Alexander Gorgon nie znalazł się w podstawowym składzie, ale na boisko wszedł już w 10. minucie za kontuzjowanego Pontusa Almqvista. Austriak pozostał w grze do końca dramatycznego meczu z Lechem Poznań. W 63. minucie Gorgon wykorzystał błąd w wyprowadzeniu piłki Filipa Bednarka i strzelił do bramki po asyście Sebastiana Kowalczyka.
- Przeżyłem szalony dzień. Zawsze trzeba być przygotowanym do wejścia na boisko i tym razem pojawiłem się w grze za kontuzjowanego Pontusa. Dobrze wszedłem w mecz, choć to nie są łatwe sytuacje, a zdobyta bramka to piękny dodatek - mówił Aleksander Gorgon przed kamerą klubowej telewizji.
Po uderzeniu Gorgona zrobiło się 2:1 i problem Pogoni Szczecin polegał na tym, że pozwoliła Lechowi doprowadzić do remisu po zaledwie dwóch minutach. Sam Gorgon trafił do bramki w PKO Ekstraklasie po 772 dniach przerwy. Poprzedniego gola zdobył przed poważną kontuzją w lutym 2021 roku.
- Cały ten mecz był zwariowany. Prawie przegrywaliśmy w nim 0:2, ale nagle Dante obronił rzut karny. To dodało nam energii i poczuliśmy, że musimy jako drużyna ruszyć do przodu. Super, że jeszcze przed przerwą wyrównaliśmy. W drugiej połowie było widać jakość Lecha, ale wywalczyliśmy remis na wyjeździe z ćwierćfinalistą Ligi Konferencji Europy - wspomina Gorgon.
Ostatecznie do sektora gości dostało się dwa tysiące kibiców ze Szczecina, choć w dniach poprzedzających mecz stało to pod znakiem zapytania. W sumie na trybunach było ponad 30 tysięcy osób. - Na stadionie była niesamowita atmosfera. Takie mecze są stworzone dla piłkarzy, każda minuta na boisku jest piękna - podsumowuje Gorgon.
Czytaj także: Klub z PKO Ekstraklasy pokazał nietypową dla siebie koszulkę
Czytaj także: Minęło 18 lat. Majdan dostał 48 godzin. "Inaczej go zabijemy"
ZOBACZ WIDEO: To nowy bohater kadry. Padły słowa o transferze