Niektórym trudno było w to uwierzyć. Raków Częstochowa od drugiej minuty meczu z Legią Warszawa grał w przewadze. Obrońca rywali wyleciał za faul przed polem karnym, a ekipa Marka Papszna - wydawać się mogło - miała autostradę do wygrania finału. Tymczasem Raków męczył się z Legią do samej dogrywki, aż zwycięzcę wyłoniły rzuty karne. W nich lepsi okazali się rywale. Wygrali 6:5.
- Piłkarzom nie mam nic do zarzucenia - mówi zaraz po meczu Papszun. - Mogłem lepiej zarządzać zmianami, to mi nie wyszło. Nie do końca pomogłem zespołowi. Nie popisałem się - żałuje.
Trener Rakowa kusi się też o złożoną analizę. W niej żałuje, że w konkretnym momencie nie zdążył zaskoczyć Legii.
ZOBACZ WIDEO: Nieprawdopodobne sceny. Cieszył się z gola ze środka boiska, a po chwili...
- Nie wykorzystaliśmy pierwszej połowy, w której Legia nie zdążyła się przeorganizować - tłumaczy. - Dopiero wejście Maika Nawrockiego pod koniec pierwszej połowy uporządkowało zespół. Kolejne zmiany defensywnych zawodników sprawiły, że lepiej się bronili. Zabrakło trochę jakości i szczęścia, bo mieliśmy okazje do strzelenia gola - dodaje.
Zawodnicy Rakowa świetnie zaczęli serię rzutów karnych. Pięć pierwszych jedenastek było nie do obrony. Dopiero w szóstej spisał się bramkarz Legii, Kacper Tobiasz. Zawodnikiem Rakowa, który nie trafił z karnego był Mateusz Wdowiak.
- Powiedziałem mu jeszcze na boisku, by nie brał tego do siebie. Miał dobre intencje, dobrze strzelał na treningach, ale tu noga najwidoczniej zadrżała. Mateusz wcześniej nam dużo pomógł, miał mecze, w których przesądzał o naszych zwycięstwach. Dopóki jestem trenerem, nie będę obwiniał piłkarzy za porażki - przyznaje Papszun.
Trener Rakowa nie dołożył trzeciego Pucharu Polski za swojej kadencji w Rakowie. Już wcześniej ogłosił, że po sezonie odchodzi z klubu. Jednak nim wyjedzie z Częstochowy, będzie mógł zdobyć z Rakowem pierwsze mistrzostwo kraju. Na cztery kolejki przed końcem ma 11 punktów przewagi nad wiceliderem, już w ten weekend może zgarnąć tytuł.
- Nasz zespół potrafi pozbierać się po każdej porażce. Nawet po tak bolesnej, kiedy mieliśmy wszystko w swoich rękach. Jesteśmy doświadczeni i dojrzali - deklaruje 48-letni szkoleniowiec.
W najbliższą niedzielę Raków zagra na wyjeździe z Koroną Kielce. Wtedy zespół Papszuna będzie mógł zostać nowym mistrzem Polski. Ich najbliższy rywal w tabeli, Legia, tego samego dnia zagra w Szczecinie z Pogonią.
Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj też:
"Nie do oglądania". Lawina komentarzy po tym, co stało się w finale
Legia zdobyła puchar, a potem.... Skoczyli sobie do gardeł