Michał Probierz to były piłkarz Ruchu Chorzów czy Górnika Zabrze, przez cztery sezony grał też w Niemczech. Od lat to jednak znany w polskim środowisku trener. Probierz prowadził wiele klubów: Polonię Bytom, Widzew, Jagiellonię, ŁKS, GKS Bełchatów, Wisłę Kraków czy Lechę Gdańsk. Najdłużej pracował w Cracovii - cztery lata. Miał też krótki epizod w Grecji, w Arisie Saloniki.
Probierz wywalczył dwukrotnie Puchar i Superpuchar Polski (z Jagiellonią i Cracovią). Od lata poprzedniego roku prowadzi reprezentację Polski do lat 21. Jego bilans w siedmiu meczach to dwie wygrane, trzy remisy i dwie porażki.
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Złapał pan oddech po tylu latach pracy w ligowym kołowrotku?
Michał Probierz: Na pewno w reprezentacji pracuje się inaczej. Jest więcej czasu do przemyśleń i analizy. Łatwiej jest też wdrażać swoje pomysły w kadrze niż w klubie. W klubie na ogół ma się jakąś grupę zawodników, nie dostajesz kogo chcesz. W reprezentacji możemy wybrać zawodników z całego kraju, w tym przypadku w konkretnej kategorii wiekowej.
Jakie ma pan refleksje patrząc na polską piłkę z boku?
Brakuje nam czterech, pięciu klubów z budżetami na poziomie 200 milionów złotych. Tak żeby te zespoły skupowały z naszej ligi najlepszych graczy i by reszta zawodników mogła się w ekstraklasie promować. Taki wariant byłby bardzo ciekawy, ta liga żyłaby wtedy z naszych wewnętrznych transferów.
ZOBACZ WIDEO: Ależ przymierzyła. Gol stadiony świata
To chyba marzenie.
Niestety, polscy trenerzy są zakładnikami wyników. Wygląda to tak, że każdy zespół chce grać w pucharach. Nikt nie powie, że "dla nas realne miejsce to ósme, bo mamy do dyspozycji określony budżet". Przerabiałem to w Cracovii. Gdy czytam teraz, że Probierz miał w Krakowie wszystko, co chciał, to trochę... nie dowierzam. Nigdy tego nie tłumaczyłem.
Prawda jest taka, że miałem tyle, na ile mogłem sobie pozwolić. Cieszę się jednak, że zostawiłem tam puchary i piękną bazę. Wracając do poprzedniego wątku - w ekstraklasie za dużo jest myślenia o wyniku. Ostatnio nawet zaśmiałem się sam do siebie - dobrze, że ja się tam już nie męczę.
Odetchnął pan psychicznie?
Nie ukrywam, jest duża różnica w codziennym funkcjonowaniu. Przerwy między zgrupowaniami są dłuższe. Często mówię młodszym trenerom, żeby złapali dystans. Jednym z lepszych treningów jest regeneracja, po prostu dobrze jest spojrzeć na coś z boku. Ja się niedawno wciągnąłem w golf, który stał się moją odskocznią od piłki. Wyłączam myślenie. Dużo jest tego hejtu dookoła nas. Byłem ostatnio na konferencji z psychologii i okazuje się, że młodzież ma spory problem z radzeniem sobie z ostrą krytyką, która głównie gromadzi się w mediach społecznościowych.
Skąd się to bierze?
Przede wszystkim z anonimowości. Sporo osób, które krytykują innych w sieci, później proszą o wspólne zdjęcie. Ja szanuje każdą krytykę, ale nie chamstwo. Jeżeli widzę, że na trzydzieści wpisów na mój temat dwadzieścia dziewięć jest negatywnych, to zdaję sobie sprawę, że ktoś ma kompleksy. Nie dotyczy to tylko trenerów.
A teraz, gdy prowadzi pan polską młodzieżówkę, jest wokół pana mniej krytyki?
Nie, jest podobnie. Nawet ostatnio, na wspomnianej konferencji z psychologii, zrobiliśmy sobie zdjęcie z profesorem Janem Blecharzem i od razu ktoś napisał: "Dobrze, że w końcu do psychologa poszedłeś". Mam lustro, jeżeli coś nie gra, patrzę w nie i zastanawiam się, czy faktycznie jest problem.
I jest?
Za długo w tym wszystkim siedzę. Trzeba umieć żyć w takim klimacie.
Pan się nauczył?
Nie mam z tym problemu. Czasami posłucham, co ludzie mówią. Lubię poczytać. Pośmieję się, albo zwyczajnie współczuję tym ludziom, że mają taki punkt widzenia.
"Nie zostanę selekcjonerem dorosłej kadry, bo jest trend nienawiści wobec mojej osoby" - tak pan stwierdził na początku tego roku (cytat: Meczyki.pl). Coś się zmieniło?
Tak było. Pojawiło się moje nazwisko w gronie ewentualnych następców Czesława Michniewicza i od razu spłynęło wiele negatywnych opinii. Wielu ludzi faktów nie kojarzy. Po czasie uświadomiłem sobie, że obecnie jest w środowisku grupa bardzo młodych osób, która nie ma świadomości, że ja przez dwadzieścia lat pracy wprowadziłem do piłki wielu zawodników i wielu piłkarzy trenowałem.
Mówił pan kiedyś, że w Polsce nie ma zdolnej młodzieży. Co pan myśl teraz?
Mamy styczność z zawodnikami ukształtowanymi w różnych klubach. Uważam, że szkolenie poprawia się w wielu aspektach. Nie PZPN jest za to odpowiedzialny, a kluby. Cieszę się, że gdy byłem w Cracovii, wprowadziliśmy po dwóch, trzech trenerów dla jednej drużyny i rozwijaliśmy zawodników. A w kadrze młodzieżowej tylko im pomagamy w drobnych rzeczach.
Współpracujecie z trenerem Fernando Santosem?
Nasze zgrupowania się pokrywają. Byłem na dwóch treningach seniorów, rozmawiałem z Grzesiem Mielcarskim. Życzę selekcjonerowi Santosowi jak najlepiej. My też jesteśmy od tego, żeby dostarczać do pierwszej kadry zawodników i nie ma się co obrażać.
Młodzieżówka to dla pana przedsionek do pierwszej kadry?
W takich kategoriach na to nie patrzę. Mamy eliminacje od września, myślę o każdym kolejnym meczu.
Bardziej chciałby pan pracować w seniorskiej kadrze czy za granicą?
Nawet teraz, niedawno, miałem dwie, trzy oferty spoza kraju. Druga strona myślała, że się skuszę i odejdę, ale przed podpisaniem umowy ze związkiem powiedziałem, że pracuję tu, dopóki mnie nie zwolnią. Na razie nie rozważam odejścia. Podałem rękę prezesowi Kuleszy i skupiam się na swojej robocie.
A praca w Arabii Saudyjskiej jest sukcesem?
Powiem tak: my nie doceniamy tego. Trener Michniewicz też nie został doceniony, tylko zaszczuty w Polsce, jeżeli chodzi o media i środowisko. A był przecież wśród szesnastu najlepszych drużyn świata. Zasłużył na to, by pojechać do Arabii. To nie tak, że się coś udało. Ja Czesiowi życzę powodzenia. Maciek Skorża też wykonuje świetną pracę w Japonii. Powiedziałem kiedyś, że dalibyśmy sobie radę w wielu klubach i dalej będę tego bronił: wielu naszych trenerów poradziłoby sobie w dobrych zagranicznych drużynach.
rozmawiał Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty