Jeszcze w rundzie jesiennej prawdopodobnie żaden z kibiców Legii Warszawa nie wyobrażał sobie wyjściowego składu bez Kacpra Tobiasza. Młody bramkarz prezentował solidny poziom, zaliczał się do ligowej czołówki na swojej pozycji.
Dominik Hładun i Cezary Miszta mogli jedynie podziwiać kolegę z drużyny i pewnie w jakimś stopniu mu zazdrościć. Szczególnie, że zaczęto spekulować o potencjalnym bardzo wysokim transferze Tobiasza w letnim oknie. Momentalnie pojawiło się zainteresowanie kilku zagranicznych klubów.
Tak to jednak w futbolu bywa, że pech jednego jest szczęściem drugiego. W końcówce meczu Legii w Gliwicach Tobiasz zderzył się w Damianem Kądziorem. Od początku uraz wydawał się poważny, a po dokładniejszych badaniach zdiagnozowano kontuzję barku. Spotkanie z Piastem miało miejsce 19 lutego, a więc ponad miesiąc temu.
Pod nieobecność Tobiasza do bramki Legii wskoczył Hładun i... nie daje argumentów, żeby z niego zrezygnować. Zaczął od meczu z Widzewem Łódź, w którym puścił dwa gole, ale w czterech kolejnych meczach (licząc ligę i Puchar Polski) za każdym razem zachowywał czyste konto. Za chwilę może się więc okazać, że nawet jeśli Miszta wyzdrowieje, to wcale nie musi od razu wrócić między słupki.
ZOBACZ WIDEO: Zaskakujące opinie nt. Roberta Lewandowskiego. Oto co napisali Hiszpanie
Długo czekał na szansę
- Na samym początku trochę zderzyłem się ze ścianą. W Zagłębiu byłem pierwszym bramkarzem, przychodzę i nagle staje się numerem trzy. To nie była łatwa sytuacja, ale życie dużo mnie nauczyło. Wiem, że czasem warto jest poczekać i nie wyciągać pochopnych wniosków. Wiedziałem, że Legia będzie chciała rozpocząć sezon młodzieżowcem w bramce. Szukałem swojej szansy w meczu pucharowym. Stało się jednak inaczej. Ten okres nie był łatwy. Nie mogłem pozwolić sobie na to, żeby zamknąć się w pokoju. Nie chciałem zwalać na nikogo winy. Toczyłem dużo rozmów z samym sobą. Miałem dwa wyjścia – albo się poddać i zaakceptować taką rolę, albo jeszcze mocniej pracować nad mankamentami. Jestem piłkarzem, który nigdy się nie poddaje. Chciałem walczyć o swoje. Zostajesz po treningach, robisz więcej, chodzisz na siłownię, po prostu nie składasz broni - przyznał Hładun w rozmowie z oficjalną stroną Legii.
Swój premierowy mecz w pierwszej drużynie Legii rozegrał... przeciwko Widzewowi niespełna miesiąc temu. Wcześniej nie dostawał nawet szans w Pucharze Polski - tam bronił Miszta. Hładun zaliczył jedynie cztery występy w trzecioligowych rezerwach stołecznego klubu.
Teraz jednak to on ma argumenty po swojej stronie. - Mój plan był taki, żeby dobrze zastąpić "Tobiego" i namieszać pozytywnie w głowie trenera. Mam nadzieję, że sztab ma teraz ciężki wybór, na kogo ostatecznie postawić. Ja swój pierwszy plan zrealizowałem. Teraz decyzja należy do trenera - dodał Hładun.
Ale gdyby jednak Runjaić ostatecznie wrócił do Miszty? - Myślę, że czułbym taką piłkarską złość, ale decyzję trenera trzeba szanować. Ja dalej zostanę tym samym Dominikiem, nic się nie zmieni. Nie zamierzam się obrażać tylko dalej robić swoje. Wiem, że tylko wtedy moja praca zostanie doceniona - podsumował 27-latek.
To byłoby nieeleganckie
Nie chcemy być w skórze trenera bramkarzy Legii i Kosty Runjaicia. Stoją bowiem przed bardzo trudnym zadaniem i zapewne zadają sobie pytanie: co robić? Docenić formę Hładuna, być sprawiedliwym i pokazać całej drużynie, że liczy się aktualna dyspozycja, a nie hierarchia ustalona na początku sezonu, czy może wymazać ostatni miesiąc i wrócić do tego, co było przed kontuzją Tobiasza?
- Kacper Tobiasz i Czarek Miszta to świetni bramkarze, młodzi i utalentowani, ale moim zdaniem Dominik jest o pół kroku przed nimi. Nie mam z nim prawie żadnego kontaktu, ale wiem, że kiedy latem decydował się na podpisanie kontraktu z Legią, powiedział, że jak dostanie szansę, to jej nie wypuści i nie odda miejsca między słupkami - mówił parę dni temu Grzegorz Szamotulski w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
- Wydaje mi się, że Kosta Runjaić zdaje sobie sprawę, że byłoby nieelegancko i chyba niestosowanie zmieniać bramkarza po powrocie Kacpra Tobiasza po kontuzji, biorąc pod uwagę doskonała dyspozycję Dominika Hładuna. Wydaje mi się, że Tobiasz będzie musiał poczekać ponownie na swoją kolej - dodał Marek Jóźwiak na portalu "Weszlo.com".
CZYTAJ TAKŻE:
Analitycy już nie są tacy pewni. Maleją szanse Polaków na awans
Ostra opinia o kadrowiczu. "Nie dorasta do poziomu reprezentacji"