Holender ani razu nie wymienił nazwiska Pawła Raczkowskiego, lecz to on w końcówce pierwszej połowy puścił grę po taktycznym faulu Konstantinosa Triantafyllopoulosa, który przerwał groźną kontrę "Kolejorza". Zrobił to, mając już na koncie żółtą kartkę.
- Zazwyczaj nie mówię o sędziowaniu, jednak muszę zrobić wyjątek. Ten sędzia jest najgorszy w Polsce, a na pewno dotyczy to jego pracy w meczach Lecha. To nie pierwszy, a już chyba szósty raz, gdy jego decyzje wpływają na wynik - stwierdził na konferencji prasowej John van den Brom.
- Hitowe spotkania wymagają najlepszych arbitrów. Tak nie było i to się zdarzyło po raz kolejny. Mógłbym oczywiście mówić o moim zespole, jego grze, ale najważniejszym aspektem było właśnie sędziowanie. Brak drugiej żółtej kartki w drugiej połowie to wielki błąd. Nikt nie chce, żeby zawodnicy wylatywali z boiska, lecz to była oczywista sytuacja. Nie tylko ta decyzja była absurdalna, ale też jej tłumaczenie. Nie do końca chciało mi się go słuchać, bo uważam, że arbiter był nieszczery. Chyba sam się nie zgadzał z tym co mówi. Mam nadzieję, ze prowadził nasz mecz po raz ostatni - oznajmił Holender.
ZOBACZ WIDEO: Idą zmiany. "Santos nie będzie chciał się cofnąć"
- Kiedy ja popełniam błąd, umiem się do niego przyznać, dlatego nie możemy tego dłużej akceptować. Co do samej gry, przy golu na 1:2 zdarzył nam się błąd, jednak reakcja była błyskawiczna i to mi się podobało. W ogóle druga połowa w naszym wykonaniu była lepsza. Z pierwszej nie byłem do końca zadowolony - dodał van den Brom.
Jens Gustafsson ze zrozumiałych względów na sędziowaniu się nie skupiał. - To był ciężki mecz i jestem zadowolony z jednego punktu. Pierwsza połowa to był prawdziwy rollercoaster. Już na początku mieliśmy świetną szansę Kamila Grosickiego. Szybko jednak musieliśmy dokonywać zmian z powodu kontuzji. Efekt był taki, że na drugą połowę w trakcie gry została nam zaledwie jedna - powiedział opiekun szczecinian.
- Po przerwie Lech podchodził wysoko i jedyne rozczarowanie to fakt, że nie potrafiliśmy dłużej utrzymać prowadzenia 2:1. Zastanawiałem się, czy nie zdjąć z boiska Kostasa Triantafyllopoulosa, ale wcześniejsze zmiany sprawiły, że nie miałem zbyt dużego pola manewru. Porozmawiałem z nim w przerwie i usłyszał ode mnie, że ma się pilnować - zakończył Gustafsson.