Na świat przyszła córka, Marlena, i matka rodzeństwa nie miała w co włożyć rąk. W domu odbyła się rozmowa. - Musisz zająć czymś młodego, bo nie daję rady - powiedziała mężowi. Żeby odciążyć żonę, Krzysztof Skóraś zabierał chłopca na boisko. I Michała nie dało się już odciągnąć od futbolu.
- Całe życie gram w piłkę, ale do swoich rozgrywek nie przywiązuję dużej wagi. Zawsze były to niższe ligi: A-klasa, okręgówka - opowiada ojciec zawodnika Lecha Poznań. - Misiek jeździł ze mną. Najpierw przyglądał się naszym treningom, później wychodziliśmy razem pokopać. Spodobało mu się, ale nie będę sobie niczego przypisywał... Po prostu wziąłem syna na swoje barki, jakoś pomagałem żonie. Najważniejszą robotę wykonali później trenerzy Michała - opowiada nam Krzysztof Skóraś.
Nie być jak tata
Rodzina piłkarza pochodzi z Jastrzębia, gdzie najczęściej wybieraną ścieżką po ukończeniu szkoły jest praca w kopalni. Krzysztof Skóraś coś o tym wie, ale on taki kierunek traktował jako ostateczność. Jego ojciec, górnik, powtarzał, że to niezwykle ciężki kawałek chleba i nawet nie warto zaczynać.
ZOBACZ WIDEO: Zaczęła krzyczeć do Messiego na autostradzie. Tak zareagował
Krzysztof długo łapał się dorywczych robót w zakładach przemysłowych - na przykład w fabryce Opla w Gliwicach. Miejsca zatrudnienia zmieniał w zależności od tego, kto więcej zapłacił. A zarobki między kopalnią a fabryką aut był nieporównywalne. Skóraś senior miał na utrzymaniu rodzinę i w końcu uległ. Poszedł w ślady ojca.
Od prawie dwudziestu lat pracuje na Pniówku - kopalni w Jastrzębiu - na głębokości prawie tysiąca metrów pod ziemią.
- Pracujemy "na ścianie". Za nią bezpośrednio wydobywa się węgiel - tłumaczy. - Na dole są miejsca, w których temperatura sięga 34, 35 stopni Celsjusza przy 60 procentowej wilgotności. Zmiany są na 6 rano, 12, 18 i o północy. Dojścia do rejonów, w których wykonujemy pracę, są dość dalekie. Liczy się fizyczność. Trzeba z siebie dużo dać, żeby coś zarobić - opowiada Skóraś senior.
I tylko śmieje się na słowa syna. Piłkarz Lecha stwierdził, że gdyby nie wyjechał z rodzinnego miasta, to "na sto procent zostałby górnikiem" (cytat z portalu "Meczyki"). - Na pewno robiłbym wszystko, żeby do tego nie dopuścić. Nie chciałbym, żeby syn skończył na kopalni - opowiada Skóraś senior.
Zadzwonił telefon. "Brzmi średnio"
Z małego Jastrzębia trudno było się wybić, ale momentem przełomowym dla obiecującego juniora był zimowy turniej halowy. Michał Skóraś zgarnął nagrodę dla zawodnika turnieju i króla strzelców. Na Śląsk przyjechał zespół Lecha Poznań z rocznika 2000 i klubowy skaut Tadeusz Jaros.
Wspomina były zawodnik Lecha Ivan Djurdjević, pracujący wówczas w akademii "Kolejorza": - Tadeusz zadzwonił i zaczął od słów: "Widziałem na hali znakomitego chłopaka, skrzydłowego". Od razu mu przerwałem. Na hali panie Tadeuszu? Brzmi średnio. A co on potrafi na normalnym boisku? - dopytywałem. - Zaufaj mi - dodał Jaros i już nic więcej nie powiedział. Warto było go posłuchać - dodaje Djurdjević, dziś szkoleniowiec Śląska Wrocław.
Po tygodniowych testach Skóraś został przyjęty do akademii Lecha we Wronkach. - Miał we krwi grę jeden na jeden na pełnej szybkości, tym zwrócił moją uwagę - opowiada Jaros. - Rodziców nie musiałem przekonywać. Tata od razu miał wielki uśmiech na twarzy - wspomina wieloletni skaut "Kolejorza".
Moment kryzysowy
Skóraś przyznał później, że w wieku 15 lat myślał o rzuceniu piłki. - Miałem bardzo duże problemy z aklimatyzacją w akademii. Szybko opuściłem strefę komfortu, mocno tęskniłem za domem, za rodziną i znajomymi. Przestałem czuć miłość do piłki. Były momenty, że chciałem wracać. Traciłem mobilizację do treningów, źle znosiłem krytykę - mówił w rozmowie z "Weszło".
Krzysztof Skóraś był w szoku. - Nawet nie podejrzewaliśmy, że ma problemy. Nie zająknął się, nie dzwonił. Przyznał się nam dopiero 3 lata później, gdy był już pełnoletni. Gdy trudny okres miał już za sobą, to potwierdził, że przechodził moment kryzysowy - opowiada ojciec piłkarza.
Zawodnik ma już całkiem niezłe CV: udział w mistrzostwach świata w 2022 roku, mistrzostwo Polski z Lechem Poznań i awans do ćwierćfinału Ligi Konferencji z tym klubem. Jego występem na mundialu z Argentyną (0:2) żyła cała kopalnia na Pniówku.
- Chłopaki znają Miśka od małego, każdy był dumny. Do dziś mi gratulują syna. Mnie też rozpiera duma. Aż takiego skoku formy nikt by się chyba nie spodziewał - dodaje Skóraś senior.
Wielkie chwile
Michał Skóraś przekazał do klubowego muzeum but z meczu z Argentyną na mundialu w Katarze i turniejową akredytację. - Musiałem go za język ciągnąć, żeby coś powiedział o tym meczu - śmieje się ojciec zawodnika. - Widział osobowości, które znał do tej pory z PlayStation. Syn powiedział, że na początku trudno było mu się skupić na boiskowych zadaniach, gdy obok biegał Messi i inne gwiazdy - komentuje nasz rozmówca.
Djurdjević zwraca uwagę na wartości, które młody zawodnik wyniósł z domu. - Wytrwałość, charakter, ciężka praca. Często chłopcy wywodzący się z rodzin robotniczych mają dodatkową motywację. Także po to, by pomóc swojej rodzinie - uważa były trener Lecha.
- Wpajaliśmy mu z żoną, że nic nie przychodzi za darmo, że o wszystko trzeba walczyć. Trzeba ciężko pracować i być cierpliwym. Zresztą Misiek znienawidził to słowo. Powtarzaliśmy mu, że musi udowadniać swoją wartość, a szansa w końcu przyjdzie. Tak się stało - komentuje ojciec zawodnika.
Ryzyko śmierci
Tak naprawdę rodzice piłkarza już mogliby cieszyć się emeryturą. - Żona i dzieciaki woleliby, żebym dał już spokój z kopalnią, ale nawet przez myśl mi nie przeszło, by teraz skończyć. Szkoda tych wszystkich lat, a została mi jeszcze chwila moment. Jak Bóg da, to spokojnie sobie dociągnę i będę korzystał z życia emeryta. Zostały jeszcze dwa lata - uśmiecha się Krzysztof.
Choć przyznaje, że ryzyko na kopalni jest duże. W tamtym roku na Pniówku doszło do wybuchu metanu, zginęło pięciu górników.
- Nikt tego nie mógł przewidzieć, chłopaki szli pomagać górnikom, którzy zostali w ścianie. Doszło do ponownego wybuchu i zmarli - opowiada. - Wtedy rejon trzeba było zatamować. Dopiero za jakiś czas będziemy próbowali wydostać ciała, żeby rodziny miały możliwość wykonania pochówku. Przykra sprawa, ale niestety, taka robota - tłumaczy nasz rozmówca.
Ojciec dalej gra
Ojciec piłkarza i jego koledzy czekają na kolejne mecze "młodego" w reprezentacji. Przy okazji Krzysztof Skóraś przygotowuje się do rundy wiosennej w Spójni Zebrzydowice w Lidze Okręgowej. Na razie na własną rękę, bo do pracy chodzi na późniejszą zmianę. Kiedyś nazywano go "najlepszą główką podokręgu Rybnik". W dniu, w którym Skóras junior został powołany na mundial, jego 48-letni ojciec strzelił gola głową w wygranym meczu z WSS Wisła (3:1).
- Byłem skrzydłowym, teraz gram na pozycji numer "9", mniej biegania jest - puszcza oko. - Jakoś nie potrafię skończyć z piłką. Jak zdrowie będzie dopisywało, to zostanę przy futbolu jak najdłużej. Jeżeli Misiu przejął po mnie geny, to znaczy, że też jeszcze trochę pogra. Mam nadzieję, że jak najdłużej na poziomie reprezentacyjnym - kończy Krzysztof Skóraś.
***
Mecz 1. kolejki eliminacji Euro 2024 Czechy - Polska w piątek o godz. 20:45. Transmisja meczu w TVP 1, TVP Sport, Polsat Sport Premium 1 oraz na platformie Pilot WP. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty.
Trener Czechów zaskakuje. "Tu mamy przewagę"
Bramkarz reprezentacji Polski uruchomił zbiórkę. Przed laty stanął przed dramatycznym wyborem