Darko Jevtić to były zawodnik Lecha, który występował w Poznaniu w latach 2014-19. Z "Kolejorzem" zdobył mistrzostwo i Superpuchar Polski, i dalej kibicuje swojej byłej drużynie. Jevtić obecnie leczy kontuzje i kontynuuje karierę w Rosji - w Rubinie Kazań. Zawodnik mówi o swoich przemyśleniach na temat ostatniego roku Lecha, a także trudnej decyzji o powrocie do Rosji.
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Pewnie patrzysz dziś z zazdrością na Lecha Poznań.
Darko Jevtić: Cały czas śledzę wyniki. Oglądam Lecha w lidze i pucharach, nic się nie zmieniło, zawsze im kibicuje. Przeszli do historii w europejskich pucharach, jestem dumny z drużyny. Bardzo się cieszę z ćwierćfinału Ligi Konferencji. Mają fajną ekipę, dobrą atmosferę. Byłem u nich na świętowaniu mistrzostwa Polski latem ubiegłego roku. Klub wysłał zaproszenie, z chęcią wpadłem. Teraz Lech świetnie funkcjonuje jako zespół.
Dużo różni się od zespołu, w którym występowałeś?
Trudno ocenić. Nam na pewno brakowało trochę szczęścia. W moim pierwszym sezonie zdobyliśmy mistrzostwo Polski i też graliśmy w pucharach - w fazie grupowej Ligi Europy. Na przykład u trenera Nenada Bielicy mieliśmy bardzo dobrą drużynę, z Majewskim, Robakiem, Kownackim, Szymkiem Pawłowskim. Czasem brakowało naprawdę niewiele, by wywalczyć kolejny puchar lub mistrzostwo.
Kogo wyróżniłbyś z obecnego zespołu Lecha?
Michał Skóraś ma gaz, robi "wiatr". Mikael Ishak w każdym meczu jest bardzo groźny. "Marchewa", czyli Filip Marchwiński, wyraźnie odżył. Miał swoje problemy, ale już łapie, o co chodzi. Za moich czasów był bardzo młody. Miał 17 lat, szybko strzelił gola Legii. Spadła na niego duża presja. Może też i sam ją na siebie nakładał? Pamiętam, jak mocno był krytykowany, na pewno to odczuł. Potrzebował spokoju i teraz wszystko puściło. Oprócz tego Lech ma super obronę - z Miliciem czy Salamonem.
Bartosz Salamon został przyłapany na dopingu.
Żartujesz? Nie wiedziałem. Oby wszystko wyjaśniło się korzystnie dla Salamona.
W ostatnich latach wielu młodych graczy wyfrunęło z Lecha do mocnych lig. Jakub Moder, Robert Gumny, Jan Bednarek, Jakub Kamiński... Kto będzie następny?
Skóraś. A po nim Filip Szymczak i "Marchewa". To świetna promocja dla klubu. Z tych zawodników można by stworzyć bardzo mocną jedenastkę. Przykład Lecha tylko potwierdza, że warto pracować z młodymi zawodnikami. Uważam, że w Polsce nikt nie ma takiej akademii, nawet Legia czy Raków. Młodzi zawodnicy wybierają Lecha, bo widzą, że w Poznaniu taki chłopak dostanie szansę.
Mówisz, że oglądasz Lecha, do tego w zeszłym sezonie Raków wyeliminował twój Rubin Kazań w eliminacjach Ligi Konferencji. Polska liga idzie do przodu?
Moim zdaniem byliśmy wtedy lepsi od Rakowa, ale nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji. Grali jednak bardzo dobrze, byli świetnie zorganizowani. W moim ostatnim sezonie w polskiej lidze Raków był beniaminkiem. Od tamtego momentu stał się bardzo silną drużyną. Są nieprzyjemni, zdyscyplinowani, każdy wie, co ma robić na boisku. Fajnie, gdyby Raków utrzymał ten poziom, a inne zespoły z czołówki też zachowały formę. Wtedy cała liga pójdzie do przodu.
Z Rakowem nie pomógł wam nawet Chwicza Kwaracchelia, dziś gwiazda Napoli.
Powiem szczerze: spodziewałem się, że "Kwara" tak wystrzeli w Napoli. To największy talent, z jakim kiedykolwiek grałem. On ma coś z Ronaldinho. Będąc dzieckiem nie mogłem się doczekać tego "cyrku" Ronaldinho na boisku. "Kwara" ma to samo. Już w Rubinie było to widać. U nas trochę za dużo dryblował, czasem nie mógł wyczuć, kiedy uderzyć lub podać. Na treningach potrafił okiwać nas wszystkich, jeden po drugim, ale czasem przesadzał. Teraz idealnie to łączy, złapał balans. W Napoli trener zrobił najlepsze, co mógł - dał mu wolność, pozwolił się kiwać.
Chwicza ma duży atut, bo nawet gdy przegra kilka pojedynków, to spróbuje kolejny raz. Na początku sezonu mówiłem kolegom, że jeżeli "Kwara" dostanie swobodę gry w Neapolu, to zniszczy Serie A. I niszczy.
Słyszę, że cały czas bardzo dobrze mówisz po polsku.
Nie mam aż tak dużo kontaktu z Polakami. W AEK-u mogłem pogadać z Damianem Szymańskim, później trafił do nas Krychowiak. Nie zapomniałem języka. Może jeszcze kiedyś wrócę do Polski jako zawodnik? Byłoby miło. Na razie myślę, żeby jak najszybciej pojawić się na boisku. No i chcemy wrócić do rosyjskiej ekstraklasy, bo Rubin spadł rok temu do drugiej ligi.
W ogóle nie grasz, co się z tobą dzieje?
Zerwałem więzadła krzyżowe w czasie letniego okresu przygotowawczego i musiałem operować kolano. Pojawiły się komplikacje, trzeba było powtórzyć zabieg. Jeszcze nie biegam, ale jest lepiej. Mam nadzieję, że na przyszły sezon będę gotowy do gry. Teraz jestem w Serbii, przyleciałem z Kazania w tym tygodniu i przygotowuje się z trenerem indywidualnie. Co jakiś czas latam do Rosji pokazać się lekarzom.
Postanowiłeś zostać w Rosji po powrocie z Grecji w ubiegłe lato.
Gdy wojna się zaczęła, to byłem jeszcze na wypożyczeniu w AEK-u Ateny. Przyznam, że bałem się wrócić. Nie wiedziałem, co mnie czeka, jak rozwinie się sytuacja w Ukrainie. Mój kontrakt cały czas obowiązywał i nie miałem wyjścia. Na miejscu w Kazaniu mocno się jednak zdziwiłem.
Dlaczego?
Bo w ogóle nie porusza się tematu wojny, jakby nie istniał. Nikt w klubie, na mieście, nie mówi o Ukrainie. Życie wygląda tak samo jak przed wojną, jak w momencie, gdy trafiłem do Rubina z Lecha w 2020 roku.
A jakie jest twoje podejście?
Podszedłem do tego wszystkiego "na chłodno". Jestem przeciwny każdej wojnie, która toczy się na świecie. Gdy umierają ludzie, dochodzi do największego możliwego dramatu. Dla mnie to najgorsza rzecz na świecie. Pozostało mi robić jednak to, czym zajmuje się od początku dorosłego życia, czyli grać w piłkę. Mam kontrakt z Rubinem, który zawarłem przed rozpoczęciem wojny. Całe życie walczyłem, by zostać profesjonalnym piłkarzem - z zaznaczeniem słowa "profesjonalnym". Dlatego do swoich obowiązków, pracy, staram się podejść poważnie.
Miałeś jakieś nieprzyjemności z powodu swojej decyzji, przemyśleń?
Pojawił się hejt, ludzie obrażali mnie w mediach społecznościowych. Rozumiem takie reakcje, bo czasem sam myślałem podobnie i zastanawiałem się nad tym wszystkim. Tylko, że kibice zazwyczaj nie patrzą szerzej. Mam wojnę z tyłu głowy, ale nie chodzę przecież strzelać do ludzi, tylko gram w Rosji w piłkę. Robię swoje.
Wyczuwam "ale".
Piłka to piękny sport z różnymi odcieniami: raz jest fajnie, ale też bywa bardzo słabo. Od początku sezonu głównie przebywam w Serbii na rehabilitacji. Tam inaczej postrzega się Rosję. Serbowie nie odwrócili się od nich tak mocno, jak reszta państw. Oczywiście, nałożyli pewne sankcję, ale w Serbii pamięta się, że gdy my mieliśmy trudne czasy, to Rosja stała za Serbią. Rozmawiamy jednak o rzeczach, na które ja nie mam wpływu. Chcę jak najszybciej wrócić na boisko, a nie zajmować się polityką.
rozmawiał Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty
PZPN komentuje sytuację Bartosza Salamona
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bajeczny gol 17-latka z Legii