Andrzej Juskowiak w wygranym meczu z Mołdawią, w październiku 1997 roku w ramach eliminacji MŚ 1998, zdobył wszystkie trzy bramki dla Polski, prowadząc zespół do przekonującego zwycięstwa (3:0).
A jak widzi wtorkowe spotkanie? Były reprezentant Polski jest przekonany, że starcie w Kiszyniowie zakończy się wygraną drużyny Fernando Santosa.
Juskowiak podkreśla, że już za jego czasów różnica między Polską a Mołdawią była duża, a teraz jest jeszcze większa.
I choć nie jest do końca zadowolony z tego, co polscy piłkarze pokazali w towarzyskim meczu z Niemcami (1:0), to uważa, że wynik trzeba szanować. Jest też przekonany, że we wtorek Polska wypadnie bardziej przekonująco, zwłaszcza w ofensywie. Z oczywistego powodu.
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: W meczu z Mołdawią ustrzelił pan hat tricka, wygraliście wtedy 3:0, wspomnienia więc muszą być znakomite.
Andrzej Juskowiak, były piłkarz m.in. Lecha Poznań, Sportingu Lizbona, Olympiakosu Pireus, Borussii Moenchengladbach, VfL Wolfsburg, Energie Cottbus, 39-krotny reprezentant Polski, strzelec 13 goli dla kadry, król strzelców Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie:
Wygraliśmy bardzo wyraźnie, strzeliłem trzy gole, może nie jakieś przepiękne, choć ten trzeci gol z lewej nogi mógł się podobać. Nie mam więc powodów, żeby na tego rywala narzekać. I mam nadzieję, że obecni reprezentanci też będą w dobrych humorach po wtorkowym meczu. Między Polską a Mołdawią jest przepaść. Duża różnica była już za naszych czasów, a teraz się jeszcze powiększyła.
My poszliśmy mocno do przodu, a oni raczej stoją w miejscu. U nas infrastruktura coraz lepsza, liga, która też daje coraz większe możliwości. W Mołdawii tego nie ma. Zresztą, wystarczyło spojrzeć na konferencję trenera Santosa. Te obrazki też sporo mówiły... Nie wyglądało to zbyt nowocześnie (konferencja przedmeczowa odbyła się na sali gimnastycznej - przyp. red.). Naprawdę, biorąc pod uwagę całokształt, nie wyobrażam sobie innego scenariusza jak nasza przekonująca wygrana.
ZOBACZ WIDEO: Duże zainteresowanie polskim trenerem. "Większe niż sądziłem"
Jak trzeba zagrać?
Bardzo aktywnie i to od samego początku. Stosować grę kombinacyjną, dużo ruchu w polu karnym i jego okolicach. Naciskanie na rywali, żeby szybko się pomylili. My tak wtedy zagraliśmy, mój pierwszy gol padł po błędzie obrońcy z Mołdawii.
To prawda. Rywal źle obliczył lot piłki. Przeskoczyła go i...
I dopadłem do niej, strzeliłem mocno, było 1:0. A wtedy już grało się o wiele łatwiej. Dopóki mamy 0:0, jest ciężko, dlatego ważne, aby szybko strzelić gola. Wówczas siłą rzeczy oni się otworzą, będą musieli zaryzykować. A to nam ułatwi zadanie.
Selekcjonerem był wówczas Janusz Wójcik. Co mówił po meczu? Wiemy, że w trakcie przemów, czy to przed czy po meczu, nie brał jeńców.
Był zadowolony, to oczywiste. Choć... W chwaleniu Wójcik był z reguły powściągliwy, bo zawsze uważał, że na przykład można było strzelić bramkę więcej.
Nie wierzę, że akurat pana nie pochwalił po hat-tricku.
Używał względem mnie słów takich, że... No mówił tak, jakby chciał pochwalić (śmiech).
Kto może strzelać w Kiszynowie tak jak Juskowiak? Logika podpowiada Lewandowskiego.
Z jednej strony tak, ale z drugiej, wbrew pozorom, Robertowi, zwłaszcza w kontekście pierwszej bramki, może być ciężko. Bo pewne jest, że przyklei się do niego 2-3 rywali, z którymi będzie musiał podjąć walkę. Ale to z kolei stworzy przestrzenie dla innych naszych piłkarzy, więc może ktoś inny, przynajmniej na początku, wcieli się w rolę Lewandowskiego?
Nie zapominajmy też o stałych fragmentach gry. W meczu z Niemcami pokazaliśmy, że to może być nasza groźna broń. Myślę, że można tym postraszyć również Mołdawię.
No właśnie. Jak się panu podobał mecz z Niemcami? Mam wrażenie, że wyłoniły się po nim dwa obozy. Jedni się cieszą z wygranej, ale drudzy narzekają, mówiąc, że co z tego, że wygraliśmy, skoro graliśmy dziadostwo. Do którego obozu panu bliżej?
Byłbym pewnie gdzieś pomiędzy. Bo taki wynik z Niemcami trzeba szanować, tu nie mam wątpliwości. Ale zwłaszcza w drugiej połowie oczekiwałem lepszej gry naszej drużyny, więcej odwagi, bo mieliśmy na boisku piłkarzy, którzy mogliby zagrać śmielej.
Choć oczywiście znów wracamy do taktyki. Zagrać z Niemcami otwarty futbol? To mogłoby się źle skończyć, więc całkiem się otworzyć nie mogliśmy. Natomiast na pewno do drugiej połowy można się było przyczepić. Oczywiście, we wtorek będzie zupełnie inna skala trudności, więc liczę na o wiele konkretniejszy występ z naszej strony, zwłaszcza w ataku.
Natomiast co do naszej obrony, to akurat ten towarzyski mecz oglądałem w Niemczech. Szczęsny zagrał świetnie, niemiecki komentator z każdą jego interwencją coraz poprawniej wymawiał jego nazwisko. Bo miał sporo okazji, aby je poćwiczyć w trakcie transmisji.
[b]Szczęsny klasa sama w sobie. A z młodszych? Wygląda na to, że jednym z piłkarzy, który robi największe postępy ostatnio, jest Jakub Kamiński.
[/b]
To prawda. Widać to było choćby w meczu z Niemcami. Wiadomo, że różnie bywa z polskimi piłkarzami zaraz po wyjeździe na Zachód, ale w tym przypadku rozwój jest bardzo wyraźny. W zasadzie w każdej akcji w meczu z Niemcami Kamiński dawał więcej, niż dałby jeszcze kilka miesięcy temu.
Wcześniej, w polskiej lidze, często mógł sobie poradzić, bo rywal był po prostu słabszy. Takiego piłkarza "Kamyk" szybkością mógł "zajechać". Natomiast rywale w Bundeslidze są już często na innym poziomie. Ale widać, że w jego przypadku to procentuje.
A jak pan ocenia personalne wybory Santosa? Kogoś panu w kadrze brakuje?
U nas nie jest tak jak w Portugalii, gdzie można wybierać z grupy kilkudziesięciu doskonałych piłkarzy. Tu trener staje przed innymi dylematami: co na przykład z Kiwiorem, który w pewnym momencie może mieć więcej minut rozegranych w kadrze niż w Arsenalu?
Co z doświadczonymi piłkarzami, których obecności domagają się niektórzy? Tylko że łatwo się mówi już po wszystkim, że tego zabrakło, tamten też mógł zrobić różnicę, a jeszcze inny mógłby się przydać w samej końcówce. Ok, tylko że trener podejmuje decyzje wcześniej.
Selekcjoner musi wziąć pod uwagę, że mogą być kontuzje. I że ktoś, pierwotnie przewidziany na ławkę, zagra od pierwszej minuty. A wtedy pomysł z powołaniami tych, którzy mogą pomóc jedynie w końcówce średnio się broni. Dlatego nie zamierzam kwestionować wyborów Santosa. Natomiast na jego ocenę jeszcze zdecydowanie za wcześnie.
Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty
Mecz eliminacji Euro 2024 Mołdawia - Polska we wtorek o godz. 20:45. Transmisja w TVP 1, TVP Sport i Polsacie Sport Premium 1 oraz na platformie Pilot WP. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty.
Fernando Santos ostrzega. Tego nie może zabraknąć!
Z Liverpoolu do Ekstraklasy? Są rozmowy z co najmniej dwoma klubami