Po 37. kolejkach piłkarze Girondins Bordeaux nadal byli w grze o powrót do elity. W ostatniej serii musieli wygrać na własnym boisku z walczącym o utrzymanie Rodez AF.
Spotkanie nie rozpoczęło się po myśli drużyny z Bordeaux, ponieważ goście w 22. minucie objęli prowadzenie po trafieniu Lucasa Buadesa.
Gospodarzom nie było jednak dane gonić wyniku. Powód? Do cieszącego się zawodnika gości podbiegł "kibic" i wymierzył mu cios.
Zawodnik padł, jak rażony piorunem. Natychmiast pojawiły się przy nim służby medyczne, a wszystko zakończyło się wstrząśnieniem mózgu.
Arbiter nie miał innego wyboru. Mecz został przerwany, a drużyna Girondins Bordeaux musiała pożegnać się z marzeniami o powrocie do Ligue 1. Oficjalne decyzje w sprawie weryfikacji meczu podejmie w poniedziałek specjalna komisja.
Nie ma jednak najmniejszych wątpliwości, że spotkanie zostanie zweryfikowany walkowerem na korzyść Rodez, a Girondines Bordeaux oprócz braku awansu musi liczyć się z poważną karą. Czy tylko finansową? Tego na chwilę obecną nie wiadomo.
- Chciałbym zobaczyć, jak wszystko rozstrzyga się na boisku. To wciąż piłka nożna - przyznał po wszystkim prezydent klubu z Bordeaus Gerard Lopez cytowany przez BBC.
Ten jest przygotowany... na walkę! - Będziemy obecni na posiedzeniu komisji w poniedziałek i będziemy dochodzić wszystkich naszych praw. Jeżeli zajdzie taka potrzeba, będziemy się odwoływać - dodał.
Nie wiadomo natomiast czego Lopez nie akceptuje. To, co stało się podczas meczu, wszyscy widzieli. Kary z pewnością będą surowe, a cały wysiłek sezonu został zniweczony.
Zobacz także:
Talent z Lecha dojrzał. "Jestem gotowy na każde wyzwanie"
Po czternastu latach wrócili na najwyższy szczebel rozgrywkowy. Kibice oszaleli
ZOBACZ WIDEO: Tego brakowało Bayernowi. Lewandowski zdradził kulisy
[b]
[/b]
Oglądaj rozgrywki francuskiej Ligue 1 na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)