Świąteczny nastrój udzielił się Zagłębiu. Podarowało zwycięstwo Wiśle

PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Piłkarze podczas meczu Wisła Płock - KGHM Zagłębie Lubin.
PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Piłkarze podczas meczu Wisła Płock - KGHM Zagłębie Lubin.

Wisła Płock nie była w stanie sama z siebie wykreować sytuacji, ale z pomocą przyszedł zespół Zagłębia Lubin. Po dwóch indywidualnych błędach rywali przed własnym polem karnym Nafciarze strzelili dwa gole i odnieśli upragnione zwycięstwo 2:0.

Są rzeczy, które trudno wytłumaczyć i jedną z nich będzie odpowiedź na pytanie: jakim cudem KGHM Zagłębie Lubin nie zdobyło w Płocku ani jednego punktu? Nie da się odpowiedzieć w sposób logiczny. Goście mieli wszystko w swoich rękach. Przeważali, kreowali sytuacje, również te stuprocentowe.

Wystarczyła jednak prosta strata piłki na własnej połowie, jedno podanie w pole karne Rafała Wolskiego i egzekucja w wykonaniu Łukasza Sekulskiego. To była największa różnica pomiędzy Wisłą Płock i Zagłębiem. W futbolu liczy się skuteczność, a ta była w sobotnie wczesne popołudnie po stronie Nafciarzy.

Ale - co ciekawe - nie była to najbardziej kuriozalna sytuacja w tym meczu. Goście jakby chcieli udowodnić, że niemożliwe nie istnieje i na dwadzieścia minut przed końcem podarowali Wiśle drugiego gola. Jarosław Jach stracił piłkę przed polem karnym na skutek pressingu Bartosza Śpiączki, a w jednym z pierwszych kontaktów z futbolówką prowadzenie Wisły podwyższył Damian Warchoł.

ZOBACZ WIDEO: Idą zmiany. "Santos nie będzie chciał się cofnąć"

To nieprawdopodobne, bo w samej pierwszej połowie Zagłębie powinno - mówiąc kolokwialnie - zamknąć to spotkanie. Miedziowi oddali aż czternaście strzałów, prezentując przy tym dobry futbol. Sytuacji było mnóstwo. Najpierw niecelnie strzelał Jakub Świerczok, później Jach z bliska uderzył prosto w Bartłomieja Gradeckiego.

Najlepszą szansę goście mieli w 34. minucie, gdy Damjan Bohar zagrał na piąty metr do Kacpra Chodyny, ale ten nie potrafił pokonać fantastycznie broniącego golkipera Wisły. Tuż przed końcem pierwszej połowy po doskonałym kontrataku gości pospieszył się Bohar. Strzelał bez przyjęcia z szesnastego metra, natomiast: 1) za lekko, 2) w środek.

Wisła? Cóż, trudno było o pozytywy. Raz z ostrego kąta mocno kopnął Śpiączka, do tego na siłę można było doliczyć dwie kiepskiej jakości próby z dystansu. Sokratis Dioudis zdecydowanie nie był najbardziej zapracowaną osobą na boisku, choć parę razy musiał wykazać się na przedpolu przy jakimś dośrodkowaniu.

Obraz gry zmienił się dopiero po pierwszym golu dla Wisły. Wtedy na boisku zrobiło się sporo wolnej przestrzeni i gospodarze z minuty na minutę czuli się coraz pewniej. A kiedy już zdobyli drugą bramkę, przejęli całkowitą kontrolę nad meczem i nie wypuścili wygranej z rąk. Dzięki temu płocczanie oddalili się od strefy spadkowej na siedem punktów, z kolei Zagłębie ma tylko dwa punkty przewagi nad szesnastym Górnikiem Zabrze.

Wisła Płock - KGHM Zagłębie Lubin 2:0 (0:0)
1:0 Łukasz Sekulski 54'
2:0 Damian Warchoł 71'

Składy:

Wisła: Bartłomiej Gradecki - Aleksander Pawlak (86' Dawid Kocyła), Jakub Szymański, Jakub Rzeźniczak, Steve Kapuadi, Piotr Tomasik - Mateusz Szwoch, Filip Lesniak, Rafał Wolski (78' Dominik Furman) - Bartosz Śpiączka (86' Martin Hasek), Łukasz Sekulski (68' Damian Warchoł).

Zagłębie: Sokratis Dioudis - Mateusz Grzybek, Bartosz Kopacz, Jarosław Jach, Luis Mata (73' Bartłomiej Kłudka) - Kacper Chodyna, Marko Poletanović, Łukasz Łakomy (73' Jakub Żubrowski), Tomasz Pieńko (77' Filip Starzyński), Damjan Bohar (58' Tornike Gaprindaszwili) - Jakub Świerczok (59' Rafał Adamski).

Żółte kartki: Kapuadi, Tomasik, Gradecki (Wisła) oraz Poletanović (Zagłębie).

Sędzia: Paweł Malec (Łódź).

CZYTAJ TAKŻE:
Lechia Gdańsk ma nowego prezesa. Ma mu pomóc doświadczenie z Formuły 1
Bramkarz Zagłębia na radarze znanego klubu. W grę wchodzi wolny transfer

Komentarze (0)