59'/.
Sędzia: Javier Alberola Rojas.
Czytaj także:
Pachniało niespodzianką na koniec kolejki w La Liga. Odrodzenie Villarrealu
Real Sociedad wciąż w kryzysie. Niespodzianka na początek kolejki