Gra FC Barcelony w ostatnim czasie na kolana nie rzucała. Mimo tego lider La Liga do początku kwietnia systematycznie odjeżdżał Realowi Madryt.
Królewscy w sobotę wygrali swoje spotkanie i zmniejszyli straty do dziesięciu punktów. Dystans wydający się nie do odrobienia. Jeśli jednak spojrzymy na postawę Katalończyków, to kto wie, co jeszcze może wydarzyć się na finiszu sezonu.
Niedzielny rywal Barcelony, Getafe, walczy o utrzymanie. Drużyna plasuje się nad strefą spadkową, ale o spokoju mówić nie może.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Niecodzienne ogłoszenie szczęśliwej nowiny
W wyjściowej jedenastce Barcelony znalazł się Robert Lewandowski. Ostatnio słabszą grę Polaka tłumaczono problemami zdrowotnymi, w batalii z Getafe nie widać było, aby cokolwiek dolegało "Lewemu".
Barcelona w 1. połowie swoją grą męczyła kibiców. Gospodarze mogli szybko ustawić sobie potyczkę. W 5. minucie do dogrania doszedł Munir El Haddadi, ale próba głową była nieznacznie niecelna.
W premierowej odsłonie goście raz poważniej zagrozili bramce strzeżonej przez Davida Sorię. W 25. minucie piłkę przejął Raphinha, ale uderzenie zatrzymało się na słupku. Poprawiał Alex Balde i również ostemplował obramowanie bramki Getafe.
W kolejnych minutach niewiele się działo. Barcelona nie kwapiła się do ataku, sprawiała wrażenie, że punkt zdobyty na przedmieściach Madrytu jej wystarczy. Dopiero chwilę przed przerwą uderzył Lewandowski, ale Soria pokazał, że jego forma jest wysoka.
W 2. odsłonie przeważała Barcelona, ale goście grali dość wolno. Groźniej zapowiadały się szybkie wyjście miejscowych. Gracze Getafe nie byli w stanie zagrozić Marcowi-Andre ter Stegenowi. Frustrował się na ławce Xavi, jednak niewiele mógł zmienić.
W 56. minucie kolejne uderzenie oddał Lewandowski. Tym razem piłka minęła bramkę gospodarzy. To była jedna z nielicznych prób graczy obecnych na boisku. Wcześniej Franck Kessie uderzył w bramkarza, a po drugiej stronie nie trafił Enes Unal. Gdyby gole padły, to i tak nie zostałyby uznane - sędzia dopatrywał się złamania przepisów.
Ciekawiej zrobiło się kwadrans przed końcem. Wówczas Lewandowskiego i Ansu Fatiego w ostatniej chwili uprzedził obrońca. Kilkadziesiąt sekund później mocny strzał z okolic linii pola karnego oddał Raphinha - Soria końcami palców sparował piłkę na rzut rożny.
W końcówce lider La Liga starał się grać szybciej. Gospodarze momentami mieli problemy z wyjściem z okolic własnego pola karnego, ale dominacja nie miała przełożenia na stwarzanie klarownych okazji.
Trzy minuty przed końcem Getafe powinno skarcić Barcelonę. Tragicznie we własnym polu karnym zachował się Ronald Araujo, który wyłożył piłkę rywalowi. Uderzał Borja Mayoral, lecz pomylił się o centymetry.
Ostatecznie gole w meczu nie padły. FC Barcelona do swojego dorobku dopisała punkt i ma nad Realem Madryt jedenaście "oczek" przewagi. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że lider może być najsłabszym mistrzem Hiszpanii w ostatnich latach.
Getafe CF - FC Barcelona 0:0
Składy:
Getafe CF: David Soria - Damian Suarez (82' Gaston Alvarez), Djene, Omar Alderete, Domingos Duarte, Juan Iglesias (67' Portu) - Nemanja Maksimovic (76' Angel Algobia), Luis Milla, Munir El Haddadi (76' Carles Alena) - Borja Mayoral, Enes Unal (82' Gonzalo Villar).
FC Barcelona: Marc-Andre ter Stegen - Jordi Alba (68' Ferran Torres), Jules Kounde, Ronald Araujo, Alejandro Balde - Sergio Busquets, Gavi, Franck Kessie (68' Ansu Fati) - Raphinha (88' Pablo Torre), Robert Lewandowski, Sergi Roberto (18' Eric Garcia).
Żółte kartki: Alderete, Suarez (Getafe) oraz Gavi (Barcelona).
Sędzia: Juan Pulido.
Czytaj także:
Rayo Vallecano mierzy w puchary
W La Liga walka o puchary nabiera rumieńców