Po raz drugi w sezonie remisem 1:1 zakończył się mecz Górnika Łęczna z Ruchem Chorzów. Wynik otworzył spadkowicz z PKO Ekstraklasy, po godzinie gry wyrównał wicelider Fortuna I ligi.
- Na koniec można mówić o sprawiedliwym wyniku. Od początku graliśmy o zwycięstwo, niestety gospodarze mieli dziś w składzie Krykuna, który narobił nam sporo problemów. Z jego strony groziło nam największe niebezpieczeństwo - powiedział po spotkaniu trener Niebieskich Jarosław Skrobacz.
- Chwała drużynie, że podniosła się po przerwie. Musieliśmy zagrać trochę bardziej bezpośrednio. W pierwszej połowie chcieliśmy się utrzymywać przy piłce, a to nie do końca się udawało. Wiadomo, jaka jest pora roku. Nawierzchnia była trudna. Ona nam nie pomagała, piłka skakała, trudno było ją opanować. Szanujemy punkt, bo w końcowym rozrachunku każdy może być ważny - dodał.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: dla takich akcji przychodzi się na stadion
Punkt cenił także Ireneusz Mamrot. Dla szkoleniowca Górnika był to pierwszy mecz na ławce drużyny z Łęcznej w Fortuna I lidze. - Mam mieszane uczucia. Do 60. minuty realizowaliśmy założenia, Ruch nie miał czystych okazji. Obowiązkowo w takim meczu trzeba trafić na 2:0. Mieliśmy sporo okazji oskrzydlających, to należy wykorzystać. Od straty gola był problem. Mental musi być inny - stwierdził trener.
- Wiadomo, mecz ma różne fazy. Ruch wypracował sobie kilka okazji w końcówce. Dobrze, że ich nie wykorzystał. Punkt szanujemy, chociaż graliśmy o wygraną. Teraz chcemy przywieźć punkty z Gdyni. Na pierwszoligowe realia było to niezłe widowisko - ocenił nowy szkoleniowiec Górnika.
Czytaj także:
Niedosyt trenera Górnika Zabrze. "Legia miała jedną okazję"
Niespodzianka! Lider Fortuna I ligi poległ w Niepołomicach