Z kim w lipcu zagra Ruchu Chorzów? Karnety sprzedają się jak świeże bułeczki

PAP / Zbigniew Meissner / Radość Daniela Szczepana po golu dla Ruchu Chorzów
PAP / Zbigniew Meissner / Radość Daniela Szczepana po golu dla Ruchu Chorzów

Piłkarze Ruchu Chorzów po awansie do PKO Ekstraklasy przebywają na zasłużonych urlopach. Sporo pracy mają działacze, którzy przedstawili plan przygotowań do nowego sezonu. Od kilku dni trwa sprzedaż karnetów na rozgrywki 2023/2024.

W tym artykule dowiesz się o:

O końcu świętowania w Chorzowie po awansie Ruchu, oczywiście mowa o kibicach, na razie mowy nie ma. Działacze 14-krotnych musieli wrócić do rzeczywistości i już pracują. Przed Niebieskimi nie wiadomo czy nie trudniejsze zadanie niż trzy dotychczasowe związane z awansami. Chorzowianie będą walczyli o zachowanie ligowego bytu, o co łatwo nie będzie.

Trwają rozmowy z potencjalnymi nowymi zawodnikami, wkrótce mają zostać ogłoszone pierwsze wzmocnienia. Wiadomo już za to, jak będą przebiegały przygotowania zespołu do rundy jesiennej sezonu 2023/24.

Do treningów piłkarze Ruchu wrócą 21 czerwca, a cztery dni później na sześć dni wyjadą na zgrupowanie do Buska Zdroju. Pozostały czas Niebiescy będą spędzali na własnych obiektach. Klub zakontraktował pięć sparingów. Ruch zagra 30 czerwca z FC Voluntari (Rumunia), 1 lipca z Górnikiem Radlin (podczas obchodów 100-lecia klubu), 5 lipca z Hutnikiem Kraków, 8 lipca ze Stalą Rzeszów i 15 lipca z Piastem Gliwice.

Od poniedziałku trwa sprzedaż karnetów na mecze Ruchu. Niebiescy co najmniej do października będą rozgrywali swoje spotkania w roli gospodarza w Gliwicach, a następnie mają się przenieść na Stadion Śląski. Na chorzowskim obiekcie Niebiescy mają spędzić niespełna trzy lata i w 2026 roku mają wrócić na nowy stadion przy Cichej 6. Jak na razie na potyczki Ruchu sprzedano 3 tysiące karnetów.

Czytaj także:
Chorzów nie śpi po awansie Ruchu
Niemożliwe stało się rzeczywiste. Ruch Chorzów powstał z kolan

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Kobiety też strzelają piękne bramki. Ale przymierzyła!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty