Problemy zwiastowała już sytuacja chwilę przed rzutem karnym dla FC Barcelony. Ferran Torres chwycił piłkę i za żadne skarby nie chciał oddać jej Ansu Fatiemu. Między piłkarzami doszło do sprzeczki.
To była 55. minuta, gospodarze prowadzili 1:0 po trafieniu Raphinii z początku meczu. W końcu "jedenastkę" wykonał Torres i zrobił to w najgorszy możliwy sposób. Uderzył słabo, a piłka odbiła się od słupka i wyszła w aut. Xavi wystawił swojego brata na minę. To właśnie jego krewny, Oscar Hernandez, zastąpił na ławce rezerwowych zawieszonego za kartki trenera Barcelony.
Wprawdzie już chwilę później Fati mógł podwyższyć wynik i zadrwić z Torresa, ale piłka po jego strzale też trafiła w słupek. Barcelona cały czas miała skromną zaliczkę, miała niezłe sytuacje, ale z każdą minutą drugiej połowy Valencia łapała wiatr w żagle.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: z piłką wyczynia cuda. Zobacz popisy gwiazdy Barcelony
Aż nadeszła 59. minuta. Goście ruszyli do ataku, a Jules Kounde wsadził kolegę na minę. Francuz próbował głową zagrać piłkę do bramkarza. Przejął ją rywal, a Ronald Araujo stanął przed dylematem - zdać się na bramkarza czy się poświęcić. Urugwajczyk wybrał to drugie. Sprowadził napastnika gości do parteru, a arbiter natychmiast ukarał go czerwoną kartką. Ostatnie 30 minut Barca grała w dziesiątkę.
Choć Xavi i kontuzjowany Robert Lewandowski oglądali spotkanie na innych trybunach, to musieli się w tej sytuacji pochylić i żałować, że nie mogą wziąć spraw w swoje ręce. "Lewy" już poznał smak ratowania kolegów z opresji w starciu z Valencią. W październiku jego gol w doliczonym czasie dał prowadzenie Barcelonie. Teraz miałby szansę na uspokojenie kibiców. Drugi gol w tym momencie meczu mocno przechyliłby szalę zwycięstwa na stronę gospodarzy.
Tymczasem problemy się nie skończyły. Ciśnienie kibicom podwyższył jeszcze Franck Kessie, który na linii pola karnego sfaulował rywala. Wtedy do Barcy uśmiechnął się los. Gdyby sędzia przyznał Valencii "jedenastkę", nikt tej decyzji by nie kwestionował.
Najważniejszy cel został osiągnięty. Barcelona utrzymała przewagę w lidze nad Realem Madryt i będzie ona wynosić co najmniej siedem punktów. Ponadto w tym tygodniu pokonała ich w pierwszym meczu półfinału Pucharu Króla. Jednak w obu meczach gra "Dumy Katalonii" nie porywała. W Pucharze Króla miała jedynie 35 procent posiadania piłki. W niedzielę ta statystyka była lepsza, ale piłkarze popełniali mnóstwo błędów.
- Barcelona to najtrudniejszy klub na świecie - przyznaje Xavi. - Poza wygrywaniem musisz też przekonywać. Mamy bardzo jasną filozofię gry i kibice nie są tak zadowoleni, gdy nie realizujemy jej w pełni - dodaje.
Choć wyniki się zgadzają, to styl gry może być pierwszym sygnałem ostrzegawczym. Kadra jest wąska i bez takich liderów jak Lewandowski, Ousmane Dembele i Pedri w szeregi klubu wkrada się chaos. Brakuje w tej układance elementów, które uporządkowałyby grę i gorące temperamenty kolegów.
Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj też:
Fernando Santos: Tak trudnego początku jeszcze nigdy nie miałem. Kadra ma dwa problemy!
Nowe fakty ws. transferu Lewandowskiego. Barcelona nie zapłaciła polskim klubom!