Wyjątkowo długo przyszło czekać kibicom na trybunach Stadionu Miejskiego w Białymstoku na gola w meczu Jagiellonii Białystok z Lechią Gdańsk. W 83. minucie Taras Romanczuk uderzył jednak głową tak, że Dusan Kuciak mógł tylko odprowadzić piłkę wzrokiem. Dzięki temu gospodarze są znacznie bliżsi utrzymania, a gościom spogląda w oczy realne widmo spadku.
To starcie zapowiadało się jako jedno z najciekawszych w 27. kolejce, mimo że tabela mogła mówić co innego. Niemniej właśnie dlatego, że obie drużyny są uwikłane w walkę o życie w PKO Ekstraklasie stawka była bardzo wysoka. Poza tym w jednym i drugim klubie niedawno doszło do zmiany trenera, a to dodatkowo nadały smaczku tej rywalizacji.
Znacznie świeższa jest roszada w sztabie szkoleniowym podlaskiego klubu. Tak się złożyło, że przesunięty przed kilkoma dniami do pierwszego zespołu Adrian Siemieniec dostał szansę debiutu w lidze w Poniedziałek Wielkanocny. Zimnego prysznica jednak nie było, choć na trybunach trzeba było się uzbroić w cierpliwość.
ZOBACZ WIDEO: Idą zmiany. "Santos nie będzie chciał się cofnąć"
W pierwszej połowie Jagiellonia znacznie przeważała. Dość składnie budowała akcje, wykorzystywała problematyczne punkty rywali, ale problemem okazała się skuteczność. Wynik bezskutecznie próbowali otworzyć Bartłomiej Wdowik, Jesus Imaz, Marc Gual czy Taras Romanczuk. Brak celności, ofiarność obrońców i pewna postawa Dusana Kuciaka cały czas utrzymywały Lechię z czystym kontem.
"Lechia grać, kur** mać!" - poniosło się z trybuny gości w 40. minucie. Za chwilę ciśnienie kibicom podniosło się jeszcze bardziej, gdy Nene wpadł w pole karne i jego strzał zatrzymał się na ręce jednego z przeciwników. Damian Sylwestrzak bez wahania wskazał na rzut karny. Do tego podszedł Jesus Imaz, który kilkanaście dni temu zmarnował dwie jedenastki w meczu z KGHM Zagłębiem Lubin (2:2).
Hiszpan nie wyglądał pewnie ustawiając piłkę na "wapnie" i za chwilę potwierdziło się, że nie jest to złudzenie. Kuciak obronił jego płaskie uderzenie, ale zbyt szybko oderwał nogi od linii bramkowej i sędzia nakazał powtórkę. Za drugim razem strzelający spróbował "podcinki" w stylu Antonina Panenki, lecz ta była zupełnie nieudana i zatrzymała się na stojącym na środku bramkarzu. Koszmary powróciły...
Tym razem to schodzących na przerwę piłkarzy Jagiellonii pożegnały gwizdy i okrzyk fanów podobny do tego, który kilka minut wcześniej usłyszeli przeciwnicy. Niewiele jednak pomogło, bo po zmianie stron obraz gry był podobny. A nawet nieco gorszy, bo trudniej było o wykreowanie dogodnej sytuacji.
David Badia zareagował przed drugą połową dwiema zmianami. Dobry skutek dało wejście Bassekou Diabate, który wprowadził sporo ożywienia w postawie Lechii. Po jego akcji prawą stroną boiska goście byli o krok od gola po tym, gdy piłka przeszła pod brzuchem Zlatana Alomerovicia i przeturlała się wzdłuż linii bramkowej.
Realnie oceniając przez cały mecz to Jagiellonia miała więcej z gry i wreszcie dopięła swego na kilka minut przed końcem. Podczas rzutu rożnego Romanczuk pozostał bez opieki w polu karnym, a to zawsze kosztuje sporo. Idealne dośrodkowanie Wdowika i pewny strzał głową załatwiły sprawę.
Jagiellonia Białystok - Lechia Gdańsk 1:0 (0:0)
1:0 - Taras Romanczuk 83'
W 45. minucie Dusan Kuciak obronił rzut karny wykonywany przez Jesusa Imaza.
Składy:
Jagiellonia Białystok: Zlatan Alomerovic - Israel Puerto, Mateusz Skrzypczak, Michał Pazdan (82' Dusan Stojinović) - Tomas Prikryl (73' Tomasz Kupisz), Nene (82' Jakub Lewicki), Taras Romanczuk, Michal Sacek (63' Camilo Mena), Bartłomiej Wdowik - Marc Gual, Jesus Imaz (73' Aurelien Nguiamba).
Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak - Henrik Castegren, Mario Maloca, Joel Abu Hanna, Rafał Pietrzak - Kristers Tobers (80' Jakub Kałuziński), Joeri de Kamps (46' Jarosław Kubicki) - Kevin Friesenbichler (46' Bassekou Diabate), Flavio Paixao, Marco Terrazzino (88' Jakub Bartkowski) - Łukasz Zwoliński.
Żółte kartki: Michał Pazdan - Joeri de Kamps, Henrik Castegren, Mario Maloca.
Sędzia: Damian Sylwestrzak.
Widzów: 8985.