Za nami trzy dni zgrupowania reprezentacji przed meczami eliminacji Euro 2024 z Czechami (24.03) i Albanią (27.03). Wiemy, że polski zespół, jako całość, obrał jasną strategię - przeczekać nawałnicę związaną ze starymi problemami z mistrzostw świata w Katarze i grać na zwłokę. A że w poniedziałek drużyna rozjedzie się do swoich domów - będzie o to dość łatwo.
Chodzi oczywiście o aferę premiową, czyli kilkadziesiąt milionów złotych obiecanych przez premiera Mateusza Morawieckiego za wyjście z grupy na mundialu. Do tej pory nikt transparentnie i uczciwie tego nie wyjaśnił.
I żeby tak pozostało, na konferencję otwierającą zgrupowanie w poniedziałek wysłany został debiutant w kadrze Ben Lederman - którego w Katarze nie było i nawet gdyby chciał, nie może się do tamtych zdarzeń ustosunkować. Do tego zarządzono w kadrze ciszę medialną, co tylko podbija bębenek.
ZOBACZ WIDEO: Grzegorz Krychowiak wróci do reprezentacji Polski? "Nie wykluczam tego"
A przecież po takim wywiadzie, jakiego udzielił Łukaszowi Olkowiczowi bramkarz Łukasz Skorupski, tuż przed najważniejszymi meczami reprezentacji w tych eliminacjach, należałoby zareagować jakkolwiek.
Skorupski jako jedyny z polskiego zespołu nie bał się nazwać rzeczy po imieniu, ale jednocześnie podważył zdanie swoich kolegów z drużyny - kapitana Roberta Lewandowskiego, Grzegorza Krychowiaka i byłego selekcjonera Czesława Michniewicza.
Oto wypowiedzi naszych piłkarzy i trenera po turnieju w Katarze, z grudnia 2022 roku:
Robert Lewandowski: - Cała rozmowa o podziale premii trwała pięć minut. Chcę jasno powiedzieć, że nie było żadnego sporu w reprezentacji między nami a sztabem czy trenerem - przyznał kapitan w rozmowie z Onetem.
Grzegorz Krychowiak: - Nie wyciągaliśmy po nic rąk. To były pieniądze, których nikt od nikogo nie chciał - powiedział pomocnik dla Meczyków.
Czesław Michniewicz: - Nie było żadnej kłótni. Byliśmy w Katarze prawie 20 dni, na temat ewentualnej premii od premiera rozmawialiśmy 5 minut - tłumaczył trener Radiu Zet.
Tymczasem w minioną niedzielę Łukasz Skorupski opowiedział to inaczej: - Zaczęły się kłótnie między nami, rozmowy z trenerem. Tak trochę nakręcaliśmy się już wszyscy w ekipie, tak szczerze powiem: premia, premia, kiedy premia? Wychodzimy z grupy i zamiast się cieszyć, nagle zaczęliśmy kłócić się o tę premię. Ci mają mieć tyle, inni tyle. Ale to tak się kłóciliśmy, że nie gadaliśmy z pewnymi zawodnikami. A dzień wcześniej razem śpiewaliśmy - wspominał bramkarz w szczerym wywiadzie dla "Przegląd Sportowy Onetu".
Kto zatem mówi prawdę?
Niestety, z kadry nikt tematu nie chce podjąć, mając nadzeieję, że sprawa przycichnie. A jak widzimy - nie ma szans, by zatamować wyciek tego szamba. Minęły prawie cztery miesiące od gry Polaków na mundialu 2022, a sprawa premii dalej pozostaje otwarta. Na własne życzenie piłkarzy. Znając to środowisko można być niemal pewnym, że słowa Skorupskiego nie są ostatnimi w tym temacie.
Szkoda w tym wszystkim Fernando Santosa. Portugalski selekcjoner naszej kadry został wsadzony "na konia". Jego przygoda w Polsce zaczęła się od niewypału z polskimi asystentami w jego sztabie. Później doszedł zgrzyt, który wywołał Radosław Michalski, członek zarządu PZPN, kwestionując rolę Grzegorza Mielcarskiego - człowieka, o którego Santos najbardziej zabiegał.
A na koniec Santos zastał w drużynie wielki smród, którego nikt nie zamierza wywietrzyć od tylu miesięcy. Pewnie całą sprawę mogłoby zamknąć proste zdanie, w stylu: "Przepraszamy, powinniśmy lepiej zachować się w tej sytuacji, wyciągniemy wnioski." Od grudnia było sporo czasu na mądre zakończenie tej historii.
Jeżeli wokół drużyny nic się nie zmieni, to po latach zamiast wyjścia z grupy na mundialu, czy awansu na kolejny turniej, wspominać będziemy tylko afery.
"Ta drużyna się rozsypuje". Gorzkie słowa byłego lidera reprezentacji
Fernando Santos nie czekał. Zaczął od wstrząsu [OPINIA]
Oglądaj rozgrywki włoskiej Serie A na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)