Renesans calcio. Smutne lata włoskiej piłki się skończyły. Ale czy na pewno?

Getty Images / Marco Luzzani / Na zdjęciu: Olivier Giroud (z lewej) i Theo Hernandez
Getty Images / Marco Luzzani / Na zdjęciu: Olivier Giroud (z lewej) i Theo Hernandez

W końcu liga włoska znów jest na ustach wszystkich. Po przerwie Serie A będzie miała swojego przedstawiciela w finale Ligi Mistrzów. Ale czy na pewno to renesans calcio? - Łatwo się upoić tym awansem - ocenia dla WP SportoweFakty Tomasz Lipiński.

W ostatniej dekadzie Serie A zaliczyła regres - zarówno wizerunkowy, jak i sportowy. Wielka dominacja Juventusu i jego dziewięć mistrzostw z rzędu sprawiły, że rozgrywki stały się mało atrakcyjne. Także sportowo, bo poziom leciał na łeb na szyje.

W europejskich pucharach wcale nie było lepiej. Ostatni raz w finale Ligi Mistrzów zespół z Italii był w sezonie 2016/17. Tak długo na mecz o trofeum nie musi czekać żadna liga z tzw. wielkiej piątki -Anglii, Hiszpanii, Niemczech, Francji i właśnie Włoszech.

Włoska piłka na salony

Przez ładnych kilka lat daleko od swojej świetności były dwa kluby z Mediolanu: Inter Mediolan oraz AC Milan. Te z Rzymu czy Napoli także nie potrafiły się przebić. Ale lata posuchy można uznać za zakończone. W tym roku włoska ekipa w końcu zagra w finale Champions League.

ZOBACZ WIDEO: Sensacyjna oferta dla Polaka? "Ktoś go proponuje"

- Łatwo się upoić tym awansem. Ale nie można mówić o jakimś renesansie. Na ten sukces złożyły się także wydarzenia z tego sezonu przerwanego mundialem. Trzeba pamiętać, że Włosi tam nie grali i być może nie ucierpieli aż tak bardzo w klubach - tłumaczy WP SportoweFakty Tomasz Lipiński, ekspert od włoskiej piłki, dziennikarz Canal+ Sport.

To właśnie bowiem pomiędzy dwoma ekipami ze stolicy Lombardii: Interem oraz Milanem rozstrzygnie się walka o miejsce w finale.

- To sprawka także wewnętrznej mobilizacji, szczęścia w losowaniu. Większość klubów unikała wielkich tuz europejskiej piłki. W poprzednich latach wczesne odpadanie w europejskich pucharach ich bolało. Inter, Milan, Juventus poświęciły ligę, by lepiej wypaść w Europie - ocenia.

Wpływ na zwiększoną atrakcyjność samych rozgrywek w Italii ma zakończenie ery dominacji Juventusu. W ostatnich czterech latach mieliśmy czterech różnych mistrzów. Takim wynikiem nie może się pochwalić żadna inna czołowa liga.

- Taki płodozmian jest zawsze ciekawy. Jak jest dana liga zdominowana przez jedną drużynę czy dwie to rozgrywki tracą na atrakcyjności. Spora niewiadoma dotyczy także następnego sezonu, bo po mistrzostwie zdobytym przez Napoli faworyta wcale nie ma - ocenia dziennikarz.

Kryzys finansowy. Jaki sobie z tym radzą?

Jest jednak jedna rzecz, w której Włosi nadal mocno odstają od czołowych lig: pieniądze. Tych wciąż jest mniej niż w czołowych klubach Anglii czy Hiszpanii. A nowoczesna piłka ma coraz mniej ze swojego romantyzmu: zgodnie z zasadą - nie ma sianka, nie ma granka.

- Pieniędzy we Włoszech nie ma za dużo, czasem są one wirtualne i jakieś afery się pojawiają. Poziom piłkarski się jednak podniósł i warto to zauważyć - twierdzi Lipiński.

Cieniem na włoskiej piłce odbija się niedawna afera z Juventusem Turyn. Za nieprawidłowości finansowe najpierw odjęto Starej Damie 15 punktów w tabeli, ale klub odwołał się od wyroku i przywrócono cały dorobek. Wciąż nie jest to jednak decyzja ostateczna i nie wiadomo czy klub będzie występował w Lidze Mistrzów.

- Juventus się przeliczył. Zdecydowały o tym także czynniki zewnętrzne. Sprowadzono Ronaldo, wypłacano mu gigantyczną gażę. Nie można tego było spieniężyć, a także wyniki w Lidze Mistrzów były słabsze niż zakładano. Wcale te finały się nie sypały. Działacze ulegli marzeniom, a nie realnym słupkom. Ewentualna kara dla Juventusu nie zachwieje całą ligą - prognozuje dziennikarz.

A przykład obecnego mistrza Włoch - Napoli pokazuje, że czasem i bez pieniędzy uda się odnieść sukces.

- Napoli nie wydało wielkich pieniędzy. Myślę jednak, że i tak dałoby się wykryć mniejsze lub większe nieprawidłowości np. przy transferze Osimhena. Zresztą jak wszędzie, gdzie są pieniądze - ocenia ekspert.

Dla kogo finał?

Już w środę o godz. 21:00 początek mediolańskiej rywalizacji o finał Ligi Mistrzów. Na San Siro zmierzą się AC Milan oraz Inter Mediolan. Kto zdaniem eksperta jest faworytem w tej rywalizacji?

- Inter ma szerszą kadrę i lepszych piłkarzy. Są w znakomitym momencie w sezonie, w którym wszystko się skleiło po większych perturbacjach. Każdy element do siebie pasuje, nie ma żadnych problemów. Wydaje mi się, że to taki moment, jaki Inzaghi sobie wypracował. Krytykowano go, i słusznie, za postawę w lidze oraz porażki na początku sezonu. Teraz jednak jego zespół osiągnął apogeum - twierdzi dziennikarz.

- W Milanie jest jeden poważny wyłom - kontuzja Leao. Najpewniej nie zagra w pierwszym meczu, pewnie postawią go na drugi. Nawet jeśli to zrobią to jego forma będzie zagadką. Sytuacja jest podobna jak z Osimhenem z Napoli - kończy Tomasz Lipiński.

Transmisja meczu Milan - Inter na antenie TVP 1 oraz Polsatu Sport Premium 1, a w internecie na Pilot WP, sport.tvp.pl oraz Polsat Box Go. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Trudny czas reprezentanta Polski. "Na razie nie mam radości z piłki"

Komentarze (0)