Wychowywał się w slumsach, razem z dwanaściorgiem rodzeństwa. Gdy miał siedem lat, jego rodzice podjęli decyzję o rozwodzie. Mały George Weah trafił pod opiekę babci, która jak tylko mogła, starała się go ochronić przed niebezpieczeństwem slumsów. Często podkreślał jak wiele jej zawdzięcza i jak dużo go nauczyła.
Sam po latach wspominał: - Byłem młodocianym przestępcą, ale nigdy nie posunąłem się do kradzieży. Prawdopodobnie znalazłbym się na dnie, ale religia i wiara skierowały mnie na właściwą, uczciwą drogę.
Jak to zwykle w dzielnicach biedy bywa, jedyną rozrywką dla dzieci była piłka nożna. Weah ponoć od początku przewyższał swoich rówieśników talentem i umiejętnościami.
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski straci opaskę kapitana reprezentacji Polski?
Liberia została utworzona jako sztuczne państwo, w którym mieli osiedlać się wyzwoleni niewolnicy z kontynentu amerykańskiego. Kontakty osadników z tubylcami na przestrzeni lat bywały dość napięte.
Dość powiedzieć, że ci pierwsi otrzymali swoje przedstawicielstwo w parlamencie w 1945 r., a prawo głosu dopiero dwa lata później. W latach 70. prezydent William R. Tolbert Jr prowadził twardą i zdecydowaną politykę wobec opozycji.
W 1979 r. rządowe plany podniesienia cen ryżu, dały początek zamieszkom w Monrovii, które wkrótce objęły cały kraj. W kwietniu 1980 r. starszy sierżant Samuel Doe przejął władzę w wyniku zamachu stanu.
Rozpoczęła się jego krwawa dyktatura. Była ona niejako na rękę USA. Stany potrzebowały sojusznika w zimnowojennej rozgrywce na Czarnym Lądzie. Za przykład okrucieństwa Doe niech posłuży fakt, iż swojego poprzednika zamordował własnoręcznie, natomiast jego świcie i najbliższym współpracownikom kazał przejść nago główną ulicą Monrovii, a potem publicznie dokonał egzekucji.
Wielką pasją dyktatora był futbol. Budował stadiony i fundował stypendia. Starał się stworzyć jak najlepsze warunki do rozwoju dla młodych, utalentowanych chłopców. Wierzył, że podzielony etnicznie kraj można połączyć dzięki wspólnej pasji do futbolu i drużynie narodowej. Jednym z tych, którzy na tym skorzystali był właśnie młody George.
- Życie w Liberii nie jest łatwe. Wielu piłkarzy pochodzi z biednych stron kraju, jak ja. Masz rodzinę, która nie ma nic. Twoi rodzice nie są w stanie zapewnić ci dobrego posiłku. Dorastanie jest trudne. Musisz wyjść na pełne zgiełku ulice. To szaleństwo. Są w Liberii grupy ludzi, którzy posiadają wszelkie udogodnienia, ale nie pozwolą żeby inni mogli polepszyć swoje życie. Poprzez sport miałem możliwość wyjazdu za granicę, gdzie mogłem zarobić pieniądze, aby pomóc rodzicom - mówił Weah.
Piłkarski diament
Swój pierwszy kontrakt podpisał w 1981 r. z drużyną Young Survivors. Zespół wywodził się z jednego z najbardziej osławionych slumsów Monrovii - Clara Town, gdzie Weah dorastał. 15-latek swoją przygodę w lidze zaczynał od pozycji bramkarza. Po przesunięciu na środek ataku, zdobył tytuł króla strzelców, co pomogło drużynie awansować do drugiej ligi.
W sezonie 1984/85 grał już w pierwszej lidze w barwach drużyny Bongrange Company Bonguine. Potrzebował jednego sezonu, żeby przekonać do siebie jedną z dwóch najbardziej utytułowanych drużyn w Liberii - Mighty Barolle. Zdobył z nią mistrzostwo i puchar kraju, po czym przeniósł się do największych rywali - Invicible Eleven. Tutaj również spędził tylko sezon. Powtórzył także osiągnięcia sprzed roku, teraz jednak z nowym klubem.
Sukcesami na krajowym podwórku i tytułem MVP na jednym z turniejów zwrócił na siebie uwagę kameruńskiego Tonnerre Yaoundé, z którym podpisał trzyletni kontrakt. Dzięki transferowi do Kamerunu, zarobił pierwsze duże pieniądze. Była to też dla niego furtka do wielkiego futbolu.
Sam tak wspomina tamten czas: - Po sześciu miesiącach spotkałem selekcjonera reprezentacji Kamerunu, który był dobrym znajomym Arsene'a Wengera. Powiedział Arsène’owi, żeby mnie zobaczył i wkrótce byłem w Monaco.
Transfer do Europy
Niewiele klubów miało wtedy rozbudowaną sieć skautingu. Jednym z nich było prowadzone przez Wengera Monaco. Po otrzymaniu od skautów kilku pochlebnych raportów na temat młodego Liberyjczyka, na miejsce udał się dyrektor sportowy Henri Biancheri, który utwierdził się w przekonaniu, że warto ściągnąć Weaha do Monaco.
- Potrzebowałem zaledwie 20 minut, by mieć całkowitą pewność, że Weah to piłkarski brylant, który zasługuje na grę w naszej drużynie - opowiadał Biancheri o swoich wrażeniach na temat umiejętności Weaha.
Początki w klubie z księstwa nie były jednak łatwe. Już przy podpisaniu kontraktu, Weah dał się oszukać i pieniądze za podpis zgarnął ktoś inny. Wenger pożyczył mu 500 franków z własnej kieszeni. Piłkarsko George nie wyglądał zbyt dobrze.
- Na początku wyglądał beznadziejnie. Myślałem, że będzie bezużyteczny. Ale potem... To była największa przemiana, jaką widziałem u piłkarza kiedykolwiek. Miał taką ambicję, taką wolę osiągnięcia sukcesu, że po prostu musiało mu się udać - mówił Wenger o początkach Weaha w Monaco.
Weah narzekał, że trener chce kontrolować jego pozaboiskowe życie, a dziennikarze i trenerzy nie doceniają jego wysiłków. Przeszło mu nawet przez myśl, żeby wrócić do kraju. Bardzo pomógł mu jednak Wenger i koledzy z drużyny. Liberyjczyk przezwyciężył trudności i został gwiazdą klubu.
- Byli tam Glenn Hoddle i Mark Hateley. Wiedzieli, że nie mówię po francusku, tylko po angielsku, więc Glenn przyszedł do mnie i powiedział, że postara się, abym czuł się komfortowo. Pomógł mi się bardzo szybko zaadaptować. To było dobre doświadczenie, ale nie takie łatwe. Dopiero co przyjechałem z Afryki i nie znałem nikogo. Arsene znał angielski, co również mi pomogło - opowiadał Weah o swojej adaptacji w Monaco.
Spędził w Monako cztery udane sezony. Wystąpił w 147 meczach (w tym 103 w lidze) i zdobył dla klubu z księstwa 66 bramek (47 w lidze). Dwukrotnie kończył rozgrywki jako wicemistrz Francji. Wydatnie pomógł również w zdobyciu Pucharu Francji w 1991 r. Rok później dotarł z drużyną do finału Pucharu Zdobywców Pucharów, gdzie musiał uznać wyższość Werderu Brema.
Grał w drużynie obok takich piłkarzy jak: Youri Djorkaeff czy zaczynający poważną przygodę z piłką Lillian Thuram i Emmanuel Petit. Udany pobyt w Monte Carlo zaowocował transferem do Paris Saint-Germain. Paryżanie wyłożyli za 25-letniego wtedy Liberyjczyka równowartość dzisiejszych 6,5 mln euro.
W Paryżu kontynuował świetną passę. Podczas swojego pierwszego sezonu był najlepszym strzelcem w klubie. W tym samym roku gry, jego bramki wprowadziły Paryżan do półfinału Pucharu UEFA. PSG skończył sezon na drugim miejscu, tuż za zdyskwalifikowanym później Olympique Marsylia. Zdobyli także Puchar Francji i w następnym roku doszli do półfinału Pucharu Zdobywców Pucharów, gdzie znowu błyszczał Weah.
W lidze tym razem nie mieli sobie równych. George wraz z Davidem Ginolą i Raiem stanowili o sile ataku zespołu z Parc des Princes. Sezon 1994/95 był jego ostatnim w Paryżu. Drugi raz zdobył Puchar Francji, a także zajął trzecie miejsce w lidze. Zachwycał w Lidze Mistrzów. Z siedmioma bramkami został królem strzelców tych rozgrywek. Dzięki jego znakomitej grze, Paryżanie dotarli aż do półfinału. Do dzisiaj to ich największe osiągnięcie w Lidze Mistrzów. Jego bilans w PSG to: 138 meczów (96 w lidze) i 55 goli (32 w lidze).
Wojna domowa
Gdy Weah cieszył się coraz większym uznaniem we Francji, w jego kraju trwała wojna domowa. Samuel Doe zdołał utrzymać władzę przez 10 lat, ale nigdy nie ustanowił jej nad całym krajem. Formalnie został prezydentem w 1985 r. Jego polityka oparta była na rządach terroru. Dążył do wymordowania starych elit, a sam faworyzował własne plemię - Kru. Był pierwszym władcą, który wywodził się z ludów tubylczych.
Nieporozumienia między grupami etnicznymi nasiliły się w wyniku coraz gorszej sytuacji gospodarczej i spadku dochodów z eksportu surowców. W 1989 roku w północno-wschodniej prowincji Nimba wybuchło powstanie. W grudniu rebelianci rozpoczęli marsz na stolicę. We wrześniu zamordowano Samuela Doe i odtąd Liberia pozostawała bez formalnej władzy centralnej, stanowiąc klasyczny przykład kraju upadłego.
W stolicy względny spokój utrzymywały siły międzynarodowe. Walki w całym kraju trwały z przerwami do 1996 r. Zginęło w nich 200 tys. osób. 20 maja 1996 r. Weah udzielił wywiadu na łamach Timesa, w którym stwierdził: - ONZ powinien przejąć kontrolę nad Liberią. Tylko to może sprawić, że Liberyjczycy znowu uwierzą w demokrację, że znowu w tym kraju będą przestrzegane prawa człowieka.
Słowa te niosły ze sobą bardzo bolesne konsekwencje. W ciągle niespokojnej Liberii, wielu uznało tę wypowiedź za zdradę. Tak samo myślał jeden z przywódców rebeliantów - Charles Taylor. Trwała kampania prezydencka przed zaplanowanymi na 1997 r. wyborami. Jego hasło brzmiało: "Zabił moją matkę, zabił mojego ojca, ale i tak na niego zagłosuję".
Taylor niewiele różnił się od swojego poprzednika Samuela Doe. Jego egzekucję kazał transmitować w telewizji. Nie było dla niego żadnych świętości, nikt nie był nietykalny. Nawet ubóstwiany już wtedy w Liberii Weah. Po wspomnianym wywiadzie, Taylor wjechał do jego willi na czele swoich ludzi. Jego dwie kuzynki zostały zgwałcone, a cała posiadłość spalona...
AC Milan i Złota Piłka
W 1995 r. George podpisał kontrakt z czwartą drużyną Serie A - AC Milan. Silvio Berlusconi zapłacił za niego równowartość 6,9 mln euro. Fabio Capello, będący wtedy szkoleniowcem Milanu, miał podobno wątpliwości czy ten transfer wyjdzie drużynie na dobre. Weah rozwiał je - już w debiucie z Padovą, strzelając bramkę w 7. minucie.
W pierwszym sezonie strzelił 11 goli, w tym bardzo ważne takim rywalom jak Lazio, Roma i Juventus. Na boisku jak i poza nim świetnie rozumiał się z Marco Simone, który bardzo mu pomógł na początku pobytu we Włoszech. Bardzo dobre występy w lidze, a zwłaszcza w europejskich pucharach, zaowocowały przyznaniem wielu nagród.
Złota Piłka tygodnika "France Football" była dotąd zarezerwowana tylko dla piłkarzy grających w Europie i posiadających europejskie obywatelstwo. W 1995 redakcja dopuściła do udziału w plebiscycie także graczy innych narodowości. Dzięki tej zmianie, pierwszym nieeuropejskim laureatem tej nagrody został właśnie Weah.
Do dzisiaj jest on jedynym zawodnikiem z Afryki, którego w ten sposób nagrodzono. W tym samym czasie został Piłkarzem Roku CAF. To był jego trzeci tytuł najlepszego gracza Afryki. W styczniu 1996 odebrał nagrodę dla Piłkarza Roku FIFA. Tutaj również jest jak dotąd jedynym afrykańskim zwycięzcą.
Odbierając trofeum, dziękował swojemu pierwszemu europejskiemu trenerowi: - Arsene Wenger zrobił ze mnie nie tylko piłkarza, którym jestem dzisiaj, ale i człowieka, którym jestem.
Sezon 1996/97 był już gorszy. Milan zajął odległe miejsce w lidze i nie zakwalifikował się do europejskich pucharów. W Lidze Mistrzów nie wyszli nawet z grupy. Weah zdołał się jednak zapisać w pamięci kibiców. 8 września 1996 r. zdobył fantastycznego gola w meczu Serie A z Veroną
Przejął piłkę we własnym polu karnym i pognał ile sił w nogach na bramkę przeciwnika. Przebiegł z piłką 90 metrów i na pełnej prędkości minął kilku rywali. Wpadł w pole karne i z 15 metrów uderzył nie do obrony. Całość trwała tylko 14 sekund.
- Oooo, to był wspaniały gol. Zamiast wykopnąć piłkę z własnego pola karnego, postanowiłem ją trzymać przy nodze, trzymać, trzymać i trzymać. To, co sprawiło, że ten gol był tak wspaniały, to nie bieg, a piękne wykończenie – mówił o bramce zdobytej przeciw Veronie.
W 1996 r. wyróżnił się jeszcze jednym zagraniem. Po spotkaniu Ligi Mistrzów z FC Porto, obrońca Jorge Costa miał obrazić Georga na tle rasistowskim. Weah nie wytrzymał, uderzył Portugalczyka, łamiąc mu przy tym nos. Sprawa znalazła nawet finał w sądzie.
Mimo tego zajścia, FIFA uhonorowała go Nagrodą Fair Play. Jak napisano w uzasadnieniu, za "okazywanie swojej prawdziwej miłości do gry i okazywanie przesłania fair play jak najszerszej publiczności".
Działalność charytatywna
Mimo, że Weah zarabiał w Europie duże pieniądze, nigdy nie zapomniał skąd pochodzi. Bardzo chętnie udzielał się na polu charytatywnym. W 1994 r. pomógł nagłośnić kampanię szczepień w Liberii. Założył w Monrovii szkółkę piłkarską Junior Professionals. Jedynym warunkiem członkostwa w szkółce jest uczestnictwo w zajęciach szkolnych.
W 1997 r. Weah został Ambasadorem Dobrej Woli UNICEF. Wspierał programy edukacyjne dotyczące HIV i AIDS. Wśród byłych dzieci-żołnierzy promował szkoły zawodowe, w których mogliby przyswoić nowe, przydatne umiejętności. Z okazji świąt, w grudniu 1997 r. wraz z Taribo Westem z Interu przeprowadzili zbiórkę prezentów dla dzieci w Afryce.
W jednym z wywiadów tak mówił o swojej działalności charytatywnej: - Chcę żeby ludzie zapamiętali mnie nie jako Georga Weaha, która ma dwa czy trzy mln dolarów na koncie. Nie jako Georga Weaha, który jeździ najlepszymi samochodami. Chcę żeby ludzie zapamiętali mnie jako Georga Weaha, który pomaga młodym ludziom w kształceniu się. Taką osobą chcę być zapamiętany.
George był w Liberii traktowany jak narodowy bohater. Gdy przyjeżdżał do kraju, na jego cześć wiwatowały tłumy. Nelson Mandela nazwał go Dumą Afryki.
- Ludzie kochają mnie i starają się mi to udowodnić. Przesadne manifestowanie, nawet przyjaznych uczuć, staje się niekiedy niebezpieczne. Nie tyle dla mnie, co dla moich przyjaciół. Kiedy odwiedzam w Monrovii sklep mojego znajomego, to już po paru minutach panuje tam niesamowity tłok. Niemożliwe jest prowadzenie w normalny sposób interesu. Doszło do tego, że przyjaciele proszą mnie, abym ich nie odwiedzał – opisywał swoją popularność w ojczyźnie.
W sezonie 1998/99 zdobył swoje drugie scudetto. W połowie kolejnego, wypożyczono go do Chelsea. W ciągu pięciu sezonów w Mediolanie, Weah zagrał w 147 spotkaniach (114 w lidze). Strzelił dla Rossonerich 58 bramek (46 w lidze). Przeprowadzka na Wyspy nie wyszła mu na dobre. Często siedział na ławce, coraz rzadziej strzelał. Dawał też o sobie znać już wiek. Zaliczył też epizod w Manchesterze City, później jeszcze chwilę pograł w Olympique Marsylia. Na piłkarską emeryturę udał się do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, gdzie grał w klubie Al-Jazira. Karierę zakończył w 2003 r.
Niespełnione ambicje w reprezentacji
Z drużyną narodową nie zdołał zbyt wiele zdziałać. Mimo, że był członkiem złotego pokolenia, to tylko dwa razy Liberia z nim w składzie zagrała na dużym turnieju. Oprócz niego, w pamięci kibiców zapisali się tacy gracze jak: bramkarz Anthony Tokpah z Hajudka Split, Kelvin Sebwe z Toulouse FC, Joe Nagbe z OGC Nice czy dwóch kuzynów Weaha: James Debbah z OGC Nice i Christopher Wreh z AS Monaco. W Pucharze Narodów Afryki w 1996 r. pechowo nie wyszli jednak z grupy. Bilansem bramkowym przegrali rywalizację z Gabonem i Zairem.
W 2002 r. również odpali już po fazie grupowej. Zarówno z Mali jak i z Algierią, zwycięstwa wymknęły im się w ostatnich minutach. W ostatnim meczu nie byli w stanie przeciwstawić się Nigerii i z dwoma punktami zajęli trzecie miejsce w grupie. George Weah, obok Cantony, di Stefano, Edwardsa, Giggsa czy Besta, jest zaliczany do najlepszych piłkarzy, którym nigdy nie było dane zagrać na mistrzostwach świata. Najbliżej tego celu był u schyłku swojej kariery. Żeby pojechać na mundial do Korei i Japonii, zabrakło Liberii jednego punktu.
W kadrze zdobył 22 gole. Zakładał reprezentacyjną koszulkę 66 razy.
Weah i kariera polityczna
Od 1999 r. w Liberii znowu było niespokojnie. W wyniszczonym i zmęczonym wojną społeczeństwie narastał sprzeciw wobec przemocy i okrucieństwa. W 2002 r. rozpoczęły się wielomiesięczne demonstracje kobiet domagających się natychmiastowego zakończenia wojny.
W końcu rozpoczęte przy granicy z Gwineą walki, zakończyły się podpisaniem traktatu pokojowego 2003 r. Rząd tymczasowy miał doprowadzić do rozdzielenia i demobilizacji walczących stron. Wspierały go w tym siły pokojowe ONZ. Na 2005 r. zaplanowano powszechne wybory prezydenckie.
Jednym z kandydatów był właśnie niespełna 40-letni Weah. Nikt z jego kontrkandydatów nie miał takiego społecznego poparcia i kapitału na starcie kampanii. Od wielu lat wzorowy ambasador Liberii, działał charytatywnie, bardzo dużo zrobił dla kraju za granicą. Ludzie zmęczeni wieloma latami terroru, prześladowań i wojen chcieli po prostu normalności. Chcieli móc w końcu spokojnie żyć.
Według wielu obserwatorów, Weah był faworytem w wyścigu po fotel prezydenta. Miał jednak też przeciwników. Zarzucano mu, że jest niewykształcony. Nie miał za sobą zespołu fachowców, z którymi mógłby podnieść kraj z kolan. Wytykano mu jego niekonsekwencję - jako katolik przeszedł na islam, później wrócił do swojej pierwszej religii.
Ostatecznie w wyborach w 2005 r. zdobył 40 proc. głosów. Przegrał z ekonomistką i działaczką feministyczną - Ellen Sirleaf. Została ona tym samym pierwszą kobietą w Afryce, która miała rządzić krajem. Rządziła na tyle dobrze, że w listopadzie 2011 wybrano ją na drugą kadencję.
Weah znowu przegrał. Mimo, że nadrobił braki w wykształceniu, to jego partia desygnowała go tylko na stanowisko wiceprezydenta. Jednak i tą drugą porażką się nie zmartwił. Ciągle wierzył, że jest w stanie dać swojej ojczyźnie przynajmniej tak samo dużo, ile jej dawał jako piłkarz, gdy był jej ambasadorem na arenie międzynarodowej.
Pod koniec 2014 r. został wybrany senatorem. To było przygotowanie do roli prezydenta. W 2017 roku, przy trzecim podejściu, wygrał wybory. W drugiej rundzie zdobył blisko 62 proc. głosów i pokonał Josepha Boakaia. Jest pierwszym na świecie piłkarzem, który został prezydentem kraju.
Afryka dała światu wielu wybitnych piłkarzy. W 2004 r. na liście FIFA 100 Pele umieścił pięciu graczy z Czarnego Lądu. Byli to: Abedi Pele, Roger Mila, Augustine Okocha, El Hadji Diouf i właśnie George Weah. Pewnie do listy można by było dopisać jeszcze co najmniej kilka nazwisk. O wielu świetnych graczach świat zdążył już zapomnieć. Chyba żaden piłkarz nie znaczył jednak dla swojego państwa tyle, ile George Weah dla Liberii.