Historia Jonathana Taha, którą opisał "Bild", może wywoływać gęsią skórkę. Okazuje się bowiem, że niemiecki defensor przez lata mierzył się z prześladowcą przedstawiającym się jako agent piłkarza. Tymczasem Claudio Bega tak naprawdę był dręczycielem, który chciał wyłudzić od niego jak najwięcej pieniędzy. Uciekał się do metod zastraszania. Graczowi Bayeru 04 Leverkusen groził m.in., że postrzeli go w nogę.
Niemiecka gazeta informuje, że zapadł wyrok w tej sprawie. Claudio Bega został skazany na rok i osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu. Dodatkowo zasądzono konfiskatę 108 tysięcy i 500 euro, co ma odpowiadać wyłudzonej od piłkarza łącznej kwocie.
Wszystko zaczęło się w 2012 roku, gdy Tah i Bega się poznali. Wówczas reprezentant Niemiec był piłkarzem klubu Hamburger SV. Pierwszy raz Bega zażądał pieniędzy od Taha w 2013 roku. Oszust w środowisku piłkarskim utrzymywał, że prowadzi agencję "Begasport", która reprezentuje piłkarzy.
ZOBACZ WIDEO: Nie dostał powołania do kadry. Zamiast w Mołdawii tak spędzał czas
Jak podaje "Bild", Tah na pierwszą "prośbę" o pieniądze przystał i łącznie zapłacił Bedze 38 tysięcy euro w siedmiu ratach (7500, 7500, 8000, 7000, 5000, 2000, 1000). Dręczycielowi było jednak mało i niedługo później ponownie zgłosił się do obrońcy Bayeru. Tym razem zażądał 238 tysięcy euro.
Jak wyznał piłkarz, początkowo płacił Bedze, bo obawiał się o zdrowie i bezpieczeństwo własne oraz bliskich. Uważał, że dzięki temu Bega w końcu odpuści i da mu spokój. Przed sądem wyjawił też, że było mu wstyd przyznać się, że znalazł się w takim położeniu. Dość powiedział dopiero w 2021 roku.
Wówczas Bega stanął mu na drodze, gdy ten wraz z Karimem Bellarabim i Nadiem Amirim chciał udać się do hotelu po meczu Bayeru z Schalke 04 Gelsenkirchen. To wtedy Tah po raz pierwszy przyznał się przed kolegami, że jest prześladowany. Do akcji wkroczył Bellarabi, który kazał Bedze się odczepić. Po tej sytuacji Jonathan Tah skierował sprawę do organów ścigania.
Przed sądem zeznawali wspomniani Bellarabi i Amiri, którzy zostali powołani na świadków. Na rozprawie nie stawił się za to wezwany w tym samym charakterze Julian Brandt. Pomocnikowi reprezentacji Niemiec i Borussii Dortmund grozi za to grzywna, której wysokość jest uzależniona od jego rocznych dochodów. Wynoszą one ok. 7 mln euro.
Czytaj również:
Saudyjczycy chcą pozyskać gwiazdę PSG
Odejście Mbappe uruchomi lawinę transferów?