Nie ma wątpliwości co do tego, że globalnie to właśnie rywalizacja FC Barcelony z Realem Madryt jest tą najbardziej emocjonującą. Pasjonują się nią ludzie z całego świata i nie zmienia się to bez względu na to, jakie gwiazdy występują w tych drużynach, czy też w jakich momentach swoich historii są oba kluby.
El Clasico rozgrzewa i zapewne będzie to robiło przez wiele kolejnych lat. Jednocześnie łatwo zauważyć, że gdy przychodzi do bezpośredniej walki o jakieś trofeum, emocje są zdecydowanie większe. Ogromne znaczenie miał Klasyk, który został rozegrany niespełna dwa tygodnie temu.
Wtedy pierwsza Barca pokonała drugi Real i zwiększyła swoją przewagę w tabeli do 12 punktów. Tym samym Blaugrana w tym "dwumeczu" z odwiecznym rywalem zrobiła wielki krok w kierunku zdobycia pierwszego trofeum. Teraz czeka ją druga część tej batalii.
ZOBACZ WIDEO: Nowy lider obrony? "Pokazał, że jest szefem"
Oczywiście Katalończycy mają przewagę przed tym spotkaniem, bo pierwszy mecz na Santiago Bernabeu wygrali 1:0. Zatem sytuacja jest dla nich trochę lepsza, niż dla ich rywali, ale wciąż nie ulega wątpliwości, że nic nie jest rozstrzygnięte i wszystko stanie się jasne dopiero na Camp Nou.
Mówili o tym trenerzy obu drużyn i takie są fakty. Nie zmienia to jednak faktu, że podejście Xaviego do tego starcia może być inne niż chociażby do tego wspominanego ligowego sprzed kilkunastu dni. Wtedy Barca też nie musiała wygrywać, ale było to wskazane, aby uciec rywalowi w tabeli, a teraz takie zwycięstwo byłoby hucznym podstemplowaniem awansu do finału Pucharu Króla.
Zapewne wszyscy sympatycy Blaugrany chcieliby takiego rozwiązania, ale raczej nikt nie będzie narzekał, jeśli ta batalia zakończy się remisem, który ostatecznie i tak da awans. Szczególnie, jeśli spojrzymy na osłabienia, z jakimi musi zmagać się Xavi.
Katalończycy przystąpią do tego meczu z kilkoma poważnymi ubytkami. Przyzwyczailiśmy się już do kontuzji takich graczy jak Pedri, czy Ousmane Dembele, ale w porównaniu z poprzednim Klasykiem, nie może zagrać dwóch innych zawodników. Poza kadrą meczową są bowiem Frenkie de Jong oraz Andreas Christensen.
Dlatego też skład będzie solidnie oddalony od "pierwszego garnituru", ale trzeba sobie jakoś radzić. Nie zmienia to faktu, że ci gracze, którzy wyjdą na boisko będą bardzo zmotywowani, aby przejść do finałowego starcia i zdobyć drugie trofeum w barwach Barcy.
Drugie, bo przecież w styczniu ta drużyna zdobyła Superpuchar Hiszpanii, który dla części z tych zawodników był jednym z pierwszych tytułów wywalczonych w ich seniorskich karierach, a dla Gaviego w ogóle pierwszym. Dlatego też nie może przejść bez echa to, że ten zespół jest naprawdę głodny sukcesów i prze do kolejnych laurów.
Oczywiście są tam doświadczeni i utytułowani gracze jak Robert Lewandowski, ale to nie zmienia faktu, że cała drużyna chce wygrywać i cieszyć się z pucharów. A gdy na jej drodze staje odwieczny przeciwnik w postaci Realu Madryt, ta motywacja zapewne idzie do góry o kolejny poziom.
Tak się w tym sezonie złożyło, że Barcelona najważniejsze mecze w walce o swoje trofea na krajowym podwórku rozgrywa właśnie bezpośrednio z największym rywalem. Nie da się zapomnieć wpadki w Lidze Mistrzów, ale cała kampania może zostać uratowana poprzez zgarnięcie wszystkiego w Hiszpanii.
Pierwszy gwizdek drugiego meczu półfinałowego Pucharu Króla pomiędzy FC Barceloną a Realem Madryt wybrzmi w środę, 5 kwietnia, o 21:00.
Kuba Duda, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj też:
Szwedzi o wyniku badania Salamona
Legenda żałuje odrzucenia Polski