Lewandowski zaczął mecz z Realem świetnie. Obrócił się przed polem karnym gubiąc rywala, uderzył bardzo mocno, a Thibaut Courtois interweniował z najwyższym trudem. Później polskiego napastnika nie widzieliśmy często pod grą. Był odcięty w polu karnym przez Edera Militao, musiał szukać szczęścia z daleka - tak jak w drugiej połowie. Wtedy też zabrakło mu niewiele, pomylił się o pół metra.
"Lewy" uczestniczył w krótkich wymianach podań swojej drużyny, raz zagrał bardzo dobrą prostopadłą piłkę i dośrodkował. Widać było jednak gołym okiem, że piłka "nie siedzi" mu na bucie, że to jeszcze nie jest forma z jesieni. Przy efektownej próbie uderzenia nożycami Lewandowski źle trafił w piłkę. Można iść o zakład, że w dobrych czasach przynajmniej uderzyłby w światło bramki. Przy kolejnej sytuacji też strzelił jak nie on - w boczną siatkę.
Trzeba jednak oddać, że zwycięzca ostatniej "Złotej Piłki" - Karim Benzema, napastnik Realu - był po drugiej stronie boiska zupełnie odcięty od gry. Francuz przeszedł obok meczu bez dogodnej sytuacji strzeleckiej.
ZOBACZ WIDEO: "To nie jest tak, że się mądrzę". Robert Lewandowski mówi o swojej roli w Barcelonie
Lewandowski dalej nie może odblokować się w lidze. Od końcówki października ubiegłego roku strzelił tylko dwa gole w La Liga. Zachował się jednak jak pracownik korporacji przed urlopem - załatwił tyle spraw, że przez następne tygodnie nie musiał się o nic martwić.
Lewandowski dalej jest liderem klasyfikacji strzelców La Liga (ma 15 goli), jego drużyna urządziła się na pierwszym miejscu w tabeli, a on spokojnie "chowa" się za wynikami Barcelony.
Bo w ostatnich dziesięciu meczach w hiszpańskiej lidze, w których występował Polak, Barcelona tylko dwa razy traciła punkty (remis z Espanyolem i porażka z Almerią). A spotkaniem z Realem Madryt praktycznie zamknęła ten sezon. Na dwanaście kolejek przed końcem ligi Barcelona ma dwanaście punktów przewagi nad "Królewskimi" i tytuł jest formalnością - a był to najważniejszy cel Barcy w obecnych rozgrywkach.
"Lewy" może pudłować pod bramką rywali, ale gdy zagrywa tak, jak w końcówce El Clasico, to kibice wybaczą mu wszystko. To właśnie podanie piętą Polaka uruchomiło akcję bramkową i zdecydowało o wygranej Barcelony 2:1. Lewandowski może być zadowolony głównie z wyniku, ale ta asysta drugiego stopnia była właśnie na poziomie najbardziej prestiżowych meczów na świecie.
Mateusz Skwierawski, dziennikarz WP SportoweFakty
Kibice Realu Madryt szaleli po tym, co zrobił im Polak. "Nie wytrzymali"