Przez ponad cztery sezony Łukasz Surma bronił barw Ruchu Chorzów. Niechciany w Wiśle Kraków zawodnik otrzymał przy Cichej szansę, którą wykorzystał. Kibice zawsze mogli liczyć na wychowanka Białej Gwiazdy. Surma zawsze walczył do końca. Nie inaczej było w piątkowym meczu, gdzie w barwach Lechii musiał wystąpić przeciwko chorzowianom na ich stadionie. - To był dopiero mój drugi występ przy Cichej od czasów przejścia do Legii. Ruch grał przez kilka lat w drugiej lidze i nie było mnie w Chorzowie - stwierdził były kapitan Niebieskich. - Bardzo się cieszę, że znowu tutaj zagrałem. Mam ogromny sentyment do tego klubu. Życzę mu jak najlepiej. Ruch zawsze będzie w moim sercu - dodał Surma, który do Legii odszedł pod koniec sierpnia 2002 roku.
W piątkowym meczu środkowy pomocnik Lechii należał do najlepszych w swoim zespole. Ambitna gra Łukasza Surmy nie przyniosła jednak efektu punktowego. - Gdzieś od 40. minuty mecz się dla nas zakończył. Trochę się pogubiliśmy. Wcześniej wszystko wyglądało dobrze, bo mieliśmy swoje okazje - podsumował grę gdańszczan w pierwszej połowie Surma. - Później zabrakło nam koncentracji, a może sił. Druga połowa i ostatnie pięć minut pierwszej były słabe w naszym wykonaniu. W efekcie zeszliśmy z boiska pokonani - dodał na koniec ciepło przywitany przez kibiców czternastokrotnych mistrzów Polski pomocnik.