Kibice Realu Madryt szaleli po tym, co zrobił im Polak. "Nie wytrzymali"

PAP / Mieczyslaw Swiderski / Na zdjęciu: Jan Urban (L) i Stefan Majewski (P)
PAP / Mieczyslaw Swiderski / Na zdjęciu: Jan Urban (L) i Stefan Majewski (P)

Dziennikarze czekali z kamerami pod domem Polaka, przerwano też maturę jego syna w hiszpańskiej szkole. Wszystko dlatego, że Jan Urban strzelił Realowi Madryt trzy gole. El Clasico o godz. 21. Transmisja w Eleven Sports, dostępnym w Pilot WP.

W tym artykule dowiesz się o:

Do dziś na hasło "Urban" odpowiada się w Pampelunie w jeden sposób: "hat trick z Realem Madryt". A od tego wydarzenia minęły 32 lata. Wielki mecz na Santiago Bernabeu dał Janowi Urbanowi nieśmiertelność. Jego syn Piotr wspomina choćby wydarzenie ze swojej matury.

Akcja działa się w szkole w Hiszpanii. - Do sali wszedł mężczyzna w garniturze. Zapytał na głos, gdzie siedzi Piotr Urban. Pomyślałem: "Co się dzieje? Pomyliłem klasy?" Przecież ściągawek nie miałem. Nieśmiało podniosłem rękę spodziewając się kłopotów. Facet miał poważną minę, wyglądał tajemniczo. Poza tym: jak gdyby nigdy nic wszedł do sali w połowie najważniejszego egzaminu w moim życiu. Gdy zobaczył moją dłoń w górze, szeroko się uśmiechnął. "Proszę pozdrowić ojca" - powiedział, odwrócił się i wyszedł. Wszyscy na mnie spojrzeli. Za chwilę wróciliśmy do pisania - wspomina syn Jana Urbana, niegdyś świetnego zawodnika Osasuny.

Pukali po autografy

Piotr Urban, dziś ekspert telewizji Eleven Sports, wcześniej zawodnik i trener, mówi o szaleństwie hiszpańskich kibiców w tamtych czasach. - Ludzie przychodzili pod nasz dom, pukali do drzwi i pytali: "Czy jest Jan? Może tu przyjść i podpisać kilka kartek?" - wspomina z uśmiechem Urban junior.

ZOBACZ WIDEO: "To nie jest tak, że się mądrzę". Robert Lewandowski mówi o swojej roli w Barcelonie

Trzy gole ojca z Realem Madryt pamięta doskonale, ale z kaset wideo. Gdy Jan Urban czarował w Madrycie - w grudniu 1990 roku, Piotr miał cztery lata. - Mama mówiła, że po tamtym meczu drzwi naszego domu były otwarte. W salonie zmieniali się tylko goście. Przychodzili kibice, dziennikarze, a mama przygotowywała przekąski, żeby mogli coś zjeść - mówi Piotr Urban, który ostatnio pracował w Legii jako szef szkolenia akademii.

Urban senior występował w Osasunie w latach 1989-95, strzelił 49 goli w 168 meczach. Później prowadził grupy młodzieżowe klubu z Pampeluny oraz pierwszy zespół w drugiej lidze hiszpańskiej (sezon 2014-15).

- Dziś sporo kibiców myśli, że ojciec strzelił Realowi cztery gole, bo Osasuna wygrała wtedy 4:0 (Jan Urban miał też asystę) - kontynuuje nasz rozmówca. - Jeden z fanów przygotował bardzo grubą książkę z wycinkami artykułów sprzed i po meczu z Realem. Opisał wszystkie gole ojca - technikę uderzenia, z jakiej odległości padły. Przy bombie ojca z daleka, piłka leciała 104 kilometry na godzinę. Dostaliśmy kopię tej książki. Jest w naszym domu w Pampelunie - kontynuuje Piotr Urban.

Dla nich był Messim

I przyznaje, że nie rozmawiał z ojcem o tym hat tricku. - Myślę, że pewnie ma już dość tych wspomnień - śmieje się. Ale Urban junior dobrze pamięta niedawne spotkanie na stulecie Osasuny. - Koledzy z tamtej drużyny mówili, że ojciec był dla nich, jak Leo Messi dla Barcelony - komentuje Urban junior.

Piotr i Jan Urban. Najdziwniejszy mecz w życiu

Mateusz Skwierawski: Wspominanie hat tricka z Realem Madryt faktycznie męczy?

Jan Urban: Ale pan tak przez uprzejmość, prawda?

O pięknych momentach nie można zapominać.

To był mój jedyny hat trick w karierze. W Madrycie doszło do sensacji, mimo że był to dla nas jeden z najlepszych sezonów w historii klubu - wtedy zakończyliśmy rozgrywki na 4. miejscu. Ich kibiców to jednak nie obchodziło.

Jak reagowali?

Było zimno, koniec grudnia. Ludzie w tamtym okresie mieli na stadionach poduszki - wypożyczali je, albo nosili swoje i kładli pod tyłek na chłodne krzesełka. Przy 0:0 był względny spokój, ale przy kolejnych zmarnowanych okazjach Realu słychać było lekkie buczenie. Po golu na 0:3 dość mocno dało się usłyszeć niezadowolenie trybun, doszły gwizdy. A na sam koniec kibice nie wytrzymali i te wszystkie poduszki wylądowały na boisku. Ludzie rzucali je z frustracji, niezadowolenia i wkurzenia. My natomiast dostaliśmy delikatne brawa od fanów Realu. Oni akurat potrafią docenić wyższość przeciwnika.

Miał pan wtedy "dzień konia"? Wszystko panu wychodziło?

Nie, czułem się zupełnie normalnie. Nie dorabiam do tego spotkania żadnej ideologii. Wszedłem dobrze w mecz, on się dla nas nieźle układał i po prostu ciągnęło się dobrą formę do samego końca. Dopiero po spotkaniu doszło do mnie, co zrobiłem. Nie czułem skali tego osiągnięcia nawet w trakcie gry.

Co się działo po meczu?

Wszyscy chcieli ze mną rozmawiać na każdym kroku. Zainteresowanie mediów moją osobą zrobiło się ogromne. Co kilka godzin przyjeżdżał ktoś z kamerą pod dom. Otwierałem drzwi i trzeba było powiedzieć kilka zdań.

Ile trwało to szaleństwo?

Chyba trwa, skoro pan dzwoni. W tym sezonie zostałem zaproszony przez Hiszpanów do komentowania meczu Osasuny z Realem. W Pampelunie był też zwyczaj odtwarzania tego spotkania w telewizji dokładnie 30 grudnia w kolejnych latach.

Kibice dalej pana zaczepiają?

Nie, albo bardzo rzadko. Proszę zwrócić uwagę na mój pesel. Grałem w piłkę bardzo dawno. Starzejemy się, zmieniamy. Do tego chodzę teraz w okularach... Czasem i ja miałem problem, by rozpoznać kogoś, z kim grałem. Poza tym - młode pokolenie utożsamia się z zawodnikami, którzy są w klubie obecnie. Chodzę regularnie na mecz Osasuny, "w spokoju", i mało kto mnie zaczepia. Czasem "starszyzna" krótko mnie pozdrowi. Ale na pewno w Pampelunie wiedzą, kto to jest Urban i co zrobił dla klubu.

Ale pan średnio lubił rozpoznawalność.

Gdy byłem aktywnym piłkarzem, to rozpoznawalność była dla mnie męcząca. Gdzie się człowiek nie obrócił, czuł na sobie wzrok. Zdarzało się dostać zniżkę w restauracji, albo specjalne zaproszenie na obiad. W Hiszpanii kochają futbol, interesują się nim i znają zawodników.

Czasem na wakacjach w dalekich krajach ktoś z towarzystwa rzucił: "To Urban, strzelił trzy gole Realowi". Ludzie dopytywali. - Naprawdę? - i sprawdzali, czy to prawda. Później gratulowali.

Którego gola z trzech strzelonych Realowi lubi pan najbardziej?

Była bramka z główki, techniczne uderzenie przy słupku. Ale gol z 38 metrów naprawdę mi wyszedł. Jedną z cech, którą miałem, to strzał z dystansu. Podprowadziłem, miałem trochę miejsca i zrobiłem "wyjazd". Skończyło się pięknie. 

W niedzielę o bramki z Realem postara się Robert Lewandowski. Jakiego meczu się pan spodziewa?

Otwartego. Strata Realu jest dość duża, muszą szukać zwycięstwa, żeby zniwelować różnicę do Barcelony (obecnie Real traci 9 punktów do pierwszej Barcelony - red.). Spotkań zostało tak niewiele, że jeżeli Real nie wygra, to będzie im bardzo trudno liczyć się w walce o tytuł. A dla Barcelony mistrzostwo Hiszpanii będzie zbawieniem i bardzo dużym osiągnięciem biorąc pod uwagę, co dzieje się wokół klubu. Mam na myśli zmianę trenera, przebudowę kadry, odpadnięcie z pucharów. Dostaną kroplówkę, która postawi klub na nogi.

***

Syn Piotr do dziś nie rozwikłał zagadki z matury. - Nie wiem, kim był ten człowiek. Ale musiał dużo znaczyć, skoro pozwolono mu przerwać maturę - puszcza oko Urban junior. W niedzielę będzie pracował przy hiszpańskim klasyku w telewizji Eleven. - Może teraz hat trick Lewandowskiego? Niech Robert strzeli tyle goli, co ojciec i niech dalej mówi się dobrze o Polakach - kończy Piotr Urban.

Początek meczu FC Barcelona - Real Madryt: 19 marca (niedziela), godz. 21:00. Transmisja TV: Eleven Sports 1, CANAL+ Sport, CANAL+ 4K Ultra. Stream online: Pilot WP, Player, Polsat Box Go, CANAL+ online (wszystkie w odpowiednich pakietach). Relacja LIVE: WP SportoweFakty.

Fernando Santos nie czekał. Zaczął od wstrząsu [OPINIA]

Mateusz Klich jasno o reprezentacji Polski. "Jestem za stary na takie dramaty"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty