Jeśli którykolwiek kibic Manchesteru City łudził się, że Fulham może urwać punkty w starciu z Arsenalem, to bardzo szybko został sprowadzony na ziemię.
Kanonierzy od samego początku - mówiąc kolokwialnie - usiedli na rywala, narzucili swoje warunki gry i po prostu wypunktowali zespół gospodarzy.
Strzelanie zaczął w 16. minucie Antonee Robinson, gdy pokonał własnego bramkarza, ale na jego szczęście VAR anulował gola z powodu centymetrowego spalonego. Tyle, że było to jedynie odroczenie wyroku. Pięć minut później Leandro Trossard precyzyjnie zacentrował z rzutu rożnego, a prowadzenie przyjezdnym dał Gabriel Magalhaes.
Po kolejnych pięciu minutach Trossard miał już dwie asysty - tym razem celną główką popisał się Gabriel... Martinelli. Z kolei w ostatniej akcji pierwszej połowy belgijski skrzydłowy dorzucił trzecią asystę, choć akurat tu całą robotę zrobił Martin Odegaard, który opanował piłkę w polu karnym, na dużym spokoju ograł trzech rywali i pewnie trafił do bramki.
Po przerwie wynik już się nie zmienił, a z perspektywy fanów Arsenalu najważniejszą informacją jest powrót do gry Gabriela Jesusa. Brazylijczyk wszedł na murawę w 77. minucie i był to dla niego pierwszy mecz po kontuzji kolana.
Fulham FC - Arsenal FC 0:3 (0:3)
0:1 Gabriel Magalhaes 21'
0:2 Gabriel Martinelli 26'
0:3 Martin Odegaard 45+2'
[multitable table=1494 timetable=10727]Tabela/terminarz[/multitable]
CZYTAJ TAKŻE:
Starcie Polaków w Ligue 1. Hat-trick w cztery minuty i ogromny błąd Mateusza Wieteski
Tomaszewski wbił szpilkę Lechowi. "Jakby obuchem w łeb"
ZOBACZ WIDEO: Tego bramkarz się nie spodziewał. Co on zrobił?!