Najwyższy czas się przełamać - rozmowa z Mikołajem Skórnickim, obrońcą KSZO Ostrowiec Św.

Po "banicji" w IV-ligowym zespole rezerw KSZO Ostrowiec Św. Mikołaj Skórnicki otrzymał szansę gry od trenera Roberta Kasperczyka i zagrał bardzo dobre zawody w spotkaniu z GKS Katowice, mimo, że ostrowczanie przegrali mecz. O pechu i czerwonej kartce w meczu z Kluczborkiem oraz chęci przełamania się w Szczecinie portalowi SportoweFakty.pl opowiedział stoper beniaminka Unibet I ligi.

Anna Soboń
Anna Soboń

Anna Woźniak: Już w przerwie meczu z MKS Kluczbork narzekałeś na uraz. Czy ta kontuzja to coś poważnego?

Mikołaj Skórnicki: Jeszcze w pierwszej połowie zawodnik MKS upadł na mnie. Coś mi strzeliło w kręgosłupie i nie mogę skręcić głową. Mam nadzieję, że to nic poważnego, aczkolwiek i tak z występu w kolejnym spotkaniu wyklucza mnie czerwona kartka, jaką otrzymałem w meczu z MKS Kluczbork.

Słusznie sędzia ukarał cię czerwonym kartonikiem?

- To była taka dziwna sytuacja. Trochę się pośliznąłem, trochę nie trafiłem w piłkę i później próbowałem ratować sytuację. Musiałem przeciwnika sfaulować, bo wychodził sam na sam z Michałem Wróblem. Myślałem, że może jeszcze jest jakiś obrońca blisko. Niestety, sędzia podjął taką decyzję, że ukarał mnie czerwoną kartką. Słuszna czy nie - na pewno był faul.

To już trzeci mecz, który kończycie w osłabieniu.

- Rzeczywiście, przez tę kartkę, po raz trzeci z rzędu musieliśmy grać w "dziesiątkę". Mimo to stwarzaliśmy sytuacje, był tylko problem z ich celnym wykończeniem. W końcówce tracimy bramkę. Na pewno zaważyła na tym też moja kartka, bo moim zdaniem Kluczbork nie był drużyną nie do przejścia i grając w komplecie była większa szansa na wygraną.

Ekipa z Kluczborka też miała swoje sytuacje do zdobycia gola.

- Owszem, stwarzali jakieś sytuacje, ale to wszystko działo się po kontrach. Warunki do gry nie były najlepsze, ale to my próbowaliśmy grać piłką, a oni bronili się i próbowali kontratakować. Skończyło się, jak się skończyło.

Trzeci mecz i zerowy dorobek punktowy troszkę martwi.

- To nasza trzecia porażka z rzędu i najwyższy czas się przełamać. Może z lepszymi rywalami, jak Pogoń Szczecin będzie nam się łatwiej grało. Może w Szczecinie dopisze nam szczęście, tak jak na Podbeskidziu czy na Widzewie i wywalczymy punkty.

W spotkaniu z Kluczborkiem do momentu czerwonej kartki to KSZO był zespołem dyktującym warunki na boisku.

- W Katowicach była podobna sytuacja jak w Ostrowcu w meczu z Kluczborkiem. Tam do przerwy przegrywaliśmy 0:2, ale tuż po wznowieniu gry, zdobywamy bramkę. Atakujemy gospodarzy, praktycznie GKS Katowice przez pewien okres gry nie wychodził z własnej połowy i wtedy dostajemy czerwoną kartkę i sytuacja się odwraca.

Z GKS skończyło się aż 1:4 dla gospodarzy.

- Myślę, że ta porażka 1:4 nie była zasłużona. Katowice grały dobrą piłkę, ale jakby na to spojrzeć z boku, to oddali cztery strzały na bramkę i zdobyli cztery gole. Uważam, że ten wynik był trochę za wysoki.

Zagraliście ostatnio bardzo dobry mecz, a jednak to rywal wyjechał z Ostrowca Świętokrzyskiego z kompletem punktów.

- Wynik jest najmniej ważny. Najgorsze, że po trzecim meczu mamy zero punktów po swojej stronie. Trochę to nas boli, że wdarł się jakiś kryzys. Gra się coraz ciężej, choć fizycznie nie odstajemy, mimo, że kolejny raz gramy w dziesiątkę. Liczę, że w Szczecinie karta się odwróci.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×