"Wyobrażam sobie jego panikę". Ekspert o zamieszaniu ws. Marciniaka

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Szymon Marciniak
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Szymon Marciniak

- Ten przypadek mógł złamać jego karierę - mówi Tomasz Redwan, ekspert ds. marketingu sportowego w sprawie wizyty Szymona Marciniaka na konferencji "Everest" współorganizowanej przez Sławomira Mentzena.

Przez kilkanaście godzin trwała potężna afera, której efektem o mały włos nie było pozbawienie Szymona Marciniaka sędziowania w finale Ligi Mistrzów. Najważniejszy mecz sezonu w piłce klubowej odbędzie się 10 czerwca w Stambule, a zagrają w nim Inter i Manchester City. A wszystko zaczęło się od czwartkowego oświadczenia Stowarzyszenia "Nigdy Więcej", które przeciwdziała rasizmowi, neofaszyzmowi, ksenofobii i dyskryminacji.

Stowarzyszenie "Nigdy Więcej" zwróciło się w nim do UEFA i FIFA, zwracając uwagę, czy to nie razi piłkarskich organizacji, że ich najważniejsza postać pojawia się na spotkaniu Konfederacji (na konferencji "Everest" w Katowicach).

Organizacją kieruje kontrowersyjny polityk Sławomir Mentzen, który zasłynął tym, że w 2019 roku powiedział: - Nie chcemy Żydów, homoseksualistów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej - mówił wtedy.

Choć "Everest" opisuje się jako "konferencja biznesowa", a Marciniak mówił na niej o swojej drodze do sukcesu, to natychmiast powiązano sędziego z organizatorem spotkania, czyli właśnie Mentzenem.

ZOBACZ WIDEO:Feta i kompromitacja w Monachium, "Lewy" talizmanem Barcy i powołania do kadry - Z Pierwszej Piłki #40

Sprawą zajęła się UEFA, która zażądała wyjaśnień od Marciniaka. Wszystko skończyło się dla niego szczęśliwie, bo federacja zdecydowała, że poprowadzi tegoroczny finał LM.

O zamieszaniu, które mocno nadszarpnęło wizerunek polskiego sędziego, rozmawiamy z Tomaszem Redwanem, który w przeszłości pracował m.in. z Polskim Komitetem Olimpijskim i Polski Związkiem Piłki Siatkowej.

Czym zawinił Szymon Marciniak, że był o krok od stracenia finału Ligi Mistrzów?

Tomasz Redwan, ekspert ds. marketingu sportowego: Jak widać niczym, gdyż finału mu nie odebrano. A jeśli zawinił, to brakiem doświadczenia, rozeznania sytuacji, brakiem czujności i brakiem profesjonalizmu zawodowego w kontekście udziału w imprezach motywacyjnych.

Jak mocno poraniony wychodzi z tego zamieszania Szymon Marciniak?

Gdyby stracił ten finał, byłby kryzys i początek efektu kuli śnieżnej. Ludzie zaczęliby się zastanawiać, dlaczego stracił ten finał i drążyć dalej. A tak to będą go pewnie podszczypywać do finału, a potem zostanie mu to zapomniane, jakby nigdy nie zostało mu to wpisane w akta. Zewnętrznie wyszedł z tego cało. Wewnętrznie pewnie nie, został poobijany i zapamięta to do końca życia.

Czy ten przypadek potwierdza regułę, że sport powinien być jak najdalej od polityki?

Ależ sport jest od zawsze spokrewniony z polityką! Jeżeli ktoś mówi, że sport jest wolny od polityki, to właśnie robi politykę. Sytuacja z Szymonem Marciniakiem została politycznie wydumana. Polityka to śliska sprawa, a politycy będą próbowali wykorzystać znane postaci do kreowania swojego wizerunku. W tym sensie to było polityczne. Ale w całej tej sytuacji na pierwszy plan wybiły się przede wszystkim poglądy Sławomira Mentzena, przewodniczącego Konfederacji, a nie jego polityka. Przez te poglądy Marciniak mógł mieć ogromne kłopoty i pewnie je przez chwilę miał. Wyobrażam sobie jego panikę i ogromny strach. Ten przypadek mógł złamać jego karierę. Marzenia o finale Ligi Mistrzów, mistrzostw Europy i Igrzysk Olimpijskich mogły skończyć się w kilkanaście minut.

Choć mimo wszystko po tej sytuacji sędzia stracił część swoich kibiców…

W tym przypadku lepiej mieć łatkę nierozważnej osoby niż antysemity i rasisty. Bo jeśli ktoś mu przypiął łatkę, to właśnie taką. Nieświadomie dał się wciągnąć, co i tak nie najlepiej o nim świadczy. Do dzisiaj Marciniak nie musiał mówić o sobie, że nie jest rasistą, antysemitą czy homofobem. Teraz musiał się z tego tłumaczyć, choć wiele razy sprzeciwiał się homofobii i rasizmowi na boisku. Ile razy będzie musiał się tłumaczyć, żeby ludzie dali mu spokój? Myślę, że jednym konkretnym oświadczeniem utnie te spekulacje. Jednak na końcu zostaną ci, którzy dopiekają zawsze.

Jak ocenia pan reakcję Marciniaka? Do momentu decyzji UEFA wydał jedynie krótkie oświadczenie.

Kiedy człowiek jest zaskoczony, a Marciniak w sposób dramatyczny, to się gubi i szuka rozwiązań. Być może na początku to bagatelizuje, ale w końcu zaczyna się szukać pomocy. On pewnie szukał u ministra oraz byłego i obecnego prezesa PZPN. Z pewnością poruszył swoje znajomości z prośbą o poradę. I myślę, że nikt mu sensownej porady nie potrafił udzielić. Na końcu pewnie brzmiała "wydaj cokolwiek, byle się odciąć, bo milczenie zostanie źle przyjęte".

Sytuacja z piątku jest inna niż z czwartku. Tomasz Smokowski na podstawie swoich wiarygodnych źródeł ogłosił, że Marciniak nie będzie sędziował finału LM. Cieszę się, że UEFA jednak poszła po rozum do głowy i go zostawiła. Marciniak został wystarczająco ukarany własnym strachem i pluciem we własną brodę. Odebranie finału LM byłoby ponad miarę. Kara musi być adekwatna do winy. Bardzo dobrze, że tak się stało, bo szkoda byłoby stracić takiego człowieka i tak doświadczonego sędziego, bo on już więcej takiego błędu nie popełni.

rozmawiał Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj też:
Europa pod wrażeniem tego, co zrobili Polacy. "Pytali nas o nich"
Polak najlepszym trenerem na świecie. Chciał ściągnąć Podolskiego do kadry

Źródło artykułu: WP SportoweFakty