Cztery gole w Warszawie. Jak feniks z popiołów

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: piłkarze Legii Warszawa
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: piłkarze Legii Warszawa

Śląsk Wrocław od pierwszej minuty wściekle ruszył na Legię, by ratować się przed spadkiem. Do Wrocławia wróci bez punktów, ale w świetnych nastrojach.

Rok temu w marcu Śląsk Wrocław zwolnił trenera Jacka Magierę, choć kontrakt miał ważny do czerwca tego roku. Po nim drużynę w Ekstraklasie utrzymał Piotr Tworek, ale od początku tego sezonu drużynę prowadził Ivan Djurdjević. Pod wodzą Serba Śląsk grał coraz gorzej, a widmo spadku coraz groźniej spoglądało działaczom w oczy. Pod koniec kwietnia postanowili zadzwonić do Magiery i poprosić go o zorganizowanie akcji ratunkowej. Mimo nadal ważnego kontraktu, trener nie musiał stawić się w klubie. A jednak to zrobił i utrzymał klub w elicie.

W pięciu pierwszych meczach zdobył siedem punktów. Kluczowe okazało się zwycięstwo w przedostatniej kolejce nad Miedzą Legnica 4:2, po którym Śląsk wydostał się ze strefy spadkowej Wisły Płock. Do ostatniego starcia na wyjeździe z Legią przystąpił z punktem przewagi nad ekipami zagrożonymi spadkiem.

W Warszawie Śląsk od razu ruszył do ataku. Brylował duet Erik Exposito - John Yeboah, którzy siali popłoch pod bramką rywali. W siódmej minucie popisali się na wagę prowadzenia. Exposito z kilkunastu metrów zakręcił lewą nogą piłkę w górny róg bramki.

ZOBACZ WIDEO:Zadał pytanie o Messiego. Tak odpowiedział “Lewy”

Goście złapali wiatr w żagle. Yeboah wkręcał obrońców w murawę, miał dwie świetne akcje, ale bramkarz Kacper Tobiasz utrzymał swój zespół w grze. Jego parady podcięły skrzydła rywalom, bo chwilę później Legia się przebudziła.

Zabawa Śląska skończyła się w 37. minucie. Wynik wyrównał Rafał Augustyniak. Obrońca uderzył z dystansu, a piłka odbiła się jeszcze rykoszetem od zawodnika Śląska i zmyliła Rafała Leszczyńskiego.

Chwilę przed przerwą niezłą asystą na wagę drugiej bramki popisał się Bartosz Slisz. Z prawej strony dograł w pole karne do Macieja Rosołka. Młodzieżowiec miał przed sobą tylko bramkarza, od razu uderzył i trafił na 2:1.

Gospodarze zdążyli oprzytomnieć przed zejściem na przerwę. A po niej zadali trzeci cios. Z rzutu rożnego dośrodkował Josue, a głową celnie uderzył Augustyniak. Legia złapała bezpieczną pozycję, radziła sobie na boisku coraz spokojniej.

Śląsk liczył już tylko na przebłyski. Patrick Olsen huknął z dystansu, kolejne dwie świetne akcje miał Yeboah, ale czujni byli już obrońcy i bramkarz Legii. Do końca utrzymali dwubramkowe prowadzenie i zostali jedynym zespołem w tym sezonie Ekstraklasy, który u siebie nie przegrał ani jednego meczu. Po ostatnim gwizdku cały zespół świętował wicemistrzostwo kraju.

O dziwo, cieszyli się też ich rywale. Śląsk, choć przegrał, to cieszył się z pozostania w elicie. To dlatego że w Krakowie przegrał ich bezpośredni rywal w walce o utrzymanie. Dzięki porażce Wisły Płock z Cracovią 0:3 misja Magiery zakończyła się sukcesem.

Legia Warszawa - Śląsk Wrocław 3:1 (2:1)
0:1 - Exposito 7'
1:1 - Augustyniak 37'
2:1 - Rosołek 44'
3:1 - Augustyniak 49'

Legia: Kacper Tobiasz - Maik Nawrocki (46. Artur Jędrzejczyk), Rafał Augustyniak, Yuri Ribeiro - Paweł Wszołek, Bartosz Slisz (66. Patryk Sokołowski), Josue, Igor Strzałek, Makana Baku - Maciej Rosołek, Ernest Muci (66. Blaż Kramer).

Śląsk: Rafał Leszczyński - Martin Konczkowski, Łukasz Bejger, Diogo Verdasca, Victor Garcia - Michał Rzuchowski - John Yeboah, Petr Schwarz, Nahuel Leiva, Piotr Samiec-Talar - Eric Exposito.

Żółte kartki: Ribeiro, Jędrzejczyk i Josue (Legia) oraz Schwarz (Śląsk).

Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom).

Czytaj też:
Tak źle w Bundeslidze nie było nigdy. Odejście Lewandowskiego widoczne gołym okiem
Jak kończyć sezon, to tak! Zobacz gole Polaków

Komentarze (1)
avatar
❶ ❾ ❶ ❻
27.05.2023
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
A już e-kibole zaczęli marszczyć przy 0-1 :D