Dopingowa wpadka reprezentanta Polski. Lech Poznań jest w szoku

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Bartosz Salamon
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Bartosz Salamon

Ta informacja spadła na Lecha Poznań jak grom z jasnego nieba. We wtorek rano klub usłyszał o pozytywnym wyniku badania antydopingowego u Bartosza Salamona. WP SportoweFakty mają najnowsze informacje w tej sprawie!

To był szok. Kiedy we wtorkowy ranek działacze Lecha Poznań odebrali tę wiadomość, po prostu nie mogli w nią uwierzyć. Ale komunikat nie pozostawiał wątpliwości: w organizmie Bartosza Salamona po rewanżowym meczu z Djurgaardens, wykryto obecność niedozwolonej substancji.

W komunikacie klubu, który pojawił się we wtorek późnym popołudniem podano, że chodzi o chlortalidon.

Jak podkreśla Lech, to lek na nadciśnienie. Mistrz Polski przekonuje, że ten medykament piłkarzowi nie przynosi żadnych korzyści. No, ale w tym miejscu trzeba jednak przypomnieć, że jest jednak na liście substancji zakazanych.

ZOBACZ WIDEO: Polak rozpalił dyskusję. Mocna odpowiedź

Po pierwszym szoku zaczęli działać

Niemniej po pierwszym szoku Lech zaczął działać. Mimo że piłkarze mieli we wtorek dzień wolny, to Bartosz Salamon pojawił się w klubie i długo rozmawiał z działaczami. Zawodnik podkreślał i zapewniał, że nie brał nic na własną rękę, że wszystko było konsultowane z lekarzem klubowym. Przypominał, że przez kilkanaście lat gry we Włoszech był badany pewnie ponad 100 razy i nigdy nic takiego nie miało miejsca.

Ci, którzy znają Salamona lepiej, przekonują, że zawodnik konsultował nawet te leki, o których z góry wiadomo, że niemal na pewno są bezpieczne. Niemniej znów: z jakichś powodów zakazana substancja znalazła się w jego organizmie.

Będzie próbka B i badanie z włosa

Lech oczywiście wystąpi o badanie próbki B, choć wiadomo (w klubie też są tego świadomi), że rzadko kiedy daje ona inny rezultat niż próbka A. To zaś oznacza, że klub najpewniej będzie starał się inną drogą udowodnić niewinność swojego piłkarza.

Z własnej inicjatywy Lech przeprowadzi dodatkowe badania Salamona, również z włosów zawodnika. Lech nawiązał też współpracę ze specjalistami w tych sprawach, prosząc ich o analizę sytuacji i ewentualną pomoc.

Klub zabezpieczył też lekarstwa, które - jak wynika z dokumentacji medycznej - brał Salamon. To leki w teorii bezpieczne, ale zostaną przeanalizowane pod kątem ewentualnego zanieczyszczenia.

Lechowi nic nie grozi

Jedno jest pewne: klubowi nic nie grozi, Lech spokojnie może się przygotowywać do meczów z Fiorentiną. Zresztą, Salamon również, bo nie został zawieszony, może grać do wyjaśnienia sprawy. A to potrwa kilka miesięcy.

Natomiast jeszcze raz: gdyby próbka B potwierdziła obecność zakazanej substancji, a nie udało się udowodnić, że nie było w tym winy piłkarza, to oczywiście Salamonowi grozi dyskwalifikacja.

Salamon jest alergikiem

I jeszcze kilka kwestii. Salamon to alergik, co, jak słyszymy, powoduje, że jest jeszcze bardziej wyczulony na wszelkie medykamenty, bo zdarzały mu się już w przeszłości reakcje alergiczne. Przez to zawodnik rezygnuje z wielu suplementów.

W Lechu zdziwienie budzi jeszcze jedno. Wspomniana substancja ma działania moczopędne, a po meczu ze Szwedami Salamon miał bardzo duży problem z oddaniem moczu i niemal nie wrócił z kolegami samolotem do Poznania, bo napełnienie probówki zajęło mu mnóstwo czasu. Klub był nawet blisko decyzji, że zespół odlatuje bez niego.

To wszystko sprawia, że w Lechu są bardzo zaskoczeni sprawą i deklarują pełne wsparcie dla piłkarza. Salamon jednoznacznie podkreślił (również na Twitterze), że nie ma pojęcia skąd u niego taka substancja. Niemniej jeszcze raz: to on będzie musiał udowodnić, iż niedozwolona substancja znalazła się w jego organizmie bez jego woli i świadomości.

Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty

Tym golem Polak zachwycił Włochy
Media są pewne w sprawie Messiego

Źródło artykułu: WP SportoweFakty