Strzał na wagę mistrzostwa. Kabaret w PKO Ekstraklasie
Była 96. minuta meczu w Kielcach i Raków Częstochowa mógł przypieczętować tytuł mistrza Polski. Nic z tego. O tym, co zrobił Fran Tudor, będzie mówiło się jeszcze długo. Pudło sezonu? Na pewno jeden z mocnych kandydatów.
Więcej o tym meczu pisaliśmy tutaj -->> Raków Częstochowa na tytuł musi jeszcze poczekać. Korona Kielce bliżej celu
Od 36. minuty podopieczni Marka Papszuna przegrywali 0:1 - właśnie wtedy z jedenastu metrów nie pomylił się Jakub Łukowski. Raków do samego końca dążył do wyrównania i powinien to zrobić tuż przed końcowym gwizdkiem.
W ostatniej akcji meczu, po błędzie bramkarza Korony Raków powinien zdobyć gola. Fran Tudor pomylił się jednak niemiłosiernie.
- Jest szansa na gola! Raków! Nie ma bramki! Niesamowita historia - nie mógł uwierzyć komentator stacji Canal+ Sport, która transmitowała mecz.
Tudor w szóstej minucie doliczonego czasu gry dostał idealne podanie od Vladislavsa Gutkovskisa i wystarczyło, żeby z bliska trafił do pustej bramki. Piłka przeleciała jednak obok słupka. Wystarczy powiedzieć, że po tej fatalnej pomyłce sami zawodnicy Korony złapali się za głowy nie wierząc w to, że rywale nie wykorzystali swojej szansy.
- To był moment, w którym mógł zapisać się w historii klubu Raków Częstochowa do końca jego istnienie - dodali komentatorzy.
Zobacz także:
To będzie pierwsze wzmocnienie Rakowa?
Gwizdy i wyzwiska żegnały piłkarzy Lechii. "Czuję wstyd"