Gorąco w Neapolu. Były sędzia jednoznacznie o decyzji Szymona Marciniaka

- Ja tam widziałem rzut karny - mówi nam Marcin Borski na temat kontrowersyjnej sytuacji z meczu Napoli - Milan w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Były sędzia uważa jednak, że wtorkowe spotkanie było pod kontrolą Szymona Marciniaka.

Mateusz Byczkowski
Mateusz Byczkowski
Szymon Marciniak WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Szymon Marciniak
Ćwierćfinałowy dwumecz włoskich ekip w Lidze Mistrzów padł łupem Milanu. Podopieczni Stefano Pioliego zwyciężyli w pierwszym meczu z Napoli (1:0), a tydzień później zremisowali na stadionie imienia Diego Armando Maradony (1:1).

Mimo wszystko po wtorkowym spotkaniu wiele mówi się na temat decyzji Szymona Marciniaka. Polski arbiter nie podyktował "jedenastki" dla Azzurrich w 37. minucie. Rafael Leao zaatakował wślizgiem Hirvinga Lozano we własnym polu karnym.

Zawodnicy SSC Napoli zaczęli protestować, a powtórki telewizyjne sugerowały, że mogło dojść do przewinienia. Sędzia VAR Tomasz Kwiatkowski i asystujący mu Bartosz Frankowski nie wezwali jednak Marciniaka do monitora. Gra została wznowiona z rzutu rożnego.

- Ja tam widziałem rzut karny - stwierdził w rozmowie z nami Marcin Borski.

ZOBACZ WIDEO: Leo Messi wraca do Barcelony!? Co z Lewandowskim?

Jak wiadomo, to sędziowie w wozie VAR decydują, czy arbiter główny sam powinien obejrzeć całą sytuację. Czy były ku temu podstawy? - Moim zdaniem tak. Może w wozie VAR były lepsze ujęcia. Z fotela przed telewizorem wyglądało to na trafienie w nogi - dodał Borski.

Spore kontrowersje nieco przyćmiły kolejny solidny występ Szymona Marciniaka. Według naszego rozmówcy 42-latek znów spisał się z dobrej strony.

- Mecz był pod kontrolą. Widać autorytet finalisty mistrzostw świata - podsumował Marcin Borski.

Zobacz też:
Real Madryt wyrachowany i zwycięski. Chelsea wypada z Europy na co najmniej rok

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×