"Nie ma obronionych rzutów karnych. Są tylko źle strzelone" - mówi stara piłkarska prawda, a sytuacja z sobotniego meczu 32. kolejki Serie A Bologna - Juventus (1:1) jest tego doskonałą ilustracją.
W 31. minucie, szukający pierwszego gola od 22 stycznia Arkadiusz Milik, w nieudolny sposób egzekwował "11". Tuż przed strzałem wykonał nienaturalny naskok, po czym uderzył wprost w Skorupskiego.
Po godzinie Milik się zrehabilitował i zdobył bramkę na wagę remisu 1:1, ale po meczu głośno było głównie o jego zmarnowanym w fatalnym stylu rzucie karnym. Więcej TUTAJ.
Skorupski, dla odmiany, był bohaterem Bologni, bo nie tylko obronił "11", ale popisał się też innymi interwencjami, które wydawały się bardziej wymagające od uderzenia Milika.
- Rzut karny byl jednak najtrudniejszy. Znam Arka z reprezentacji i myślałem, że uderzy inaczej, w róg - przyznał 32-latek. - Na szczęście, czekałem do końca i udało mi się obronić - dodał.
Skorupski zdradził też, jak pocieszał rodaka po końcowym gwizdku: - Wymieniliśmy się koszulkami i powiedziałem mu, że jesteśmy kwita.
To drugi obroniony w tym sezonie przez Skorupskiego rzut karny. Wcześniej 32-latek zatrzymał piłkę po uderzeniu Abdelhamida Sabiriego z Sampdorii. Siedmiu innych "11" nie udało mu się jednak obronić.
ZOBACZ WIDEO: Wysłał jasny komunikat do Fernando Santosa. "Jest ozdobą tej ligi"