0:1 z Koroną Kielce, 1:3 z Radomiakiem Radom, 0:5 z Lechem Poznań. Trzy ostatnie ligowe mecze Lechii Gdańsk to trzy przegrane w kompromitującym stylu. W żadnym z nich gdańszczanie nie zasłużyli na choćby punkt. Z Radomiakiem i Lechem byli totalnie bezradni, a na boisku widoczna była różnica klas. W Kielcach przegrana była minimalna, natomiast należy pamiętać, że Korona przez długi czas grała w osłabieniu.
Trener Marcin Kaczmarek miał za zadanie poprawić grę Lechii w defensywie. Nie dość, że się to nie udało (40 straconych goli), to jeszcze zespół zapomniał, jak się atakuje. Nie ma drugiej tak prymitywnej drużyny w PKO Ekstraklasie. Ślamazarnej, pozbawionej jakiegokolwiek stylu.
Zresztą, Lechia w tym sezonie strzeliła dwadzieścia jeden goli (najmniej w lidze), a prawdziwą katastrofą jest postawa na własnym boisku - zaledwie osiem zdobytych bramek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: dla takich akcji przychodzi się na stadion
Biorąc pod uwagę wyłącznie rundę wiosenną, gdańszczanie zdobyli pięć punktów. Jedyne zwycięstwo odnieśli z fatalną w 2023 roku Wisłą Płock.
W Poznaniu czara goryczy chyba się przelała. Lechia się skompromitowała. To jest sport, piłka nożna, więc różne wyniki są możliwe. Można przegrać, nawet różnicą kilku goli, ale przynajmniej po walce. A jeśli spojrzy się na postawę Lechii w Poznaniu, to nie było tam nic. Panika w defensywie przy choćby delikatnym pressingu Lecha. Błędy w ustawieniu, brak krycia, olbrzymie odległości między formacjami. Piłkarze Kolejorza nawet się nie spocili, a z nieprawdopodobną łatwością strzelili pięć goli. Przykro patrzyło się na osamotnionego Łukasza Zwolińskiego, który próbował startować do pressingu. Kiedy jednak spojrzał się za siebie, widział wyłącznie zawodników Lecha. Nikt nawet nie próbował go wspomagać.
Lechia przyjechała do Poznania po najniższy wymiar kary, a nawet to się nie udało. Nie było chęci gry do przodu. W tyłach mieliśmy pokaz nieudolności, co skutkowało przyjęciem aż pięciu goli od Lecha.
Za to winę ponosi trener Kaczmarek. Wydaje się, że mecz w Poznaniu był tzw. gwoździem do trumny. Z tym szkoleniowcem gdańszczanie mają iluzoryczne szanse na utrzymanie. To człowiek z Gdańska, ma ten klub w sercu, ale w obecnej sytuacji zarząd nie może kierować się sentymentami. Potrzeba wstrząsu, kogoś nowego na ławce, ze świeżym spojrzeniem i pomysłem na drużynę.
Oczywiście to nie tak, że trener jest największym problemem. Mówi się, że ryba psuje się od głowy. W tym przypadku bałagan w zarządzie ma olbrzymi wpływ na zespół. Zmiana trenera nie będzie oznaczać, że kryzys jest zażegnany. Natomiast jest ona konieczna, bo może zadziałać krótkofalowo, być czymś w rodzaju znieczulenia i pozwolić pomóc uniknąć katastrofy, jaką byłby spadek.
- Zostało wiele bezpośrednich meczów, a strata punktowa nie jest zbyt duża. Jednak po takim spotkaniu jak to w Poznaniu, trudno oceniać co wydarzy się w najbliższej - to słowa Kaczmarka po meczu z Lechem.
Przegrana w Poznaniu była rzecz jasna wkalkulowana, nawet jeśli Lech w tym sezonie spisuje się w kratkę. W następnej kolejce Lechia zagra natomiast przed własną publicznością z Miedzią Legnica. To będzie mecz o tzw. sześć punktów. W przypadku przegranej kierownik klubu będzie mógł powoli sprawdzać ceny noclegów w Rzeszowie, Sosnowcu czy Łęcznej, bo wiele wskazuje na to, że w przyszłym sezonie Lechia będzie jeździć na wyjazdy właśnie tam.
Tomasz Galiński, WP SportoweFakty
CZYTAJ TAKŻE:
Szalony mecz drużyny Ronaldo! Końcówka to jakiś kosmos [WIDEO]
Zdumiewający wynik w Holandii. "To największe upokorzenie w mojej karierze"