Echa meczu Dolcan Ząbki - Znicz Pruszków

Mimo prowadzenia od 17. minuty Znicz nie potrafił utrzymać korzystnego wyniku i ostatecznie przegrał 2:1 z Dolcanem w Ząbkach. - Do przerwy byliśmy zespołem lepszym i piłkarze Znicza zapracowali na remis - mówił po spotkaniu Przemysław Cecherz, nowy trener gości, który dopiero dzień przed meczem podpisał kontrakt ze Zniczem.

Bez Hinca w pomocy

Spotkanie rozpoczęło się fatalnie dla Dolcanu, gdyż już w 17. minucie piłkarze z Ząbek stracili bramkę. Po dotknięciu ręką piłki w polu karnym przez obrońcę gospodarzy Mariusza Unierzyskiego sędzia nie wahał się wskazać na wapno. Paweł Kaczmarek zamienił rzut karny na gola. Ząbkowaniom wyraźnie nie szło od pierwszych minut. Dużo strat już w środku pola nie pozwalało dojść piłkarzom Dolcanu pod pole karne Znicza do 14. minuty! Po spotkaniu trener gospodarzy Marcin Sasal wyjaśnił skąd wzięła się słaba gra w pomocy. - Jeżeli chodzi o pomocników, to nie mógł oczywiście zagrać Bartek Hinc, zawodnik doświadczony, który trzymał środek, i dlatego Znicz miał w pomocy przewagę. Musiałem wystawić dwóch ofensywnych środkowych pomocników: Piotra Kosiorowskiego i Grzegorza Lecha, których ciągnie pod pole karne rywala, jednak z bronieniem już jest gorzej. Cieszę się, że wrócił Marcin Stańczyk po kontuzji, gdyż dzięki temu doszła mi możliwość manewru w pomocy, co wykorzystałem w drugiej połowie - mówił Sasal.

Czerwony Owczarek

Dolcanowi udało się jednak szybko wyrównać a remis 1:1 utrzymywał się prawię przez godzinę. W 70. minucie miało miejsce ważne zdarzenie, gdyż po brzydkim faulu na Benjaminie Imehu , napastniku Dolcanu, Tomasz Owczarek otrzymał drugą żółtą a zarazem czerwoną kartkę. - Sytuacja, że Znicz grał w dziesięciu nie sądzę by nam pomogła, gdyż nie lubimy tak grać. Nie pamiętam już kiedy ostatnim razem wykorzystaliśmy szanse, po czerwonej kartce przeciwnika. Pierwszy raz od wielu meczów kiedy graliśmy 11. na 10. coś pozytywnego zaczęło się grać pozytywnego w akcjach ofensywnych - skomentował te sytuację Sasal. Sam sens pokazywania żółtej kartki w zaistniałych podczas meczu sytuacjach zakwestionował trener Cecherz jednak uznał, że skoro tak zadecydował sędzia to nie ma sensu o tym dyskutować. Nie ulega jednak wątpliwości, że absencja jednego piłkarza przez ostatnie 20 minut zmieniła grę Znicza, który cofnął się pod własne pole karne, co umożliwiło konstruowanie liczniejszych ataków gospodarzom.

Jazda figurowa Rybaczuka

Maciej Rybaczuk, pomocnik Znicza, który wyjątkowo zagrał w ataku, nie tylko pokazywał swoje umiejętności piłkarskie ale również łyżwiarskie. Piłkarz gości miał wyjątkowe problemy z utrzymaniem równowagi, spowodowane złą parą obuwia, jakie dobrał do gry na bardzo śliskiej tego dnia murawie stadionu w Ząbkach. W co drugiej akcji kibice zgromadzenia na obiekcie Dolcanu mogli oglądać Rybaczuka leżącego na boisku. Mimo tego zadowolony z gry swojego podopiecznego był trener Cecherz, który na pytanie dlaczego Rybaczuk wystąpił w ataku a nie w pomocy powiedział: - Wiadomo, jaki problem ma Znicz z kontuzjami. Ja też nie mogę powiedzieć, że to do końca moja decyzja, gdyż wiadomo, że przez cały tydzień trener Kalinowski przygotowywał drużynę do spotkania. Uważam jednak, że dobrze on wybrał, gdyż Maciek ożywił grę w ataku, był szybki agresywny i to po jego rajdzie lewą stroną był karny dla mojej drużyny. To po jego akcji miała miejsce również stu procentowa sytuacja Felisiaka. On także rozpoczął akcję, po której jego brat strzelał na bramkę Dolcanu w drugiej połowie. Myślę, że napracował się i był to trafny strzał.

Asysta i dwie bramki

Zwycięstwo Dolcanowi zapewnili napastnicy, których w tym spotkaniu wystąpiło trzech. W pierwszym składzie wyszli Maciej Tataj oraz Imeh. Przy pierwszej bramce asystę, po sprytnie wygranym pojedynku na skrzydle z Arturem Januszewskim, zanotował Imeh, który wyłożył piłkę Tatajowi. Druga bramki była autorstwa Andrzeja Stretowicza, który po siedmiu minutach przebywania na boisku strzałem głową pokonał bramkarza gości. Wyjątkowo zadowolony z tej trójki był trener Sasal. - Dużo strzałów i bardzo dobry występ całej trójki napastników to był klucz do sukcesu. Maciej Tataj zdobył bramkę a mógł wykorzystać jeszcze dwie podbramkowe sytuacje. Benjamin Imeh był bardzo groźnym zawodnikiem. A Andrzej Stretowicz, który wszedł w drugiej połowie, zapewnił nam, jak każdy widział, trzy punkty zdobywając bramkę. Z formacji ataku jestem więc bardzo zadowolony.

Komentarze (0)