Po widowisku, jakie w niedzielne wczesne popołudnie zaserwowały Stal Mielec i Lechia Gdańsk, można zwątpić w sens rozgrywania meczów piłki nożnej. To nie miało nic wspólnego z futbolem, w którym chodzi o strzelanie goli, efektowne akcje. Tymczasem w Mielcu było łącznie jedno celne uderzenie i obroniłby je każdy kibic obecny na trybunach.
Stal zremisowała bezbramkowo z Lechią, która już po poprzedniej kolejce została zdegradowana do Fortuna I ligi. - Włożyliśmy w ten mecz dużo wysiłku, zawodnicy walczyli. W końcówce mieliśmy dwie szanse, by wypracować sobie klarowne sytuacje i zabrać trzy punkty do domu, ale znowu brakuje nam szczęścia - podsumował spotkanie trener gości David Badia.
W składzie Lechii zgodnie z zapowiedziami znalazło się trzech młodzieżowców. Po 90 minut rozegrali Jakub Kałuziński, Dominik Piła i Kacper Sezonienko. - Wiem, na co ich stać. Byli zaangażowani, choć zdaję sobie sprawę, że to trudna sytuacja, gdy nie grasz przez dłuższy czas, a nagle dostajesz 90 minut. Mogę być zadowolony z ich postawy, a jednocześnie jestem przekonany, że cały czas będą się rozwijać - przyznał trener Lechii.
Gospodarze mogli tym meczem zapewnić sobie utrzymanie w lidze, ale do tego konieczne było zwycięstwo. - Tempo meczu nie było zbyt porywające. Jest niedosyt po tym remisie, ale dopisujemy sobie punkt. Trzeba teraz wytrzymać ciśnienie, zregenerować się i przygotować do kolejnego spotkania - powiedział trener Kamil Kiereś.
- Piłka nożna to emocje. Trzeba zwrócić uwagę w jakiej fazie sezonu jesteśmy. Jest niedosyt, ale nie możemy pozwolić, by to przerodziło się w jakąś frustrację. Nie będę mówił, że dwa ostatnie były dobre. Bardziej ciułamy te punkty. Brakuje nam jeszcze jednego do utrzymania i mam nadzieję, że dopełnimy to za tydzień - dodał szkoleniowiec Stali.
CZYTAJ TAKŻE:
Lech jako pierwszy bije mistrza Polski. Bezradność Rakowa
Wyjątkowa chwila w Częstochowie. Ustępujący mistrz uhonorował piłkarzy Rakowa
ZOBACZ WIDEO: Komentator krzyczał i krzyczał. Ależ przymierzyła