Raków nie pozostawił złudzeń Lechii. "W drugiej połowie się rozbujaliśmy"

PAP / Waldemar Deska / Na zdjęciu: Marek Papszun podczas konferencji prasowej
PAP / Waldemar Deska / Na zdjęciu: Marek Papszun podczas konferencji prasowej

- Legia była gdzieś w tle, grała swój mecz wcześniej. My i tak musieliśmy wygrać i zrobić kolejny krok - mówił trener Marek Papszun po meczu Rakowa Częstochowa z Lechią Gdańsk (4:0). Z przegranej po raz kolejny musiał tłumaczyć się David Badia.

Delikatne problemy w pierwszej połowie i koncert po przerwie. Raków Częstochowa rozbił Lechię Gdańsk 4:0 w piątkowym meczu 30. kolejki PKO Ekstraklasy i wbił kolejny gwóźdź do trumny gdańskiego zespołu, który jest już w zasadzie pogodzony ze spadkiem. Przynajmniej takie można odnieść wrażenie.

- Mecz wymagał od nas koncentracji i odpowiedzialności oraz przełączenia się z trybu "mistrz i puchar" na tryb "tu i teraz". Mieliśmy problem ze złapaniem swojego rytmu w pierwszej połowie. Była szarpana, nie mieliśmy płynności. Gol na 1:0 otworzył mecz i trochę się rozbujaliśmy, złapaliśmy swoją dobrą intensywność i chyba nie pozostawiliśmy żadnych wątpliwości co do tego, kto był lepszy - powiedział na konferencji prasowej trener Marek Papszun.

- Pół żartem, pół serio powiedziałem zawodnikom w szatni, że to dobrze, że Legia wygrała, bo inaczej nie zebrałbym was do meczu finałowego. Mówiąc poważnie, robimy swoje. Legia była gdzieś w tle, grała swój mecz wcześniej. My i tak musieliśmy wygrać i zrobić kolejny krok - dodał szkoleniowiec Rakowa.

Lechia przegrała kolejny mecz i oczywiście pozostała na przedostatnim miejscu w tabeli. Do końca sezonu pozostały jeszcze cztery kolejki, a strata do pierwszego bezpiecznego miejsca wynosi w tym momencie sześć punktów. Najbardziej pesymistyczny wariant po 30. kolejce będzie zakładał stratę aż dziewięciu punktów.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zaryzykował i się udało! Cudowny gol w Niemczech

- Na koniec nie liczy się, ile straciliśmy goli. Przegraliśmy mecz. W końcówce podjęliśmy ryzyko i ponieśliśmy tego konsekwencje. Graliśmy na trudnym terenie z bardzo mocnym przeciwnikiem. Trudno było nam się podnieść po golu straconym w końcówce pierwszej połowy - komentował trener David Badia.

- Wciąż żyjemy. Musimy czekać na wyniki sobotnich i niedzielnych meczów. Wtedy postaramy się powalczyć, by zachować wiarę. Tracimy sześć punktów do Zagłębia, a w następnej kolejce zagramy z nimi bezpośredni mecz, więc strata może zmniejszyć się do trzech punktów. To jest nasza wiara. Do tego chcemy doprowadzić, ale to już nie zależy od nas. Musi nam sprzyjać szczęście. Na pewno się nie poddamy - przyznał Hiszpan.

CZYTAJ TAKŻE:
Na ten stadion przeniesie się Raków. Już wszystko jasne
Trener Legii mówi wprost. Ten mecz będzie kluczowy

Komentarze (0)