Burza wokół biletów na finał Pucharu Polski. PZPN tłumaczy

PAP / Leszek Szymański  / Na zdjęciu: Fran Tudor i Paweł Wszołek
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Fran Tudor i Paweł Wszołek

Przed tegorocznym finałem Pucharu Polski wśród kibiców pojawił się zgrzyt - zarzucili oni PZPN niedbałość przy wydruku biletów, na których nie ma nazw drużyn. O sytuację spytaliśmy rzecznika PZPN - Jakuba Kwiatkowskiego.

Wielkimi krokami zbliża się jeden z najważniejszych meczów w sezonie w polskiej piłce. Już 2 maja w finale Pucharu Polski spotkają się Legia Warszawa i Raków Częstochowa.

Mecze takiej rangi to często też okazja dla fanów do zdobycia kolejnej futbolowej pamiątki. Taką dla niektórych są chociażby bilety z ważnych wydarzeń.

Tegoroczne wejściówki wzbudziły jednak wśród kibiców pewne kontrowersje. Wszystko z powodu nie umieszczenia na nich nazw drużyn, które to biorą udział w finale.

ZOBACZ WIDEO: Wysłał jasny komunikat do Fernando Santosa. "Jest ozdobą tej ligi"

Zamiast tego wielkimi literami, na pół pierwszej strony, nadrukowany jest napis "FINAŁ FORTUNA PUCHARU POLSKI" oraz data i miejsce wydarzenia.

O to, dlaczego nie ma tam nazw zespołów zapytaliśmy rzecznika PZPN, Jakuba Kwiatkowskiego.

- My przede wszystkim nie jesteśmy klubem. Nie organizujemy meczów co 3 dni czy co tydzień. Robimy raz w roku finał Pucharu Polski oraz 5 meczów reprezentacji. Przez to więcej ludzi chce być na takim meczu. Historia pokazuje, że ilekroć prowadziliśmy sprzedaż biletów online i dawaliśmy możliwość ich wydruku w domu, to pojawiała się cała masa nieuczciwych osób, które kupują w ten sposób bilety i później jeden bilet w formie pdfa sprzedają setki razy w internecie - tłumaczy nasz rozmówca.

- Tak więc, aby ukrócić ten proceder, jedynym rozwiązaniem jest drukowanie przez nas biletów. A żeby stworzyć takie bilety i mieć czas na ich wysłanie, to one muszą być po prostu wcześniej wydrukowane. Dlatego też, jak się drukuje wcześniej, to nikt nie wie, kto w danym meczu zagra - wyjaśnia Kwiatkowski dodając, że tegoroczne bilety drukowane były jeszcze przed meczami półfinałowymi.

Co więcej, tegoroczny brak nazw na biletach nie jest pierwszym takim przypadkiem w historii Pucharu Polski. W przeszłości także nie było na nich wypisanych finalistów, co można zobaczyć na poniższym zdjęciu.

Mimo kontrowersji, rzecznik PZPN zapewnia, że sprzedaż idzie zgodnie z planem i na finale Pucharu Polski zobaczymy komplet widzów. - Wszystkie bilety będą sprzedane, będzie komplet widzów, 48 tysięcy. Na ten moment nie mam jednak danych dotyczących szczegółów sprzedaży.

Sprawa biletów to jednak nie jedyna kibicowska kontrowersja związana z nadchodzącym finałem. Wcześniej pod znakiem zapytania stała możliwość wniesienia przez kibiców na Stadion Narodowy sektorówek, na które zgody nie wydała Straż Pożarna. Kibice Legii zapowiedzieli, że jeżeli decyzja zostanie podtrzymana to, podobnie jak fani Lecha Poznań przed rokiem, zbojkotują nadchodzący mecz.

W wyniku starań PZPN-u udało się jednak osiągnąć porozumienie z niezbędnymi organami i zażegnać problem. "Udało się! Straż pożarna dała zielone światło dla sektorówek podczas finału Pucharu Polski na PGE Narodowym" - przekazał za pośrednictwem Twittera prezes związku, Cezary Kulesza.

Czytaj także:
Polak o życiu w USA. "Czuję się jak w filmie"
Polacy poznali rywali na mundialu. Z ostatniego wrócili z medalem

Źródło artykułu: WP SportoweFakty