W końcu Manchester City dopiął swego. Po wielu latach niepowodzeń podopieczni Pepa Guardioli wygrali Ligę Mistrzów. W finałowym pojedynku mistrz Anglii pokonał Inter Mediolan 1:0. Bramkę na wagę triumfu zdobył Rodri.
"The Citizens" zdołali wygrać w finale mimo że od 35. minuty musieli radzić sobie bez swojej gwiazdy, Kevina De Bruyne. Belg z powodu kontuzji zmuszony był przedwcześnie opuścić boisko. Również w decydującym pojedynku Ligi Mistrzów w 2021 roku De Bruyne doznał urazu i nie dokończył meczu.
W sobotę Belgowi przytrafiła się kontuzja ścięgna podkolanowego po faulu Antonio Ruedigera. Warto jednak odnotować, że De Bruyne grał przez dwa miesiące z naderwanym mięśniem uda. Mimo że wiedział, iż uraz może stać się poważniejszy, cały czas rywalizował na boisku. Guardiola zarządzał czasem jego gry.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: fenomenalny strzał w Ameryce Południowej. Prawdziwe "golazo"!
- Zrobiłem to, co musiałem zrobić. Oczywiście przegapiłem kilka meczów, ale w spotkaniach z takimi rywalami jak Arsenal, Bayern i Real udało mi się wystąpić - wyznał 31-latek na konferencji prasowej.
Odniósł się także do swojej kontuzji, której doznał w starciu z Interem. - Wczoraj po prostu pękło ścięgno podkolanowe. Jednak daję z siebie wszystko dla mojego zespołu i ludzie w klubie o tym wiedzą. Czuję się dumny, że byłem w stanie zrobić to, co zrobiłem - przyznał.
De Bruyne przejdzie dopiero tomografię. Jednak on sam wie, że taka kontuzja oznacza trzymiesięczną przerwę. To właśnie efekt przetrenowania w wyczerpującym sezonie. Jednak Belg uważa, że w ramach wygrania Ligi Mistrzów, było warto tak ryzykować.
- Szkoda, że potoczyło tak to się potoczyło dla mnie. Wyjeżdżamy jednak wygrywając Ligę Mistrzów, więc nie ma w tym nic złego - stwierdził kontuzjowany piłkarz "The Citizens".
Przeczytaj także:
Dominacja Manchesteru City. Wystarczy spojrzeć